Głowa chłopca była opuchnięta, posiniała i zniekształcona. Jego ciało pełne siniaków, przypaleń od papierosów i ran po kulach, które miały sprawić ból, a nie zabić. Jego kolana zostały zmiażdżone, a kostki połamane. Wyrwano mu też paznokcie i odcięto genitalia. Nie jest jasne, co ostatecznie spowodowało śmierć chłopca, jednak wyraźnie widać, że potwornie cierpiał w czasie, który spędził w rękach oprawców.
Syryjczyk Hamza Ali al-Khateeb miał 13 lat. Od kiedy film obrazujący tortury, którym go poddano został wyemitowany przez internetowy kanał telewizji Al-Dżazira, natychmiast został uznany nowym symbolem syryjskich protestów. Jego dziecięca twarz stała się sztandarem całego wielkiego ruchu opozycji przeciwko dyktatorskiej władzy prezydenta Baszara Asada i jego reżimowi.
Jest jeszcze zbyt wcześnie na prognozowanie, czy śmierć chłopca doprowadzi sytuację w Syrii do punktu krytycznego, który tak jak w Egipcie czy Tunezji spowodował ustąpienie dyktatury i pozwolił rozpocząć proces przemian. Nie byłby to jednak pierwszy taki przypadek, gdy cierpienie pojedynczego człowieka zainspirowało tłumy zwykłych ludzi, którzy w innym wypadku być może nie wyszliby na ulice protestować przeciwko swoim rządom.
Nie pierwszy raz
Rewolucja w Tunezji była inspirowana przez ulicznego handlarza, który podpalił się na znak protestu, po tym jak został obrażony przez miejscową policjantkę. W Egipcie śmiertelne pobicie mieszkańca Aleksandrii Chalida Saida doprowadziło opozycję do powstania przeciwko rządom Hosni Mubaraka.
- Aktywiści wierzą, że Hamza stanie się Saidem Syrii - mówi "Washington Post" Wissam Tarif z grupy Insan obserwującej przestrzeganie praw człowieka w Syrii. - Ten chłopiec już jest symbolem - dodaje Tarif. - Poruszył ludzi i spowodował, że protesty wciąż narastają. Po informacji o torturowanym Hamzie od ostatniej soboty demonstracje wybuchły w miastach i wsiach całej Syrii.
"Hamza, Hamza"
W mieście Hama położonym 116 mil na północ od Damaszku, stolicy Syrii, centralny plac miasta zalały tłumy ludzi niosących zdjęcia torturowanego chłopca i powtarzających "Hamza, Hamza". W sąsiedztwie Aleppo, największego miasta Syrii, które do tej pory nie przyłączyło się do protestów, ludzie wspinali się na dachy domów w sobotnią noc i powtarzali "Bóg jest wielki. Hamza, Hamza".
Strona na Facebooku poświęcona chłopcu ma już ponad 40 tys. członków, od kiedy została utworzona w niedzielę. "Nie ma już miejsca dla tego reżimu, po tym co zrobili Hamzie" - to niektóre z komentarzy na stronie. Angielska wersja strony ma ponad 3 tys. członków.
- Tortury są w Syrii czymś zwyczajnym i nie jest to coś nowego czy też budzącego zdziwienie. To co stanowi o wyjątkowości Hamzy, to jego wiek. To przecież było dziecko. - mówi "WP" ukrywający się w Damaszku prawnik Razan Zeitouneh, zajmujący się prawami człowieka. - To właśnie zszokowało wszystkich Syryjczyków, niezależnie od tego czy brali udział w protestach, czy też nie.
Nie wiadomo co się stało
Ciężko jest ustalić, co dokładnie stało się z chłopcem. Zagraniczni dziennikarze nie mogą wjechać do Syrii, bo odmówiono im wiz, a kilku nielicznych znajdujących się na terenie kraju nie może poruszać się swobodnie. Jednak, opierając się na informacjach rodziny, wiadomo, że chłopiec był częścią grupy protestujących 29 marca w mieście Jiza.
Rodzina nie miała żadnych informacji o dziecku, aż do środy, kiedy to w ich domu pojawili się przedstawiciele rządu i zażądali podpisania dokumentów kwitujących odbiór ciała pod warunkiem, że nie zostanie ono nikomu pokazane. Rodzina zgodziła się, ale zaskoczona ilością ran i ogólnym stanem ciała wezwała aktywistów, którzy nakręcili film z oględzin i zamieścili go w internecie.
Od soboty dochodzą informacje, że ojciec i najprawdopodobniej brat Hamzy zostali uwięzieni, a rodzina i krewni przestali odbierać telefony. Prywatna telewizja Al-Dunya popierająca reżim wyemitowała wypowiedź rządowego specjalisty, który stwierdził, że rany są bez wątpienia spreparowane.
Źródło: Washington Post
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com