Władze Wenezueli przedstawiły nową ustawę "przeciwko faszyzmowi i neofaszyzmowi", za łamanie której grozić będą wysokie kary. "Cel jest oczywisty: eliminacja wszelkich głosów sprzeciwu wewnątrz wenezuelskiego społeczeństwa", ostrzegają opozycjoniści i komentatorzy.
Jak informują latynoamerykańskie media, projekt ustawy "przeciwko faszyzmowi, neofaszyzmowi i podobnym opiniom" przedstawiła we wtorek wiceprezydent Wenezueli Delcy Rodriguez. Dokument otrzymał już w pierwszym czytaniu poparcie parlamentu kontrolowanego przez stronników Nicolasa Maduro. W najbliższych tygodniach spodziewane jest drugie czytanie.
Więzienie za promowanie "faszyzmu" w Wenezueli
Hiszpański dziennik "El Pais" podaje, że według rządu celem ustawy jest zachowanie spokoju publicznego i ochrona społeczeństwa wenezuelskiego przed jakimikolwiek przejawami "faszyzmu" czy "neofaszyzmu".
Za złamanie przepisów ustawy grozić ma dyskwalifikacja polityczna i więzienie, od 8 do 12 lat za stosowanie przemocy dla celów politycznych oraz od 6 do 10 lat za popieranie faszyzmu. Oprócz tego przewidziano wysokie grzywny. Zakazane mają być również demonstracje, które rządzący uznają za promujące wrogie ideologie. Obowiązek powstrzymania się od nadawania "zakazanych wiadomości" dotyczyć będzie też mediów, którym za złamanie prawa grozić może cofnięcie koncesji.
Jednak zawarte w projekcie wyjaśnienia, czym właściwie jest "faszyzm" i "neofaszyzm", są ogólnikowe i niezgodne z rzeczywistą definicją tych pojęć. "Projekt wydaje się redefiniować, czym jest faszyzm", zauważa hiszpańskojęzyczny CNN, zauważając, że wśród cech "faszystowskiego podejścia" projekt wymienia m.in. neoliberalizm.
Podobną narrację, w której reżim wypacza znaczenie faszyzmu i wykorzystuje to pojęcie do walki ze swoimi wrogami politycznymi, od lat stosuje Rosja. Oskarżenia o "faszyzm" i "nazizm" są wykorzystywane przez Moskwę nie tylko do walki z wewnętrznym sprzeciwem, ale służyły także za próbę usprawiedliwienia inwazji na sąsiednią Ukrainę.
ZOBACZ TEŻ: Profesor Timothy Snyder o trzech kryteriach państwa faszystowskiego, które spełnia Rosja
Wybory prezydenckie w Wenezueli
Komentatorzy ostrzegają, że nowe przepisy mogą posłużyć w Wenezueli do dyskwalifikacji kandydatów i delegalizacji partii politycznych przed wyborami prezydenckimi, zapowiadanymi na 28 lipca. "Cel jest oczywisty: eliminacja wszelkich głosów sprzeciwu wewnątrz wenezuelskiego społeczeństwa" - oceniła w czwartek na łamach portalu Infobae urodzona w Wenezueli, pracująca w Argentynie obrończyni praw człowieka Elisa Trotta.
"El Pais" zaznacza, że ustawa poszerza możliwości rządu w zakresie ograniczania wolności obywatelskich i wolności wypowiedzi Wenezuelczyków. Wskazuje, że nasilają się prześladowania przeciwko przeciwnikom politycznym i dziennikarzom.
W ubiegłym roku reżim Maduro zawarł porozumienie z opozycją, na mocy którego obie strony miały mieć możliwość wystawienia swoich kandydatów w wyborach. W zamian USA złagodziły część sankcji nałożonych na Wenezuelę, w tym jej sektor naftowy. Kandydatka koalicji demokratycznej Maria Corina Machado została jednak zdyskwalifikowana, a wyznaczona przez nią kandydatka zastępcza Corina Yoris nie została zarejestrowana. Ostatecznie blok opozycyjny zgłosił innego kandydata.
Reżim Nicolasa Maduro
Maduro przejął prezydenturę w Wenezueli po zmarłym w 2013 roku Hugo Chavezie. Na początku 2019 roku został zaprzysiężony na drugą kadencję po wyborach, które powszechnie oceniono na świecie jako sfałszowane. Kraje zachodnie nie uznały go za prawowitego prezydenta Wenezueli.
Pod rządami Maduro dysponująca bogatymi złożami ropy Wenezuela stoczyła się w katastrofalny kryzys gospodarczy i społeczny. Z danych ONZ wynika, że od 2014 roku kraj opuściło co najmniej 7,3 mln osób, czyli około 20 proc. jego ludności. Wenezuela jest izolowana na arenie międzynarodowej, a Maduro deklarował poparcie m.in. dla inwazji Rosji na Ukrainę.
Źródło: PAP, El Pais, CNN en Español, tvn24.pl