W demonstracjach w obronie Aleksieja Nawalnego uczestniczyło "mało ludzi", natomiast "wielu ludzi" głosuje na prezydenta Władimira Putina - stwierdził w niedzielę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Oznajmił, że demonstracje bez zezwolenia są naruszeniem prawa.
- Wielu będzie teraz mówić, że na nielegalne akcje wyszło wielu ludzi. Nie, wyszło mało ludzi, a wielu ludzi głosuje na Władimira Putina - powiedział Dmitrij Pieskow w niedzielnym programie w telewizji państwowej Rossija 1.
Rzecznik Kremla mówił, że Rosjanie w zeszłym roku poparli w ogólnokrajowym głosowaniu zaproponowane przez Putina poprawki do konstytucji. "Jeśli zestawić cyfry" głosujących i protestujących to - jak stwierdził - można zdać sobie sprawę, "jak niewielu ludzi uczestniczy w protestach".
Pieskow przyznał, że protestujący "to także obywatele Rosji" i zapewnił, że szanuje wszystkie punkty widzenia. Wyraził się jednak "kategorycznie przeciwko udziałowi w akcjach sprzecznych z prawem". Nie mogą być one ocenione inaczej niż "naruszenie prawa" - oświadczył.
Zarzuty pod adresem ambasady USA
Przedstawiciel Kremla odniósł się również do apelu USA w sprawie protestów w obronie Aleksieja Nawalnego. Powiedział, że publikacje na stronie internetowej ambasady amerykańskiej (w Rosji - red.) na temat demonstracji były "w sposób pośredni absolutną ingerencją w sprawy wewnętrzne" Rosji. Stanowiły one "jawne poparcie naruszeń prawa, poparcie akcji odbywających się bez zezwolenia" - ocenił.
Ambasada w przededniu protestów opublikowała informację, skierowaną do obywateli amerykańskich w Rosji. Placówka apelowała o unikanie miejsc, gdzie miały odbyć się demonstracje, podkreślając, że "najprawdopodobniej nie zostaną one zatwierdzone przez władze". Ambasada informowała również o tym, kiedy i gdzie planują zebrać się protestujący w rosyjskich miastach i jakimi trasami będą przemierzać.
- Gdyby nasza ambasada (w USA - red.) postąpiła w taki sam sposób, kiedy w Stanach Zjednoczonych doszło do zamieszek, prawdopodobnie wywołałoby to w Waszyngtonie pewne uczucie dyskomfortu - stwierdził Pieskow, cytowany przez agencję RIA Nowosti.
Ponad 3,5 tysiąca zatrzymanych
W sobotnich protestach w obronie znanego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego wzięły udział w ponad stu miastach Rosji tysiące ludzi. Demonstracje były brutalnie pacyfikowane przez oddziały specjalne MSW, OMON.
Obrońcy praw człowieka poinformowali o bezprecedensowej liczbie zatrzymanych - ponad 3 tysiącach w całym kraju.
Nawalny został zatrzymany 17 stycznia, na lotnisku Szeremietiewo w Moskwie, po powrocie z Berlina, gdzie był leczony po próbie otrucia substancją typu nowiczok. Opozycjonista przebywa w moskiewskim areszcie śledczym Matrosskaja Tiszyna. Na początku lutego ma odbyć się posiedzenie sądu w jego sprawie. Chodzi o wyrok, który zapadł w 2014 roku, kiedy Nawalny został skazany na 3,5 roku więzieniu w zawieszeniu na pięć lat za domniemaną defraudację funduszy firmy Yves Rocher.
Federalna Służba Więzienna domaga się, by kara warunkowa została zamieniona na bezwzględne wykonanie kary. Z wnioskiem w tej sprawie zwróciła się do sądu.
Źródło: PAP, RIA Nowosti, tvn24.pl