Poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski znajdował się w grupie ponad 470 osób płynących we wrześniu statkami Globalnej Flotylli Sumud (GSF) do Strefy Gazy z pomocą humanitarną. Morski konwój został przechwycony w ubiegłym tygodniu w nocy ze środy na czwartek na wodach międzynarodowych przez izraelską marynarkę wojenną. Przejęto 42 jednostki, a ich załogi sprowadzono do Izraela, zatrzymano, przewieziono do więzienia, a później deportowano.
W "Faktach po Faktach" w TVN24 poseł KO mówił o tym, dlaczego zdecydował się ruszyć w ten rejs.
- Od wielu miesięcy, oglądając potworne obrazki ze Strefy Gazy i widząc niemoc czy słowa ubolewania w świecie polityki - nie mam na myśli tylko polskiego rządu, ale całego świata, który przyglądał się i robił za mało lub legitymizował to, co się dzieje - miałem poczucie wielkiej frustracji i rozczarowania. Dlatego bez zastanowienia popłynąłem, ponieważ uznałem, że trzeba zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby doprowadzić do zakończenia tego ludobójstwa - mówił Sterczewski.
Moment przechwycenia statku. "Mniej więcej 70 mil morskich od brzegu"
Poseł opisywał też moment, w którym doszło do przechwycenia jego statku przez izraelskie wojsko. - Było to mniej więcej 70 mil morskich (koło 130 kilometrów - przyp. red.) od brzegu Strefy Gazy na wodach międzynarodowych - powiedział.
- Spodziewaliśmy się, że to wojsko izraelskie będzie straszne profesjonalne. Tymczasem byli raczej tacy ślamazarni. Pół godziny próbowali w ogóle na ten statek wejść. Tym niemniej ich zastraszania, ataki dronami i potem traktowanie nas w więzieniu, nie było skuteczne - w takim sensie, że próbowali nas wystraszyć, ale widząc, że my się nie boimy, to sami tracili cierpliwość - opowiadał.
Co się działo, gdy uczestnicy rejsu trafili w ręce izraelskich żołnierzy? - Byliśmy okradzeni z naszych ubrań, z naszych powerbanków i tak dalej. Zostaliśmy przetransportowani do portu w Aszdod - powiedział Sterczewski.
Dodał, że zatrzymanych próbowano "zmusić o podpisania nieprawdy". - Że przyznajemy się do działania w ramach jakichś organizacji terrorystycznych, czy że złamaliśmy prawo Izraela przekraczając jego granice - wyjaśniał. Dodał, że nie podpisał takiego dokumentu.
Po tym - mówił poseł - uczestnicy flotylli zostali przetransportowani do więzienia.
Sterczewski ukarany przez klub. "To jest trochę żart"
Gość TVN24 odniósł się też do kary finansowej, jaką władze klubu nałożyły na niego za nieusprawiedliwioną nieobecność na posiedzeniach Sejmu od września, gdy był uczestnikiem flotylli.
Dopytywany, jaka to dokładnie kara, odparł, że "z tego, co mu się wydaje, to jest 800 złotych". - Wydaje mi się, że to jest trochę żart i trochę błąd PR-owy klubu. Dziwię się, że ktoś się na to decyduje - powiedział.
Według niego "jeżeli chcemy przekonać młodych ludzi, żeby głosowali na nas w wyborach, to musimy działać zgodnie z tym, jak młodzi ludzie protestują, wyrażają solidarność z Palestyńczykami". - To jest to, czego moje pokolenie oczekuje - ocenił.
- Zwracamy uwagę, że to jest największa tragedia za naszego życia i pouczania od polityków, czy od klubu, traktujemy jako przykry żart. Trudno to komentować - dodał.
Na pytanie, czy zamierza opuścić klub KO, zaznaczył, że "nie, absolutnie".
- Zwracam uwagę, że to nie o mnie chodzi. To chodzi o to, że nasza polityka powinna być konsekwentna, poważna, spójna. A w sytuacji, kiedy jeden reżim krytykujemy - i bardzo słusznie - a na drugi przymykamy oko, wówczas narażamy się na ryzyko krytyki, hipokryzji - ocenił.
"Minister Sikorski będąc adwokatem Netanjahu osłabia w ten sposób naszą linię"
Sterczewski został też zapytany o swoje słowa z konferencji po powrocie do kraju, kiedy mówił o rozczarowaniu postawą szefa MSZ, wicepremiera Radosława Sikorskiego.
Co dokładnie rozczarowało posła? - Przykro mi, że w czasie, kiedy jeden Radosław Sikorski na arenie międzynarodowej potrafi być silny, odważny i wypominać Rosji jej winy, jej zbrodnie wojenne, jest takim ministrem, z którego jesteśmy dumni, z drugiej strony ta sama osoba potrafi na zbrodnie Izraela odwracać oczy, potrafi je legitymizować - wyjaśniał gość TVN24.
- Zamiast nas wesprzeć i powiedzieć, że słusznie, że jako grupa aktywistów, cywilów, staramy się zakończyć to ludobójstwo i zwrócić uwagę świata na ważną sprawę, szydził w internecie - dodał. Jego zdaniem "jeśli staramy się jako Polska być oskarżycielem wobec Putina, i bardzo słusznie, to minister Sikorski będąc adwokatem (Benjamina) Netanjahu osłabia w ten sposób naszą linię, naszą wiarygodność". - Uważam, że to jest niepotrzebne i liczymy tu na zmianę - dodał.
Autorka/Autor: akr/tr
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24