Prof. Andrzej Nowak, doradca prezydenta Karola Nawrockiego, wziął udział w środowym spotkaniu w kompleksie niemieckiego parlamentu, zorganizowanym przez Alternatywę dla Niemiec (AfD). Zapewnia, że był tam jako osoba prywatna. W rozmowie z reporterką TVN24 podkreślił, że "warto rozmawiać na temat trudnej historii polsko-niemieckiej z tymi siłami politycznymi, jakie są w Niemczech". W swoim wystąpieniu mówił m.in., że Polskę i Niemcy łączy "tysiąclecie sąsiedztwa, w którym wcale nie przeważa wrogość i nienawiść" i przestrzegł przed "imperializmami, które porozumiewają się ze sobą kosztem słabszych państw".
AfD - co to za partia?
AfD jest obecnie drugą siłą polityczną w Niemczech. W ostatnich wyborach parlamentarnych, w lutym tego roku, zdobyła 20,8 proc. głosów, co było jej najlepszym rezultatem w historii. W połowie września w wyborach samorządowych w Nadrenii Północnej-Westfalii, zdobyła 16,5 proc. głosów. Oznacza, że potroiła swoje notowania w tym landzie i zyskuje wyborców na zachodzie kraju - dotąd większość jej wyborów pochodziło z krajów związkowych we wschodnich Niemczech.
AfD jest partią sceptyczną wobec UE. Jej liderka Alice Weidel nie wykluczała zorganizowania referendum w sprawie wyjścia Niemiec z unijnych struktur, jeśli doszłaby do władzy. Partia jest przeciwna walucie euro, opowiada się za zamknięciem granic dla imigrantów, kwestionuje rolę człowieka w zmianach klimatycznych i jest za budowaniem nowych elektrowni węglowych i jądrowych. Jest też za wycofaniem z Niemiec wojsk amerykańskich i usunięcia z kraju amerykańskiej broni atomowej, sprzeciwia się również rozszerzaniu NATO i Unii Europejskiej na wschód - wyliczał w swojej analizie niemiecki nadawca publiczny "Deutche Welle".
W maju tego roku niemiecki kontrwywiad (BfV) uznał AfD za organizację ekstremistyczną, która zagraża demokracji. Taka decyzja umożliwia władzom stosowanie niejawnych metod monitorowania działalności partii. Według kontrwywiadu AfD nie uważa obywateli Niemiec pochodzących z krajów, gdzie dominują muzułmanie, za równych członków narodu niemieckiego. "Koncepcja narodu oparta na pochodzeniu etnicznym i rodowym, która dominuje w partii, nie jest zgodna z wolnym porządkiem demokratycznym" - stwierdzono. Wcześniej za ekstremistyczną uznano młodzieżówkę AfD oraz jej struktury w trzech landach: Turyngii, Saksonii i Saksonii-Anhalcie.
Największe niemieckie partie polityczne od lat izolują AfD na krajowej scenie, zarzucając jej działaczom radykalizm i populizm, a także utrzymywanie kontaktów z Rosjanami.
AfD - stosunek do Rosji
AfD jest za poprawą relacji z Rosją, nie zważając na agresję Rosji przeciwko Ukrainie - pisał w swojej analizie programu partii "Deutche Welle". "Zimna wojna się skończyła. USA pozostają naszym partnerem. Rosja powinna nim zostać. Dlatego AfD opowiada się za zakończeniem sankcji i poprawą stosunków z Rosją" - cytuje jego fragment portal. Partia opowiada się za wznowieniem importu rosyjskiego gazu do Niemiec, a Alice Weidel zapowiadała przed wyborami parlamentarnymi, że jej ugrupowanie uruchomi ponownie gazociąg Nord Stream.
Dużym echem odbiła się publikacja tygodnika "Der Spiegel" o powiązaniach tej partii z Moskwą. Dziennikarze tygodnika, powołując się na informacje od jednej z zachodnich agencji wywiadowczych, twierdzili że jesienią 2022 roku na Kremlu powstał manifest Alternatywy dla Niemiec, czyli opracowanie przyszłości partii, mające doprowadzić do jej dominacji na wszystkich szczeblach polityki. Wskazali na transfery pieniężne z Rosji i odkrycie w otoczeniu polityka AfD osoby, która jest podejrzana o szpiegowanie na rzecz Chin.
AfD jest przeciwko kontynuowaniu pomocy wojskowej dla Ukrainy. Alice Weidel mówiła, że "Niemcy powinny być neutralnym pośrednikiem w konfliktach międzynarodowych", a współlider partii Tino Chrupalla, wskazywał, że Niemcy nie powinny już wydawać pieniędzy na obce wojny.
AfD - stosunek do Polski i historii
W czerwcu 2023 roku Alice Weidel zamieściła w serwisie X komentarz do sondażu, według którego jej partia cieszyła się w byłej NRD (bez Berlina) poparciem na poziomie 32 proc. Weidel użyła jednak terminu "Mitteldeutschland" (środkowe Niemcy), a nie Ostdeutschland (wschodnie Niemcy). Komentarz ten wywołał wówczas oburzenie polskich internautów i polityków. Część ekspertów zwracało jednak uwagę, że samo określenie "Mitteldeutschland" nie ma automatycznie rewizjonistycznej konotacji i jest w Niemczech powszechnie używane.
