Ubiegły tydzień był zły dla wolności słowa w Polsce, kraju, który określa się jako jednego z najbliższych sojuszników Stanów Zjednoczonych w Europie – pisze w komentarzu redakcyjnym "Washington Post". Amerykański dziennik zwraca uwagę na protest niezależnych mediów przeciw proponowanej przez rząd daninie od reklam, zarzuty wobec Marty Lempart oraz wyrok warszawskiego sądu, który nakazał historykom badającym Holokaust w Polsce przeprosić za informacje podane w książce "Dalej jest noc". #PisząoPolsce.
W ubiegłą środę wiele mediów w Polsce zawiesiło nadawanie programów i publikowanie treści na swoich portalach w związku z proponowaną przez rząd daniną od reklam. "Jest to po prostu haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media" – oświadczono w liście otwartym skierowanym do rządu i liderów ugrupowań opozycyjnych. Dodatkowe obciążenie nazywane jest "składką", a wprowadzane jest pod pretekstem epidemii COVID-19.
"Ubiegły tydzień był zły dla wolności słowa w Polsce"
Między innymi o kwestii protestu niezależnych mediów pisze we wtorkowym komentarzu redakcyjnym dziennik "Washington Post". "Ubiegły tydzień był zły dla wolności słowa w Polsce, kraju, który określa się jako jednego z najbliższych sojuszników Stanów Zjednoczonych w Europie" – pisze gazeta.
"WaPo" zwraca uwagę, że kampania polskiego rządu przeciw pluralizmowi mediów nabrała tempa po tym, jak Andrzej Duda z niewielką przewagą wygrał lipcowe wybory prezydenckie. "Od tego czasu państwowy koncern naftowy wykupił kilkanaście dzienników regionalnych oraz 120 lokalnych tygodników od niemieckiego właściciela, podążając wzorem autorytarnego rządu Węgier, który dzięki takim zakupom uciszył krytyczne [wobec siebie-red.] media" – czytamy.
"Washington Post" nawiązuje do zakupu przez PKN Orlen grupy Polska Press, która stoi na czele grupy kapitałowej, działającej głównie na 15 rynkach lokalnych w Polsce. Wydaje 20 dzienników regionalnych, blisko 120 tygodników lokalnych oraz prasę bezpłatną. Sprzedaje powierzchnię reklamową w prasie i internecie oraz świadczy usługi poligraficzne. Do grupy należą drukarnie oraz witryny online.
Amerykański dziennik pisze, że zaproponowana przez rząd Zjednoczonej Prawicy danina jest wymierzona w niezależne media. "Duże organizacje takie jak należący do amerykańskiego właściciela TVN czy Gazeta Wyborcza musiałyby płacić podatek w wysokości 15 procent od dochodów z reklam, co ograniczałoby ich możliwości do finansowania przekazów informacyjnych" – zauważa gazeta.
"W liście wystosowanym przez 43 media, które wzięły udział w środowym proteście, podatek nazwano 'po prostu haraczem', który może doprowadzić do zamknięcia prywatnych mediów, w momencie gdy rząd finansuje państwowych nadawców, zamieniając ich w organy propagandowe" – pisze "WaPo".
"Washington Post" o zarzutach dla Marty Lempart
Waszyngtońska gazeta zwraca uwagę, że tego samego dnia, którego doszło do protestu mediów, "liderce ruchu, który przewodził demonstracjom przeciwko nowym drakońskim przepisom antyaborcyjnym postawiono liczne zarzuty".
W środę Prokuratura Okręgowa w Warszawie przedstawiła jednej z liderek Strajku Kobiet Marcie Lempart zarzuty "popełnienia przestępstwa znieważenia funkcjonariuszy Policji poprzez wykonanie gestu splunięcia oraz kierowanie wobec nich słów wulgarnych, tj. czynu z art. 226 par. 1 Kodeksu karnego, a także sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób poprzez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego, tj. czynu z art. 165 par. 1 pkt 1 kk".
