Ludzie bez dostępu do aptek. Farmaceuci mają propozycję

Dotychczas aptekarze dyżurowali za darmo. Teraz NFZ ma im zapłacić
Jarosław Frąckowiak (PEX) o "białych plamach" na mapie aptek
Czy białe plamy na mapie aptek rzeczywiście są problemem na tak dużą skalę, jak się to przedstawia i czy trzeba rozluźnić przepisy, by je zapełnić? Dyskutowano o tym na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Regulacji Rynku Aptecznego i Produktów Leczniczych. Okazało się, że te same liczby można przedstawić w skrajnie różny sposób, w zależności od tego, jakiej argumentacji mają posłużyć. Problem jednak istnieje, a samorząd aptekarski ma propozycję, jak go rozwiązać.
Kluczowe fakty:
  • Od 2017 roku w Polsce obowiązują przepisy, które znacznie ograniczyły możliwość otwierania aptek - takie biznesy mogą prowadzić tylko farmaceuci, a w jednych rękach nie może być więcej niż cztery punkty.
  • Właściciele sieci aptecznych i związki franczyzowe przekonują, że wyśrubowane przepisy prowadzą do powstawania białych plam na mapie aptek. Pacjenci z mniejszych miejscowości mają przez to trudności z dostępem do leków.
  • Samorząd aptekarski przyznaje, że problem, choć w ich ocenie przeszacowany, istnieje. Naczelna Izba Aptekarka przedstawia propozycję ułatwień, które miałyby przekonać farmaceutów do otwierania aptek tam, gdzie ich brakuje.
  • Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl.

Zgodnie z obowiązującą od 2017 roku ustawą Apteka dla Aptekarza (AdA), w Polsce aptekę może otworzyć tylko farmaceuta i jeden podmiot może prowadzić co najwyżej cztery takie placówki. Wcześniej właścicielem mógł być każdy, pod warunkiem zatrudniania odpowiedniego personelu. - Głównym założeniem tej ustawy była ochrona rządu przed monopolizacją rynku. Chodziło o to, by nie powstały dwie, trzy duże sieci, które będą mogły wpływać na rząd i politykę lekową. To było główne założenie - przypomniała w Sejmie Małgorzata Pietrzak, przewodnicząca Sądu Aptekarskiego.

OGLĄDAJ: Pomagają w zachowaniu zdrowia i chronią przed chorobami? "Piękna bajka"
Inspekcja Handlowa skontrolowała suplementy diety

Pomagają w zachowaniu zdrowia i chronią przed chorobami? "Piękna bajka"

Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji

"Tego się nie da zrobić bez ofiar"

Takie ograniczenia nie są jednak na rękę sieciom aptek, które od lat inwestowały na polskim rynku. Zarówno duże podmioty, jak i związki franczyzowe przekonują już od dłuższego czasu, że przepisy trzeba poluzować. Stawką mają być interesy pacjentów - tych, którzy nie mają w swoich gminach dostępu do apteki, czyli do niezbędnych leków. Przytaczają też dane, w tym opracowany przez IQVIA raport, z którego wynika, że ludzie z ponad 500 gmin nie mają u siebie apteki. Sieci miałyby być gotowe do zapełnienia tych białych plam.

- Jeśli chcemy zreformować rynek apteczny, to powinniśmy się oprzeć przede wszystkim na prawdziwych danych i założeniach. Reformy miały ten problem, że bazowały na nieprawdziwych założeniach. Miały na celu ochronę interesów części rynku kosztem jego drugiej części. Robiono to w sytuacji rynku, który od 30 lat funkcjonował jako otwarty i nabudowało się kilkaset sieci, przede wszystkim małych i średnich przedsiębiorstw, rodzinnych i głównie polskich. Problem tej pseudoreformy polegał na tym, że próbujemy zrobić coś, czego nie robił nikt na świecie: zbudować rynek zamknięty na rynku przez 30 lat otwartym. Tego się nie da zrobić bez ofiar - mówił Marcin Piskorski ze Związku Pracodawców Aptecznych.

"Rząd musi stworzyć mapy potrzeb"

Zupełnie inaczej problem białych plam na mapie aptek widzi samorząd aptekarski. - Jeśli mówimy o białych plamach, to przede wszystkim pamiętajmy o tym, że musimy stwierdzić, czy one naprawdę istnieją. Dlatego prezes Naczelnej Rady Aptekarska zwrócił się do Ministerstwa Zdrowia z prośbą o określenie mapy potrzeb - tego, w jakich miastach tak naprawdę te apteki są potrzebne. I to rząd powinien pomóc w tym, by w tych miejscach apteki powstały - poprzez stworzenie warunków prawnych i finansowych, po to, żeby te apteki się tam opłacały - powiedziała Małgorzata Pietrzak.

