To miały być ich ostatnie duże wakacje - powiedział kuzyn 73-latka, który zmarł w wyniku silnych turbulencji na pokładzie samolotu z Londynu do Singapuru. Mężczyzna w rozmowie z "The Independent" wyjaśnił, że jego kuzyn wraz z żoną planowali podróż po Azji. Co wiadomo o zmarłym Brytyjczyku?
Na pokładzie Boeinga 777 linii Singapore Airlines, lecącego we wtorek z Londynu do Singapuru było 211 pasażerów i 18 członków załogi. Po pojawieniu się silnych turbulencji ponad 70 osób odniosło obrażenia, jedna osoba zginęła. Informację potwierdziły linie Singapore Airlines w oświadczeniu, dołączając kondolencje dla rodziny zmarłego. Samolot, ze względu na złe warunki pogodowe, musiał awaryjnie lądować w Bangkoku, stolicy Tajlandii.
Zmarł w wyniku turbulencji. Co wiemy o pasażerze
Przedstawiciele lokalnych władz podczas wieczornej konferencji prasowej poinformowali, że zmarłym w trakcie lotu pasażerem był 73-letni Brytyjczyk, który prawdopodobnie doznał zawału serca. Podróżująca z nim żona jest w szpitalu. Jej stan nie jest znany. Jak podają brytyjskie media w środę, zmarły mężczyzna to Geoff Kitchen, emerytowany specjalista ds. ubezpieczeń mieszkający w Thornbury niedaleko Bristolu, związany z miejscową grupą teatralną.
"Z wielkim smutkiem przyjęliśmy druzgocącą wiadomość o śmierci naszego cenionego kolegi i przyjaciela Geoffa Kitchena w niedawnym incydencie lotniczym w Singapurze" - przekazało Thornbury Musical Theatre Group we wpisie zamieszczonym na Facebooku. "Geoff zawsze był dżentelmenem charakteryzującym się najwyższą uczciwością i rzetelnością i zawsze robił to, co było właściwe dla grupy" - podkreślono. W dalszej części wpisu grupa teatralna przekazała, że Kitchen był z nią związany przez ponad 35 lat, "piastując różne stanowiska, w tym przewodniczącego, skarbnika, a ostatnio sekretarza".
Kuzyn Kitchena, Stephen, w rozmowie z "The Independent" powiedział, że 73-latek i jego żona Linda lecieli na sześciotygodniowe wakacje. - Nie mogli się doczekać wakacji. Są podróżnikami i są żądni przygód. To miały być ich ostatnie duże wakacje. To miała być podróż po Azji - stwierdził Stephen Kitchen. Jak dodał, planował spotkać się z parą przed wylotem, ale nie udało się to "ze względu na problemy wizowe".
ZOBACZ TEŻ: Dramatyczny lot
Pasażerowie boeinga o silnych turbulencjach
Po lądowaniu samolotu, który doświadczył silnych turbulencji, w mediach społecznościowych pojawiły się nagrania z pokładu boeinga. Brytyjski korespondent "Faktów" TVN Maciej Woroch relacjonował, że widać na nich duży bałagan na podłogach, tacki, części bagażu podróżnych, ale przede wszystkim części wewnątrz maszyny, bo wstrząs był tak duży, że je uszkodził.
BBC, pisząc o "przerażającym locie", przytoczyło relację jednego z Brytyjczyków, który znajdował się w maszynie wraz z rodziną. "Lot trwał już około 10 godzin, wokół kręcili się ludzie. Nikt nie dawał żadnego sygnału, żeby zapiąć pasy" - powiedział. "Wcześniej nie było żadnych turbulencji i nagle do nich doszło. Przez długi czas nie było żadnych oznak, a potem nagle się wzniosłem i uderzyłem w sufit" - dodał.
Brytyjski publiczny nadawca przytoczył również relację Allison Barker, której syn Josh był pasażerem lotu z Londynu. Relacjonowała, że dostała od syna wiadomość: "Nie chcę was straszyć, ale mam wariacki lot. Samolot ląduje awaryjnie… Kocham was wszystkich". Przez kolejne dwie godziny Allison nie miała o nim żadnych wieści. Stwierdziła, że "to było przerażające". "Nie wiedziałam, co się dzieje. Nie wiedzieliśmy, czy przeżył, to było bardzo stresujące. To były najdłuższe dwie godziny w moim życiu" - powiedziała BBC.
W końcu udało się jej porozmawiać z Joshem. Jak przekazała, odniósł jedynie lekkie obrażenia. "Chyba ma połamane zęby i obrażenia ust, ale nie sądzę, żeby było to coś poważniejszego" - relacjonowała Allison.
Źródło: BBC, The Independent, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/RUNGROJ YONGRIT