Budują barykady, blokują drogi. Wenezuelczycy nie schodzą z ulic


Wenezuelska opozycja rozpoczęła blokowanie dróg w kraju, by zwiększyć presję na prezydenta Nicolasa Maduro. W starciach z policją, do jakich doszło w poniedziałek, zginęły 3 osoby. Prezydent wezwał opozycję do dialogu, ale poziom konfrontacji jest nadal wysoki.

W poniedziałek od rana demonstranci zbierali się w różnych punktach stolicy, a także w kilku innych miastach, w tym w Nueva Esparta na północy, Vargas obok stolicy czy Tachira na zachodzie. Używając gazu łzawiącego i gumowych kul policja rozpędziła tych, którzy ustawili niewielką barykadę na jednej z głównej ulic na wschodzie Caracas.

Żądają przedterminowych wyborów

Przeciwnicy prezydenta domagają się przeprowadzenia przedterminowych wyborów parlamentarnych w tym roku i ustąpienia Maduro ze stanowiska przed końcem jego kadencji, która upływa w grudniu 2018 roku. Opozycja zaapelowała do zwolenników, by zablokowali wielkie drogi w kraju, w tym główną autostradę prowadzącą do Caracas.

- Pokojowe demonstracje będą kontynuowane w całym kraju do czasu, aż Maduro zacznie przestrzegać konstytucji (...). Jeśli do końca dzisiejszego dnia nie będzie odpowiedzi ze strony skorumpowanych i handlujących narkotykami przywódców, ogłosimy nowe działania - ostrzegł przywódca opozycji Henrique Capriles. Rośnie bilans ofiar demonstracji, organizowanych od początku kwietnia. Ich liczba wzrosła do 24 czy 27 osób, według różnych źródeł. Z wyliczeń organizacji pozarządowej Foro Penal wynika, że zatrzymano prawie 800 osób.

W niedzielę siły bezpieczeństwa rozpędziły spontaniczny protest przeciwników Maduro w San Cristobal na zachodzie kraju.

W sobotę opozycja zorganizowała marsz milczenia w kierunku biskupstw w Caracas, a także w innych miastach, np. Maracaibo na północnym zachodzie, Barquisimeto na północnym wschodzie czy San Cristobal. Wielu uczestników protestów było ubranych na biało. W większości miast, oprócz Caracas, po raz pierwszy od trzech tygodni nie doszło do starć. - Tak, chcę wyborów teraz - oświadczył w niedzielę Maduro, nawiązując jednak do wyborów regionalnych, które miały się odbyć w grudniu ubiegłego roku, ale zostały przełożone, i samorządowych, które są planowane na 2017 rok.

Próby dialogu zakończone fiaskiem

Maduro ponowił apel do opozycji, aby wznowiła dialog, który jest zamrożony od grudnia ubiegłego roku, a także zwrócił się o pomoc do papieża Franciszka.

- Wzywam papieża Franciszka, aby towarzyszył nam w dialogu, gdyż w Rzymie oraz tutaj trwa spisek przeciwko wenezuelskim rozmowom - oznajmił. Rząd w Caracas oskarża Kościół, że działa na rzecz opozycji.

W niedzielę Peru zaproponowało mediacje w Watykanie z udziałem 12 krajów regionu. W ubiegłym roku rozmowy prowadzone przez Watykan i Unię Narodów Południowoamerykańskich (UNASUR) zakończyły się fiaskiem.

W poniedziałek rząd Wenezueli zaprzeczył także, jakoby przejął wenezuelską filię koncernu samochodowego General Motors, o czym 20 kwietnia informowała ta firma.

Siedmiu na 10 Wenezuelczyków chciałoby odejścia Maduro - wynika z sondażu Venebarometro. W wyniku poprzedniej fali protestów w 2014 roku według oficjalnych danych śmierć poniosły 43 osoby. Opozycji po prawie 20 latach lewicowej "rewolucji boliwariańskiej" prezydenta Hugo Chaveza, kontynuowanej nieudolnie przez jego następcę Nicolasa Maduro, sprzyja dziś zarówno ostry kryzys gospodarczy w kraju, jak i sytuacja polityczna w Ameryce Łacińskiej. Ostatni kryzys spowodowało przejęcie pod koniec marca przez Sąd Najwyższy Wenezueli uprawnień kontrolowanego przez opozycję parlamentu. Po trzech dniach sąd wycofał się z tego, ale nie zapobiegło to nowej fali gwałtownych protestów.

Autor: kg,mm/sk / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: