Wokalista zatrzymany w samej bieliźnie za "terroryzowanie" turystów w parku narodowym

Źródło:
tvn24.pl, LA Times
Park Narodowy Yosemite
Park Narodowy Yosemite
Reuters Archive
YosemiteReuters Archive

Frontman zespołu z Los Angeles został zatrzymany w okolicach Parku Narodowego Yosemite. Policja w mediach społecznościowych ze szczegółami opisała jego "nieprzewidywalny i niebezpieczny" rajd przez często uczęszczane przez turystów okolice.

40-letni Anthony Mehlhaff jest frontmanem zespołu Cancer Christ, grającego hardcore wymieszany z ostrym punk rockiem. Jak pisze "Los Angeles Times" zespół wykorzystuje symbolikę chrześcijańską, satanistyczną i "reptiliańską" w sposób celowy i "świętokradczy", a członkowie skandalizującej grupy noszą maski węża na szatach religijnych. Jak wynika z informacji zamieszczonej przez policję hrabstwa Mariposa, wokalista potrafi szokować również po zejściu ze sceny. Funkcjonariusze ze szczegółami zrelacjonowali jego ostatni rajd w okolicach wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO Parku Narodowego Yosemite.

Mariposa County Sherifffacebook.com/mariposacountysheriff

ZOBACZ TEŻ: 75-latek aresztowany za gwałt i morderstwo sprzed 51 lat

Zatrzymanie wokalisty w Parku Narodowym Yosemite

Jak informuje biuro szeryfa hrabstwa Mariposa wszystko zaczęło się w ubiegłą środę o godz. 13.45 czasu lokalnego w restauracji przy autostradzie nr 120 w okolicach Buck Meadows. 40-latek miał podejść do jednej z kelnerek, która jest w widocznej ciąży. Według relacji policjantów miał dotknąć jej brzucha, mówiąc: "duchy przywiodły mnie do ciebie i twoje dziecko należy do mnie", po czym zapytać, o której kobieta ma przerwę i oświadczyć, że będzie na nią czekał. To był jednak dopiero początek. Mężczyzna miał następnie wypić, nie płacąc, kilka drinków, po czym zaatakować innego pracownika restauracji, a następnie uciec swoim samochodem w kierunku Parku Narodowego Yosemite - jak twierdzi biuro szeryfa.

Około godz. 15 rozdzwoniły się telefony alarmowe. Zawiadamiano o pościgu samochodowym, próbie porwania, napaści, kradzionym aucie i innych "podejrzanych zdarzeniach" w pobliżu miejscowości Fish Camp. Zgodnie z informacją policji, do akcji wkroczyli strażnicy parkowi z Yosemite, próbując zatrzymać mężczyznę na terenie parku. Ten jednak zdołał się wywinąć, następnie rozbił samochód, a swój rajd kontynuował na... skradzionym rowerze. Zanim go ukradł, miał zdjąć swoją koszulkę, rzucić ją jednemu z turystów wołając "zatrzymaj ją, będę sławny".

Kolejnym przystankiem 40-latka był hotel Tenaya Lodge, gdzie - znów według relacji biura szeryfa - miał wtargnąć do kuchni tylnymi drzwiami, umieścić swoją czapkę i inne przedmioty w lodówce, złapać nóż i zacząć straszyć pracowników. Z kuchni oddalił się w kierunku pobliskiego strumienia, gdzie zrzucił spodnie, porzucił swój portfel i kluczyki od auta, po czym w samej bieliźnie wkroczył do klubu przy Tenaya Lodge zapowiadając gościom, by wyszli, bo inaczej "znajdą się w niebezpieczeństwie" - czytamy. Następnie, zgodnie z tą samą relacją, zaczął niszczyć klub. Niedługo potem zabrał kluczyki menadżera klubu, a jego samego próbował porwać i zabrać ze sobą, jednak mężczyzna zdołał się wyrwać.

Skradzionym menadżerowi autem ruszył w stronę miejscowości Oaukhurst, na drodze jednak napotkał teslę, w kierunku której miał najpierw wykonywać agresywne gesty, a następnie zacząć ją taranować - czytamy. Na szczęście oba auta namierzyli policjanci. Podejrzany, który finalnie miał rozbić skradzione auto, został zabrany do aresztu. Tam doszły kolejne potencjalne zarzuty - zatrzymany zaczął bowiem atakować funkcjonariuszy - jak wynika z ich oświadczenia. Jakby tego było mało, podczas przeszukania jego auta w drzwiach znaleziono granat dymny, który wymagał sprowadzenia na miejsce policyjnych pirotechników.

"Mężczyzna jeździł po całym naszym hrabstwie terroryzując gości i mieszkańców. Jestem naprawdę szczęśliwy, że nikt nie odniósł poważnych obrażeń. Zachowanie tego mężczyzny było nieprzewidywalne i niebezpieczne. Jestem dumny z pracy wykonanej przez nasz personel i partnerów" - pisze w mediach społecznościowych szeryf Jeremy Briese.

Mężczyzna trafił do aresztu hrabstwa Mariposa. Jak poinformowano, sąd wyznaczył w stosunku do niego kaucję w wysokości 100 tys. dolarów. Według "Los Angeles Times" kontakt z nim nie był możliwy, do sprawy nie odnieśli się również przedstawiciele zespołu. 

ZOBACZ TEŻ: Pierwsze opady śniegu od ponad 20 lat. W lecie

Autorka/Autor:am

Źródło: tvn24.pl, LA Times

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock