Flaga banderowców na koncercie białoruskiego rapera. Prokurator odmówił wszczęcia dochodzenia

Koncert białoruskiego rapera Maxa Korzha w Warszawie
Policja odniosła się do wydarzeń na koncercie Maxa Korzha
Źródło: TVN24
Prokurator odmówił wszczęcia postępowania w sprawie banderowskiej flagi na koncercie białoruskiego rapera Maxa Korzha. Przepisy Kodeksu karnego zabraniają propagowania nazizmu, komunizmu i faszyzmu, ale także innej ideologii nawołującej do używania przemocy w celu wpływania na życie polityczne lub społeczne. Jednak zdaniem prokuratury osoby, które przyniosły ze sobą na koncert flagę, niczego nie propagowały.

"8 września 2025 r. prokurator Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga Południe odmówił wszczęcia dochodzenia w sprawie prezentowania czerwono-czarnych flag ukraińskiej Bandery, użytkowanej przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię w trakcie koncertu na terenie Stadionu Narodowego stwierdzając, że czyny te nie zawierają znamion czynu zabronionego" - poinformowała w komunikacie Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.

Sprawa dotyczy flagi Bandery, która pojawiła się na widowni w trakcie koncertu białoruskiego rapera Maxa Korzha na Stadionie Narodowym w sierpniu tego roku. 

Przypomnijmy. Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) była formacją stworzoną przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), współodpowiedzialną za ludobójstwo polskiej ludności cywilnej w czasie II wojny światowej, m.in. rzeź wołyńską.

Co mówią przepisy?

W komunikacie prokuratury czytamy, że wpłynęło łącznie osiem zawiadomień w związku z tym zdarzeniem i wszystkie zostały dołączone do zarejestrowanego wcześniej zawiadomienia operatora Stadionu Narodowego - spółki PL.2012+ Sp. z o.o.

Prezentowanie na widowni flagi banderowskiej było pierwotnie rozpatrywane "pod kątem wypełnienia znamion czynu zabronionego z art. 256 paragraf 1a Kodeksu karnego. czyli publicznego propagowania faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa, a także prezentowania przedmiotów zawierających propagujące faszystowski jak i nazistowski ustrój państwa".

"Propagowanie, o którym mowa w ww. przepisie, dotyczy nie tylko ideologii nazistowskiej, komunistycznej i faszystowskiej, ale także innej ideologii nawołującej do używania przemocy w celu wpływania na życie polityczne lub społeczne. Aby można było mówić o wpływaniu przez daną ideologię na życie społeczne, jej założenia powinny dotykać znacznej części społeczeństwa" - poinformowała prokuratura.

"Przepis zabrania nie publicznego nawoływania do używania przemocy we wskazanym w nim celu, a publicznego propagowania ideologii, której elementem konstytutywnym byłoby używanie przemocy w celu wpływania na życie polityczne lub społeczne. Tym samym zachowanie sprawcy publicznie propagującego ideologię, która takiego konstytutywnego dla niej elementu (używania przemocy w celu wpływania na życie polityczne lub społeczne) nie stanowi czynu zabronionego z artkułu 256 paragraf 1a Kodeksu karnego" - dodano w komunikacie.

Prokuratura: Stepan Bandera to postać niejednoznaczna

Ponadto wskazano, że Stepan Bandera, przywódca Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów był postacią niejednoznaczną. "Przedstawiciele mniejszości ukraińskiej w Polsce już w 2014 r. sygnalizowali w apelu do Polaków, że w świadomości większości Ukraińców walka UPA tylko w nieznacznym stopniu była skierowana przeciwko Polsce. Jej zasadnicza siła była skoncentrowana na walce o niezależność z niemieckim, a później radziecko-rosyjskim okupantem" - zaznaczono.

"Symbolika, która kiedyś była symboliką UPA czy OUN, obecnie praktycznie zatraciła swoje pierwotne organizacyjne zabarwienie i wskutek ostatnich ukraińskich rewolucji stała się symboliką walki o godność, oznaką patriotyzmu, a przede wszystkim sprzeciwu przeciw rosyjskiemu imperializmowi" - podkreślono w komunikacie prokuratury.

Według prokuratury polscy nacjonaliści "widzą w Stepanie Banderze wyłącznie idącego pod rękę z Hitlerem autora zbrodni wołyńskiej, nie bacząc na rzetelne wnioskowanie na podstawie faktów i źródeł historycznych". "Nacjonaliści ukraińscy uznają go przede wszystkim za bojownika o niepodległość Ukrainy i patrona walki z Sowietami, zapominając (a nierzadko zwyczajnie nie wiedząc) o szowinistycznej, agresywnej ideologii OUN i jej ludobójczych dokonaniach" - argumentuje Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.

Nie było propagowania

Prokuratura podkreśliła, że propagowanie, o którym mowa w przywołanym przepisie Kodeksu karnego, to "zachowanie polegające na szerzeniu, upowszechnianiu pewnej idei, zjednywaniu dla niej zwolenników". Jak czytamy, jest to zachowanie, przy pomocy którego upowszechnia się jako godne akceptacji propagowane idee, a także polegające na prezentowaniu danych idei czy ideologii w zamiarze przekonania do niej. Zdaniem prokuratury podczas koncertu "brak było elementu apelowania do odbiorców o cokolwiek – co za tym idzie brak jest w zachowaniu tych osób elementu 'propagowania' stanowiącego w istocie zachowanie zabronione".

"Zgromadzony materiał dowodowy nie ujawnił, iż osoby, które posiadały flagę, jak i przedmioty o których mowa powyżej działały w zamiarze propagowania ideologii nazistowskiej czy też faszystowskiej" - podsumowano w komunikacie.

Zamieszki po koncercie

Po koncercie rapera w mediach społecznościowych pojawiły się nagrania, na których widać agresywnych fanów rapera przeskakujących przez barierki na trybunach, by dostać się na płytę stadionu. Uczestnicy koncertu wdawali się w bójki z pracownikami ochrony i stewardami. Na koncert wniesiono też race.

Policja określiła koncert Białorusina jako imprezę podwyższonego ryzyka i - jak poinformowała - zatrzymano 109 osób za liczne wykroczenia i przestępstwa, takie jak posiadanie narkotyków, naruszenie nietykalności cielesnej pracowników ochrony, posiadanie i wnoszenie środków pirotechnicznych, a także wdarcie się na teren imprezy masowej. Policjanci ukarali 50 osób mandatami na łączną kwotę 11450 złotych. Do sądu skierowano 38 wniosków o ukaranie.

Wobec 63 osób wszczęte zostało postępowanie o wydalenie z kraju.

Czytaj także: