Filipińscy śledczy po raz pierwszy przyznali, że kule wystrzelone przez policjantów, w czasie akcji odbijania zakładników porwanego autobusu, mogły dosięgnąć niektórych pasażerów. Pod koniec sierpnia niemal cały świat miał okazję oglądać nieudaną akcję filipińskich funkcjonariuszy.
Do porwania autobusu z chińskimi turystami doszło 23 sierpnia. Napastnikiem był 55-letni Roland Mendoza, który rok wcześniej został zwolniony ze służby w policji. Porwaniem chciał w desperacki sposób zaprotestować przeciwko zwolnieniu go z pracy.
Akcja policji - próba odbicia pojazdu - była kompromitacją filipińskich komandosów. Zginęło osiem osób z Honkongu, a także sam napastnik. Później policja sama przyznała, że źle przeprowadziła całą akcję.
Zabłąkane kule
Teraz filipińscy śledczy przyznali, że policja mogła postrzelić przypadkowo niektórych z porwanych. Mówiła o tym w czwartek sekretarz sprawiedliwości Leila de Lima. Jak podkreślała, eksperci są przekonani, że niektórych kul po prostu nie mógł wystrzelić napastnik.
Oficjalne wnioski ze śledztwa są oczekiwane w ciągu kilku następnych dni.
Źródło: bbc.co.uk, yahoo.com