Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie, uczestniczące w koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu, odegrały czołową rolę w ostatnich nalotach lotniczych na pozycje IS w Syrii - oświadczył Pentagon.
Rzecznik Pentagonu John Kirby powiedział, że 10 z 16 samolotów, które ostrzelały w środę wieczorem pozycje IS, było maszynami tych krajów arabskich.
- Zrzuciły one 80 proc. z ogółu użytych materiałów wybuchowych - dodał rzecznik.
Jak zastrzegł, samoloty amerykańskie zrzuciły 18 z 23 bomb, ale kraje arabskie użyły potężniejszych pocisków.
Kirby zastrzegł, że jest za wcześnie, by ocenić, iż koalicja "pokonuje" Państwo Islamskie. Wskazał, że ugrupowanie to, nawet po nalotach w Syrii i Iraku, dysponuje finansami, ochotnikami i bronią.
- Wciąż mają w bliskim zasięgu finansowanie, wciąż mają masę ochotników, masę broni i pojazdów i są zdolni do przemieszczania się - powiedział rzecznik.
Zginęli cywile?
John Kirby zapewnił, że armia amerykańska bada doniesienia, jakoby w nalotach w Syrii zginęli cywile. Informacje takie podało opozycyjne Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, według którego ofiarami mogły być żony i dzieci bojowników.
Rzecznik oświadczył, że nie ma "wiarygodnych" doniesień na ten temat. Wskazał, że Stany Zjednoczone nie mają ludzi w terenie w Syrii, stąd też potwierdzenie ewentualnych ofiar cywilnych zajmie pewien czas.
Międzynarodowa koalicja, której przewodzą Stany Zjednoczone i w której skład wchodzi m.in. pięć państw arabskich (prócz ZEA i Arabii Saudyjskiej - Katar, Bahrajn i Jordania), rozpoczęła w tym tygodniu bombardowania pozycji IS w Syrii.
Tymczasem USA i Francja atakują z powietrza pozycje Państwa Islamskiego w Iraku.
Autor: MAC//plw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: USAF