Afgańscy talibowie zawiesili wszelkie rozmowy z przedstawicielami USA. - Amerykanie muszą wykazać swoją gotowość do wypełniania swoich obietnic zamiast marnować nasz czas - napisano w oświadczeniu. Niemal równocześnie prezydent Afganistanu wezwał wszystkie siły NATO do opuszczenia okolic wiosek, co ma zapobiec powtórzeniu się masakry cywilów, której dopuścił się w ostatnich dniach amerykański żołnierz.
Talibowie w swoim oświadczeniu o zawieszeniu rozmów pokojowych podkreślili, że główną przeszkodą w rozmowach z Amerykanami jest ich "chwiejne, niekonsekwentne i mało konkretne" stanowisko. Amerykanie mieli do tej pory "marnować czas" przedstawicieli "Islamskiego Emiratu", jak nazywają się talibowie.
Rozmowy przedstawicieli USA i rebeliantów najprawdopodobniej toczyły się w Katarze, gdzie w styczniu swoje biuro otworzyli talibowie.
Co interesujące, w swoim oświadczeniu przesłanym mediom, rebelianci nie odnieśli się ani słowem do ostatnich aktów amerykańskich żołnierzy, które wstrząsnęły Afganistanem. Nie poruszyli zarówno kwestii zabicia 16 cywilów przez żołnierza w wiosce sąsiadującej z bazą w prowincji Kandahar, jak i kwestii spalenia egzemplarzy Koranu w bazie Bagram.
Z nimi rozmów nie będzie
Jednocześnie rebelianci oświadczyli, że rozmowy z rządem Afganistanu uważają za "bezcelowe". Rebelianci uznają administrację prezydenta za marionetkę w rękach "krzyżowców", pozbawioną legitymacji. Karzaj wcześniej zapewniał, że jego wysłannicy biorą udział w rozmowach talibów z Amerykanami, ci pierwsi jednak za każdym razem zdecydowanie zaprzeczali jego słowom.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: ISAF