Kolejne kontrowersje wzbudził jeden z wywiadów z 2024 roku. Weidel wyznała w nim, że wzbrania się przed stosowaniem polskiej nazwy miasta - Głubczyce. "Weidel to górnośląskie nazwisko, moja rodzina ze strony ojca pochodzi z Leobschuetz. Zawsze wzbraniałam się przed sprawdzeniem polskiej nazwy tego miasta i nazywania go inaczej. Mój ojciec miał straszne dzieciństwo, stracił rodziców i brata" - cytował jej słowa z magazynu "Der Eckart" portal Deutche Welle. "Kiedy Weidel de facto mówi, że odmawia uznania polskiej nazwy miasta, w którym urodził się jej ojciec, podważa granice wytyczone po 1945 roku i sprzeciwia się pojednaniu z Polską, a tym samym podstawowej zasadzie pokojowego współistnienia w Niemczech" - komentował w "Die Welt" Jens-Christian Wagner, profesor historii na Uniwersytecie w Jenie i dyrektor Fundacji Miejsc Pamięci Buchenwald i Mittelbau-Dora.
Ale szerokim echem odbiły się też wypowiedzi innych polityków AfD w sprawach historycznych. I tak parlamentarzysta ugrupowania Maximilian Krah wiosną 2024 roku w wywiadzie dla włoskiej gazety "La Repubblica" przekonywał, że nie wszyscy członkowie SS byli automatycznie przestępcami. W 2021 roku zaś współzałożyciel tej partii Alexander Gauland powiedział, że zawarcie w 1939 roku paktu Ribbentrop-Mołotow przez hitlerowskie Niemcy i rządzony przez Stalina ZSRR, było "decyzją politycznie realistyczną i słuszną" dla własnego przetrwania, której konsekwencje były jednak "straszne dla Polski". Zasugerował również, że to Polska ponosi winę za porozumienie Stalina z Hitlerem, ponieważ "nie chciała na swoim terytorium tolerować wojsk sowieckich". Na słowa te zareagował ambasador Niemiec w Polsce Arndt Freytag von Loringhoven. "Nikt nie powinien kwestionować faktów historycznych: W przypadku paktu Ribbentrop-Mołotow agresorami były Niemcy i Związek Radziecki, Polska była ofiarą tego perfidnego porozumienia" - napisał w mediach społecznościowych.
Na początku 2024 roku na ulice 100 niemieckich miast wyszło nawet 1,5 miliona osób. Była to reakcja na doniesienia dziennikarzy śledczych, którzy udokumentowali tajne spotkanie skrajnej prawicy, w tym polityków AfD, w podberlińskim Poczdamie. W listopadzie 2023 mieli dyskutować o przymusowych przesiedleniach osób obcego pochodzenia, nawet tych z niemieckim obywatelstwem. - To, co robi AfD, przypomina mi rok 1933 i jeśli teraz nie będziemy głośno, to potem nie będziemy mogli powiedzieć: "och, nic o tym nie wiedzieliśmy" - mówiła jedna z protestujących. - Kiedyś winiliśmy naszych rodziców i dziadków za to, że milczeli. Nie rozumieliśmy, jak to możliwe, że NSDAP rozkwitło. Teraz jest czas, żeby zareagować - podkreślał kolejny protestujący.
Partia nie zamierza za to wracać do podnoszonego przez polską prawicę tematu reparacji. - Dlaczego żądacie jeszcze reparacji? - pytał już w 2017 roku w rozmowie z reporterem TVN24 Alexander Gauland. - Tak, mocno ucierpieliście, ale dostaliście w zamian część naszych ziem. My to uznaliśmy i tym samym ten temat trzeba zamknąć. Bo jeśli wy zgłosicie się z reparacjami, to przyjdą do nas Grecy i inne państwa, z którymi nigdy nie podpisywaliśmy traktatów pokojowych, tak jak z wami - zaznaczył.
Stosunek polskich polityków do AfD
Podczas jednej z debat przed ostatnimi wyborami prezydenckimi w Polsce kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen stwierdził, że AfD "to najbardziej propolska partia w tym momencie w Niemczech". Z kolei w 2024 roku, po wyborach do Parlamentu Europejskiego, troje europosłów wybranych z ramienia Konfederacji: Sławomir Tyszka, Ewa Zajączkowska-Hernik i Marcin Sypniewski, dołączyli do utworzonej przez AfD grupy Europa Suwerennych Narodów.
W styczniu tego roku na wiecu AfD przemówił Elon Musk, który bardzo mocno zaangażował się we wspieranie tej partii przed wyborami. Przekonywał, że Niemcy "za bardzo skupiają się na przeszłych winach", a "dzieci nie powinny odczuwać winy z powodu grzechów swoich ojców, a nawet swoich dziadków". Jego słowa skomentował wówczas premier Donald Tusk twierdząc, że "brzmiały aż nazbyt znajomo i złowieszczo".
Autorka/Autor: Paulina Borowska//am
Źródło: tvn24.pl, "Deutche Welle", PAP, "Guardian", "Die Welt"
Źródło zdjęcia głównego: Jacob Schröter/dpa/PAP/EPA