Ryan Borgwardt, 45-letni Amerykanin, który latem upozorował własną śmierć i wyjechał prawdopodobnie do Europy Wschodniej, znalazł się w amerykańskim areszcie. Służby prowadziły poszukiwania mężczyzny przez blisko dwa miesiące. Na razie nie wiadomo, jaki był dokładny powód zatrzymania.
Służby zatrzymały Ryana Borgwardta, Amerykanina, który latem tego roku upozorował własną śmierć i uciekł z kraju. Mężczyzna przebywa obecnie w areszcie hrabstwa Green Lake w stanie Wisconsin, trafił do niego we wtorek po południu - podaje ABC News, powołując się na internetowy rejestr placówki. Portal dodaje, że nie przedstawiono w nim dokładnych przyczyn zatrzymania kajakarza.
Lokalne biuro szeryfa zapowiedziało konferencję prasową, na której ma przekazać więcej informacji w sprawie Borgwardta. We wcześniejszych wypowiedziach śledczy sugerowali, że 45-latek może zostać oskarżony o utrudnianie śledztwa w sprawie swojego zaginięcia.
Kajakarz upozorował własną śmierć
Śledztwo w sprawie Ryana Borgwardta wszczęto w połowie sierpnia po tym, jak mężczyzna nie wrócił do domu z samotnej wyprawy na ryby. Na tą udał się nad jezioro Green Lake w stanie Wisconsin. Jego zaginięcie zgłosili krewni. Wkrótce w pobliżu jeziora funkcjonariusze znaleźli należący do mężczyzny kajak oraz kamizelkę ratunkową. W okolicy pobliskiego parku natrafili zaś na jego samochód, przyczepę oraz portfel. Po samym Borgwardcie nie było jednak śladu.
W poszukiwania mężczyzny zaangażowano drony, psy tropiące, łodzie oraz nurków. Akcje przerwano dopiero po 54 dniach, kiedy to funkcjonariusze odkryli, że dzień po zaginięciu Borgwardt został skontrolowany przez kanadyjską straż graniczną. W dalszym toku śledztwa służby wykryły, że Amerykanin wykupił przed zniknięciem polisę na życie o wartości 375 tysięcy dolarów (równowartość ok. 1,5 mln zł), zmienił adres e-mail i przelał cześć swoich pieniędzy na zagraniczne konto.
Poszukiwany wysłał nagranie
W połowie listopada Borgwardt skontaktował się z policją. Przesłał nagranie, w którym zapewnił, "że jest bezpieczny". Miał też wyznać śledczym, że zdecydował się na upozorowanie własnej śmierci ze względu na "sprawy osobiste". Poproszony o opisanie, jak się za to zabrał, przyznał, że po zatopieniu swojego kajaka w jeziorze Green Lake pokonał ponad 100 kilometrów na rowerze elektrycznym, by dotrzeć do Madison w stanie Wisconsin. Stamtąd autobusem miał udać się do Detroit, a następnie do Kanady. Tam miał z kolei wsiąść w samolot do nieustalonego jak do tej pory miejsca.
Służby Green Lake, informowały później, że mężczyzna, po przekroczeniu granicy mógł wyjechać do Europy Wschodniej. Zapewniono, że przedstawiona wersja wydarzeń zostanie poddana weryfikacji. Koszty poszukiwań Amerykanina służby szacują na co najmniej 35-40 tysięcy dolarów (ok. 140-160 tys. zł).
Źródło: ABC News, CNN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/Green Lake County Sheriff's Office/X/ABC