Naczelna Izba Aptekarska przedstawiła też konkretne propozycje, dzięki którym apteki w małych miejscowościach będzie można otwierać łatwiej, ale i w zgodzie z założeniami ustawy AdA. Określa je jako 7 kroków do apteki. Na pierwszym miejscu ma być 100-krotne obniżenie opłaty za udzielenie zezwolenia na prowadzenie apteki w gminie, na obszarze której nie funkcjonuje żadna apteka ogólnodostępna - z kwoty 23 330 zł do kwoty 233,30 zł. Druga propozycja to zastąpienie wymaganego obecnie pomieszczenia do przygotowywania leków recepturowych takim, w którym można by udzielać świadczeń zdrowotnych. Aptekarze postulują też ulgi podatkowe, finansowanie dyżurów przez samorządy, możliwość prowadzenia programów zdrowotnych czy szybsze zawieranie umów z NFZ.

- Aptekarze, którzy otwieraliby apteki w takich miejscach, powinni mieć gwarancje kredytowe rządu, a nie franczyz, sieci aptecznych czy funduszy inwestycyjnych. Pamiętajmy, że fundusz inwestycyjny nie jest po to, by zrobić dobrze dla pacjenta, tylko dla inwestorów. Ma przynosić zyski. Jeśli mówimy o umowach związków powiatów ze związkami franczyzowymi czy sieciami, to chodzi tu o wykup rynku, stworzenie monopolu, a nie o to, żeby pacjent miał blisko do apteki. Jesteśmy za tym, by pacjent miał jak najbliżej do apteki, ale to rząd musi stworzyć mapy potrzeb – przekonywała przewodnicząca Sądu Aptekarskiego.

- Farmaceuci chcą otwierać te apteki, tylko przy naszym niestabilnym prawie po prostu się boją. Przyjdą do tych małych miejscowości i je otworzą, jeśli będą wiedzieli, że na pewno będą mieli gwarancję państwa. Jeśli mówimy, że prezydent i premier są za repolonizacją, to nie widzę powodu, dla którego rząd nie mógłby stworzyć warunków, by farmaceuci mogli pootwierać apteki tam, gdzie ich potrzeba - dodawała.

525, 166, dziewięć czy 77? "Pracujcie na liczbach"

A jak liczby przytaczane w argumentacji stron wypadają, gdy poddamy je nieco głębszej analizie? Wyjaśniał to Jarosław Frąckowiak, dyrektor ds. strategii i relacji zewnętrznych w firmie PEX, specjalizującej się w analizie polskiego rynku aptek. - Mam wielki apel: pracujcie na liczbach. One są, wszędzie takie same. Pracujcie też na opiniach ekspertów, jeśli chodzi o ich interpretację - mówił.

Jak dodał, te same liczby w ustach różnych osób stanowią oręż do wytaczania różnych argumentów. - Jest rzeczywiście 525 gmin bez aptek. Gmin bez aptek i punktów aptecznych jest już tylko 166. Z kolei gmin bez aptek i punktów aptecznych, w których odległość do najbliższej apteki od granicy przekracza 5 kilometrów jest... dziewięć. Jeśli tę odległość zmierzymy od centrum, to jest ich 77 - punktował.

- Czy wiedzą państwo, ile jest gmin, gdzie nie ma podstawowej opieki zdrowotnej? Około 60. Składamy konkretne propozycje, które mogą być zastosowane i w jakimś stopniu spowodują, że jeśli istnieją potrzeby i gmina powie: tu musi być apteka, to będzie można ją spokojnie otworzyć - przekonywał z kolei Krzysztof Baka, radca prawny NRA.

W ocenie Jarosława Frąckowiaka, problemem, który sprawia, że aptek w małych gminach brakuje, jest to, że nie są rentowne. - Jeśli to się nie poprawi, to apteki będą się zamykać, oczywiście najbardziej tam, gdzie klientów jest mniej. I to ten problem powinien być rozwiązany. Moim zdaniem niestety nie uniknie się finansowania ze środków publicznych, ale finansowana powinna być opieka farmaceutyczna, która odciąży POZ. To osobna dyskusja, ale to tam jest rozwiązanie tego problemu. Nie wiem, czemu idzie to tak opornie… - skonkludował pod koniec posiedzenia zespołu.

Czytaj także: