Cyberataki, sabotaż, eksplozje rakiet, egzekucje. "NYT": USA wdrożyły tajny program

Ćwiczenia rakietowe Korei Północnej niepokoją państwa sąsiednie | KCNA

Stany Zjednoczone mają tajny program ataków cybernetycznych i elektronicznych, który miał uszkadzać północnokoreańskie pociski w trakcie ich odpalania - wynika z dziennikarskiego śledztwa przeprowadzonego przez "New York Timesa". Skuteczność programu jest jednak trudna do określenia, a jego przyszłość zależy teraz od nowego prezydenta Donalda Trumpa.

Według dziennikarzy "NYT", w grudniu 2013 roku gen. Martin E. Dempsey zaanonsował program nowych rodzajów działań przeciwko wrogom USA. Prezydent USA Barack Obama nakazał wówczas Pentagonowi nasilenie ataków elektronicznych i cybernetycznych wymierzonych w program rakietowy Korei Północnej. Liczono na sabotowanie prób rakietowych poprzez uszkadzanie pocisków tuż przed lub w trakcie startu.

Seria niepowodzeń Pjongjangu

Choć wojskowy nie wskazał wówczas wprost Korei Północnej jako celu tych ataków, w wydanym przez niego dokumencie, najpewniej nieprzypadkowo, zamieszczona została mapa z widoczną rakietą lecącą z terytorium Korei Północnej do USA.

Niedługo później, jak przypomina "New York Times", wiele północnokoreańskich rakiet wojskowych zaczęło eksplodować, zbaczać z kursu, rozczłonkowywać się w locie i spadać do morza. Zwolennicy cyberataków byli przekonani, że amerykański program antyrakietowy właśnie zyskał nowy wymiar i opóźniono o kilka lat nadejście dnia, w którym Korea Północna będzie zdolna zagrozić Amerykanom swoją bronią nuklearną.

Inni eksperci byli jednak sceptyczni wobec nowego podejścia, twierdząc, że za katastrofy rakiet mogły równie dobrze odpowiadać wady produkcyjne, sabotaż niezadowolonych pracowników czy zwykła niekompetencja. Zwłaszcza że Korea Północna testowała akurat nowe, zaawansowane technologie, jak choćby rakiety wielostopniowe, których testy zawsze obarczone są wyższym ryzykiem niepowodzenia.

"NYT": Amerykanie pogłębili problemy

"New York Times" spróbował w związku z tym ustalić skuteczność działań Pentagonu w oparciu o dostępne dane oraz rozmowy z przedstawicielami administracji Baracka Obamy i Donalda Trumpa. Jak ustalono, według wszelkiego prawdopodobieństwa działania Amerykanów rzeczywiście przyczyniły się do nasilenia problemów Pjongjangu. Świadczyć o tym miała przede wszystkim skala awarii - próby z wykorzystaniem pocisków pośredniego zasięgu Musudan zakończyły się niepowodzeniem w 88 proc. przypadków.

Jesienią 2016 roku media informowały także o rozpoczęciu na polecenie Kim Dzong Una śledztwa, mającego ustalić, czy Stany Zjednoczone sabotowały wystrzelenia północnokoreańskich rakiet. Później, pod koniec lutego 2017 roku, dokonano egzekucji wysokich rangą przedstawicieli sił bezpieczeństwa.

Jak jednak zwraca uwagę amerykańska gazeta, działania przeciwko Korei Północnej przypominają o najbardziej zaawansowanym przypadku użycia cyberataków, których celem były instalacje nuklearne Iranu. Nawet tamte ataki miały jednak ograniczoną skuteczność i po kilku latach powodzeń zostały wykryte i zneutralizowane przez Irańczyków.

Tymczasem Korea Północna ma być znacznie trudniejszym celem. Jej rakiety odpalane są z wielu miejsc na terenie całego kraju, a także krążą na kołowych platformach - w rezultacie ustalenie bieżącej lokalizacji pocisków i zaatakowanie jest bardzo trudne. Co więcej, seria niepowodzeń się skończyła - w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy Pjongjangowi udało się z sukcesem wystrzelić trzy pociski średniego zasięgu i zapowiada on, że kończone są przygotowania do pierwszego wystrzelenia pocisku międzykontynentalnego.

Wachlarz możliwości USA

Ze śledztwa "New York Timesa" wynika, że Stany Zjednoczone w rzeczywistości wciąż nie posiadają zdolności skutecznego przeciwstawiania się północnokoreańskim programom: rakietowemu i nuklearnemu. Tymczasem wynikające z nich zagrożenia stwarzają tak duże niebezpieczeństwo, że Barack Obama, opuszczając urząd prezydenta, ostrzegł swojego następcę, że ta kwestia może się stać najpilniejszym problemem, z którym będzie on musiał się zmierzyć.

Jak analizuje "New York Times", USA posiadają cały wachlarz możliwości przeciwko Korei Północnej, wszystkie one są jednak dalekie od ideału. Prezydent może nakazać eskalację działań cybernetycznych i elektronicznych Pentagonu, ale nie gwarantuje to sukcesu. Może również rozpocząć negocjacje z Pjongjangiem w celu zamrożenia jego programu rakietowej i nuklearnego, jednak to nie usunie niebezpieczeństwa, a jedynie odwlecze problem.

Kolejną opcją byłby bezpośredni atak rakietowy na instalacje północnokoreańskie, który rozważany miał być już przez Baracka Obamę, ale szansa jednoczesnego zniszczenia wszystkich celów jest niewielka, a w innym razie USA ryzykują kontruderzeniem z Korei Północnej. Trump może wreszcie wywierać presję na Chinach, by pozbawiły Pjongjang swojego wsparcia, jednak Pekin od lat powstrzymuje się od działań, które mogłyby doprowadzić do upadku reżimu w tym państwie.

W pierwszych dniach marca na dwóch spotkaniach parlamentarzystów, zajmujących się bezpieczeństwem narodowym, wszystkie te opcje były rozważane, a rezultaty rozmów mają wkrótce trafić na biurko prezydenta USA i jego doradców.

Co zdecyduje Trump?

Według zwolenników inwestowania w cyberataki przeciwko Korei Północnej, Waszyngton nie ma jednak obecnie realnej alternatywy dla prób zdalnego manipulowania przy jej systemach rakietowych. Pjongjang już zdobył technologie produkowania broni atomowej, zaś otwarty atak przeciwko niemu jest niezwykle ryzykowny. W związku z tym największe nadzieje zapewnia zdolność przeszkadzania w wystrzeliwaniu rakiet przez Koreę Północną, tym samym eliminując zagrożenie jej atakami rakietowymi.

Jak zauważa amerykańska gazeta, otwarte pozostaje jednak pytanie, jaką politykę przyjmie nowy prezydent USA. Donald Trump początkowo sygnalizował swoje przekonanie do agresywnej odpowiedzi na zagrożenia płynące z Korei Północnej. W trakcie swojej kampanii prezydenckiej głośno narzekał również, że USA są "zacofane w cyberprzestrzeni", pomimo że wydawane na nią były już miliardy dolarów.

Będąc prezydentem, Trump musi więc podjąć decyzję, czy chce działania w tym zakresie nasilić, czy ograniczyć. Póki co, na styczniową zapowiedź przeprowadzenia przez Pjongjang pierwszego testu rakiety międzykontynentalnej zdolnej sięgnąć terytorium USA, odpowiedział enigmatycznie na Twitterze: "To się nie wydarzy!".

North Korea just stated that it is in the final stages of developing a nuclear weapon capable of reaching parts of the U.S. It won't happen!— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 2 stycznia 2017

Jak ostrzegają eksperci, rozwinięcie programu cybernetycznego wymierzonego w zdolności do uderzeń atomowych Korei Północnej może jednak przynieść niebezpieczne efekty uboczne. Może to bowiem wysłać sygnał do Rosji i Chin, że im również wolno na takie działania, których celem w tym przypadku mogłyby się stać Stany Zjednoczone.

Tymczasem według części strategów, instalacje nuklearne powinny być w ogóle wyłączone z listy akceptowanych celów ataków cybernetycznych. Wynika to z założenia, że jeżeli jakieś państwo atomowe mogłoby nabrać przeświadczenia, że jest zdolne "wyłączyć" kontrolę przeciwnika nad jego bronią atomową, mogłoby to zachęcić je do przeprowadzenia uderzenia wyprzedzającego.

Autor: mm\mtom/jb / Źródło: New York Times, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego:  | KCNA