Profesorowie Barbara Engelking i Jan Grabowski mają przeprosić za informacje z książki "Dalej jest noc" – orzekł we wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie. Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia, która wspierała powódkę, powiedział, że wyrok wskazuje, iż "sąd uznał, że badacze nie dopełnili obowiązku staranności i rzetelności w swoich badaniach". Pełnomocnik historyków zapowiedział apelację.
Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł we wtorek, że profesor Barbara Engelking i profesor Jan Grabowski mają przeprosić za informacje z książki "Dalej jest noc", która przedstawia losy Żydów w okupowanej Polsce. Sąd oddalił przy tym żądanie 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Wyrok jest nieprawomocny.
Badaczy Holokaustu pozwała bratanica opisanego w książce sołtysa. Powódka, którą podczas całego procesu wspierała Reduta Dobrego Imienia, domagała się 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia i przeprosin.
- Zadośćuczynienie jest mniej ważne od nakazanych przez sąd przeprosin i ich formy – ocenił prezes Reduty Dobrego Imienia (RDI) Maciej Świrski. Jak dodał, "sąd nakazał osobiście przeprosić panią Filomenę Leszczyńską za pośrednictwem osobnych listów z podpisami odręcznymi obojga badaczy profesor Engelking i profesora Grabowskiego".
- Z tego względu, że pani Filomena Leszczyńska nie korzysta z internetu, internetowe przeprosiny nie miałyby dla niej żadnego znaczenia – wyjaśnił. Według Świrskiego, "to pokazuje, że sąd szczegółowo pochylił się nad naruszeniem dóbr osobistych, analizował, kto jest poszkodowany i w jaki sposób te przeprosiny powinny się odbyć, żeby miały sens".
- Jeśli chodzi o oddalenie zadośćuczynienia, w dzisiejszym wywiadzie udzielonym "Dziennikowi Gazecie Prawnej" Filomena Leszczyńska powiedziała, że nie chce żadnych pieniędzy. Czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku, wówczas zobaczymy, czy pani Leszczyńska zdecyduje się na apelację – dodał.
Zdaniem prezesa RDI "wyrok ma bardzo duże znaczenie, bo wskazuje, iż sąd uznał, że badacze nie dopełnili obowiązku staranności i rzetelności w swoich badaniach".
Uzasadnienie sądu
Sędzia Ewa Jończyk powiedziała w uzasadnieniu wyroku, że "wolność badań naukowych w przeciwstawieniu do dóbr osobistych innych osób musi podlegać kryterium oceny z punktu widzenia rzetelności, a przynajmniej należytej staranności". - Sposób ujęcia tematu - przedstawienia wersji wydarzeń jedynie Estery Drogickiej jako osoby już nieżyjącej, nie może być przeciwstawiane prawu powódki do kultu pamięci członka jej rodziny – dodała, podkreślając, że sąd w niniejszym postępowaniu nie zajmował się ustalaniem historii ani losów Estery Drogickiej, ani sołtysa Edwarda Malinowskiego.
Sędzia przypomniała, że pozwani badacze Holokaustu wskazywali, że nie naruszyli dóbr osobistych powódki, powołując się przy tym na prawo wolności prowadzenia badań historycznych oraz publikacji ich wyników. - Niewątpliwie prawo to podlega ochronie prawnej, niemniej jednak ochrona ta nie obejmuje takich wypowiedzi, które nie podlegają regule rzetelności – mówiła Jończyk.
"Zależało jej na prawdzie i to dostała"
- Dla mojej klientki ten wyrok jest niezwykle ważny. Dlatego, że dostaje coś, na czym jej najbardziej zależało. Pani Filomenie Leszczyńskiej zależało na tym, żeby zostać przeproszoną. Zależało jej na prawdzie i to dostała – powiedziała mecenas Monika Brzozowska-Pasieka, pełnomocnik Filomeny Leszczyńskiej.
- W tej chwili, po tym wyroku ma zostać przeproszona. Oczywiście przeproszenie ma być na stronie wydawcy, przez miesiąc, w języku polskim i w języku angielskim. To jest ważne. Natomiast dla niej, dla 80-letniej Filomeny Leszczyńskiej, skromnej kobiety z Podlasia, która stanęła do walki o dobre imię swojego przodka z osobami z wielkim autorytetem, z profesorami, ważne jest, że te osoby mają ją przeprosić listem poleconym – mówiła.
Jak dodała, elementem wyroku jest również zakaz naruszeń na przyszłość. - Nie będzie można naruszać dóbr osobistych, nie będzie można pisać, że Edward Malinowski był współwinny śmierci Żydów i że ograbił Esterę Drogicką z domu Siemiatycką. Dla Filomeny Leszczyńskiej to jest, można powiedzieć, wygrana bitwa, bo na razie nie walka, bo wiadomo, że strony będą apelować. Natomiast jest to na pewno coś, co jest dla niej niezwykle istotne – mówiła mecenas.
Jej zdaniem to ważny wyrok, bo pokazuje, że badania historyczne "nie mogą opierać się na plotkach". - To, co powiedział dzisiaj sąd, badania historyczne to jest informacja o życiu jakiegoś człowieka. Jeżeli są źle przeprowadzone, źle metodologicznie, to trzeba po prostu przeprosić – powiedziała.
Pełnomocnik historyków zapowiedział apelację
Pełnomocnik historyków mec. Michał Jabłoński zapowiedział wniesienie apelacji od wtorkowego wyroku. - Nie zgadzamy się z argumentacją sądu. Uważamy, że sąd dokonał niewłaściwych ustaleń faktycznych i przyjął nieprawidłowo, że ten fragment książki jest nieoparty na źródłach historycznych. Nieprawidłowo sąd uznał, że nie dochowano tutaj nienależytej staranności badacza. Jest wręcz przeciwnie – powiedział Jabłoński.
Proces w tej sprawie rozpoczął w się w październiku 2019 roku. Według Filomeny Leszczyńskiej, która pozwała naukowców, jej stryj, sołtys wsi Malinowo Edward Malinowski został fałszywie pomówiony w spornej książce o ograbienie Żydówki i współpracę z Niemcami podczas II wojny światowej. Pomówienie to - w jej ocenie - dotyczy opisanej przez prof. Barbarę Engelking z Centrum Badań nad Zagładą Żydów historii Estery Siemiatyckiej, której Malinowski ocalił życie.
Książka "Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski" pod redakcją między innymi Engelking i Grabowskiego została wydana w 2018 roku. Obszerna publikacja ukazuje strategię przetrwania ludności pochodzenia żydowskiego na terenie kilku wybranych powiatów okupowanej Polski. Książka wywołała duże kontrowersje w środowisku historyków. Publikację krytycznie ocenił między innymi IPN. Natomiast w obronie pozwanych badaczy wystąpił między innymi Instytut Yad Vashem i Komitet Nauk Historycznych PAN.
Sprawę komentowali w "Tak jest" w TVN24 Michał Kolanko z "Rzeczpospolitej" i Jakub Majmurek z "Krytyki Politycznej":
Źródło: PAP