Postkomuniści i Turcy będą rządzić Bułgarią


Parlament Bułgarii zatwierdził w środę rząd eksperta finansowego Płamena Oreszarskiego. Gabinet powstał w wyniku porozumienia między lewicową Koalicją na rzecz Bułgarii i zrzeszającym mniejszość turecką Ruchem na rzecz Praw i Swobód (DPS).

Za rządem głosowało 120 deputowanych z tych ugrupowań. Przeciwko było 97 posłów z centroprawicowej partii GERB, a deputowani nacjonalistycznej partii Ataka nie wzięli udziału w głosowaniu. W rządzie znaleźli się zarówno przedstawiciele ugrupowań politycznych jak i pozapartyjni fachowcy.

"Symbol przewidywalności"

Według Oreszarskiego, byłego ministra finansów, do podstawowych zadań nowego rządu będzie należało umocnienie demokracji i przezwyciężenie podziałów w społeczeństwie, a także odbudowa gospodarki oraz stworzenie długoterminowej koncepcji rozwoju ekonomicznego kraju.

W trakcie debaty przed głosowaniem Sergej Staniszew, lider postkomunistycznej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP), która wchodzi w skład Koalicji na rzecz Bułgarii, uznał rząd Oreszarskiego za "symbol przewidywalności, zaangażowania społecznego państwa oraz gotowości do dialogu". Oreszarski zwrócił uwagę w swym wystąpieniu na trudną sytuację gospodarczą kraju "po czterech latach woluntarystycznej polityki" i na konieczność podjęcia pilnych działań, przede wszystkim w energetyce i sferze socjalnej. - Należy przywrócić państwu rolę koordynatora w gospodarce, powinno ono wspierać biznes, gwarantując mu swobodę, a także powinno ściśle kontrolować działalność monopolistów. Należy stworzyć długoterminową wizję rozwoju kraju - podkreślił.

Postkomuniści, Turcy, eksperci

Szczegóły programu rządowego będą przedstawione za kilka tygodni po zapoznaniu się członków nowego gabinetu z rzeczywistym stanem gospodarki i finansów kraju. W środę posłom przedstawiono tylko 15-stronicowy dokument z zamierzeniami rządu. Oreszarski podkreślił, że dokument ten może zostać uzupełniony o propozycje przedstawiane przez różne siły parlamentarne i pozaparlamentarne. Wicepremierem i ministrem sprawiedliwości w gabinecie Oreszarskiego została Zinaida Złatanowa, przedstawicielka UE w Bułgarii od 2008 roku do kwietnia obecnego roku. Nie należy ona do żadnej partii. Nie jest również formalnie związany z rządzącą koalicją nowy szef MSW Cwetlin Jowczew, dawny szef Państwowej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego, a do kwietnia szef gabinetu prezydenta Bułgarii Rosena Plewnelijewa. Pozapartyjnym ekspertem jest również minister finansów Petyr Czobanow, dawny szef Państwowej Komisji Nadzoru Finansowego i pozarządowej Agencji Gospodarczego Prognozowania i Rozwoju. Przedstawicielami partii są natomiast ministrowie: spraw zagranicznych - Kristian Wigenin (BSP), obrony - Angeł Najdenow (BSP), pracy i polityki społecznej - Hasan Ademow (DPS) oraz środowiska - Iskra Michajłowa (DPS).

"Rząd 40 proc."?

Obserwatorzy polityczni oceniają, że szanse rządu Oreszarskiego na realizację celów i przetrwanie czteroletniej kadencji są umiarkowane. Socjolog Andrej Rajczew uważa, że wynoszą one 40 proc. Większość obserwatorów nie wyklucza, że gabinet może upaść pod naciskiem ulicznych protestów już zimą, jeżeli nie nastąpi zapowiedziana regulacja cen energii. - Ulica tylko czeka, by rząd nie podjął pilnych kroków w energetyce, wymiarze sprawiedliwości, sprawach wewnętrznych i systemie ochrony zdrowia - przestrzegł politolog Antonij Todorow. W przeprowadzonych 12 maja przedterminowych wyborach parlamentarnych w Bułgarii zwyciężyła centroprawicowa partia GERB, jednak nie uzyskała wystarczającej większości, by móc samodzielnie utworzyć rząd. Gabinet tego ugrupowania, kierowany przez Bojko Borysowa, podał się w lutym do dymisji pod naciskiem ulicznych protestów przeciwko wysokim cenom energii.

Autor: //gak / Źródło: PAP