Pacjent w szpitalu w Tromso umierał i jedynym, co mogło go uratować, było płucoserce z odległego o 800 kilometrów szpitala w Trondheim. Sprawa wydawała się beznadziejna, bo transport urządzenia do chorego normalnymi sposobami zająłby wiele godzin, na co nie było czasu. Na pomoc przyszło wojsko, dysponujące najszybszymi samolotami w Norwegii.
Na pomysł poproszenia o pomoc sił zbrojnych wpadli lekarze z Tromso. - Zgodzili się pomóc bez żadnych zbędnych pytań. Chcieli tylko wiedzieć, jakie wymiary ma urządzenie. 40 minut później leciał do nas F-16 - powiedział gazecie „Adresseavisen” dr Anders Wetting-Carlsen.
Na ratunek zamiast na ćwiczenia
Lotnictwo wojskowe mogło pomóc tak szybko, bo w bazie Orland obok Trondheim akurat szykowała się do startu na ćwiczenia para myśliwców. F-16 miały lecieć na południe kraju, ale plany zmieniono. - Pomyśleliśmy, że to tak ważna sprawa, iż powinniśmy pomóc - powiedział gazecie dowódca 338. Dywizjonu Myśliwskiego Bjorge Kleppe.
Urządzenie szybko przewieziono ze szpitala do bazy i załadowano do F-16. Myśliwiec ma luki na elektronikę, w których można też w sytuacjach nadzwyczajnych upchnąć trochę bagażu, ale płucoserce w tym wypadku umieszczono w specjalnym, podwieszonym zasobniku transportowym.
Po załadowaniu płucoserca myśliwiec szybko wystartował i ruszył na północ. Nie mógł jednak dolecieć do samego Tromso, bo nie ma tam odpowiedniego lotniska. Wylądował więc w bazie Bodo, mniej więcej w połowie drogi. Liczącą 400 km trasę F-16 pokonał w 25 minut. Dalej płucoserce jechało karetką. Ostatecznie urządzenie trafiło do pacjenta na czas i udało się go uratować.
- To bardzo miłe móc zrobić coś dla społeczeństwa. Większość naszej pracy nie jest widoczna, więc to fajne, że ludzie widzą, iż możemy szybko pomóc - stwierdził Kleppe.
Autor: mk/ja / Źródło: norwaynews.com
Źródło zdjęcia głównego: forsvaret.no