Prokuratura zarzuca Lempart również popełnienie występku publicznego pochwalania przestępstw polegających na niszczeniu fasad budynków (wypowiedzi z wywiadu przeprowadzonego na antenie Radia ZET 26 października 2020 roku) oraz złośliwym przeszkadzaniu publicznemu wykonywaniu aktów religijnych w Kościele katolickim. Jest to czyn opisany w art. 255 par. 3 Kodeksu karnego.
"Sprawa karna wymierzona w Martę Lempart była reakcją na masowe protesty, które wybuchły po tym, jak Trybunał Konstytucyjny – wcześniej obsadzony przez Prawo i Sprawiedliwość - niemal całkowicie zakazał aborcji" – pisze "Washington Post".
"Celem było zdyskredytowanie opracowania"
Amerykański dziennik odnotowuje również wyrok w sprawie profesorów Barbary Engelking oraz Jana Grabowskiego, którym sąd w Warszawie nakazał przeprosić za informację umieszczone w książce "Dalej jest noc", która przedstawia losy Żydów w okupowanej Polsce.
"Washington Post" zwraca uwagę, że powódkę w sprawie, bratanicę opisanego przez historyków sołtysa, wpierała "finansowana przez rząd" Reduta Dobrego Imienia. "Celem było zdyskredytowanie liczącego 1700 stron opracowania na temat indywidualnej współpracy Polaków z nazistami w masowych mordach na Żydach" – pisze gazeta.
"Powolne kierowanie Polski w stronę autokracji"
"Wszystkie te działania, w taki czy inny sposób, to wynik działań prawicowego, nacjonalistycznego ruchu, który kontroluje polski rząd od 2015 roku i powoli kieruje Polską w stronę autokracji" – czytamy w opinii amerykańskiego dziennika.
"Washington Post" pisze, że "Prawo i Sprawiedliwość dąży do pozbawienia sądów ich niezależności, przejęcia kontroli nad wolnymi mediami albo wykluczenia ich z biznesu oraz do uciszenia osób, które krytykują ich skrajnie prawicową politykę społeczną". "Chcą również stłumić wszelkie sugestie, które mówią o indywidualnym współudziale Polaków w Holokauście, mimo licznych dowodów, które świadczą o czymś innym" – zauważa gazeta.
"Prawo i Sprawiedliwość było faworyzowane przez prezydenta Donalda Trumpa, który odwiedził Warszawę i popierał ich [rządu –red.] nacjonalizm. Jednak w ubiegłym tygodniu rzecznik Departamentu Stanu w administracji [Joe] Bidena zauważył 'zmniejszanie się przestrzeni dla społeczeństwa obywatelskiego w Polsce'" - zwraca uwagę "Washington Post". "Mamy nadzieję, że to początek znaczącej zmiany postawy Stanów Zjednoczonych wobec antydemokratycznego trendu w Polsce" - czytamy.
"Polska jako członek Unii Europejskiej musi przestrzegać najwyższych standardów"
We wtorek wspólne oświadczanie w obronie wolności mediów w Polsce wydali republikański senator ze stanu Idaho Jim Risch oraz kongresmen Michael McCaul, przedstawiciel Partii Republikańskiej w komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów.
"Z zadowoleniem przyjęliśmy fakt, że polski rząd wsłuchuje się w niezależne media oraz w głos społeczeństwa obywatelskiego i może uczynić proponowany podatek bardziej sprawiedliwym. Nadal jednak martwimy się, że opłata ta będzie bardziej niekorzystna dla niezależnych mediów niż dla państwowych nadawców, którzy otrzymują fundusze od rządu" – czytamy w oświadczeniu opublikowanym na stronie internetowej komisji spraw zagranicznych amerykańskiego Senatu.
Kongresmeni podkreślają, że "wolność prasy jest podstawą odnoszącej sukcesy demokracji". "Spadek Polski z 18. na 62. miejsce w rankingu wolności prasy Reporterów bez Granic w ciągu zaledwie sześciu lat jest niepokojącym trendem. Wzywamy polski rząd do podjęcia kroków, które poprzez ponowne rozważenie niesprawiedliwej opłaty odwrócą ten kierunek" – piszą republikańscy deputowani.
"Polska ma szlachetną historię walki o wolności demokratyczne, a jako członek Unii Europejskiej musi przestrzegać najwyższych standardów" – wskazali.
Źródło: "Washington Post"