Co najmniej 22 osoby zginęły w nocy z soboty na niedzielę w samobójczym zamachu na północy Afganistanu. Jak poinformowała policja, zamachowiec zdetonował załadowany materiałami wybuchowymi samochód w powiecie Chan Abad, w prowincji Kunduz.
Celem tego ataku, za którym - jak twierdzą władze - stoją talibowie, była lokalna milicja, sprzyjająca rządowi w Kabulu. Zamachowiec zdetonował umieszczone w samochodzie ładunki tuż obok licznej grupy funkcjonariuszy. Wśród zabitych jest czterech lokalnych dowódców.
Poważna seria zamachów
W piątek w trzech zamachach w Kabulu zginęło ponad 50 osób, a kilkaset zostało rannych. Najwięcej ofiar było w atakach na akademię policyjną i bazę NATO, gdzie oprócz żołnierza Sojuszu zginęło także ośmiu cywilnych pracowników misji NATO w Afganistanie.
O ostatnich zamachach w Afganistanie z prezydentem tego kraju Aszrafem Ghanim rozmawiała w sobotę telefonicznie Susan Rice, doradczyni prezydenta USA ds. bezpieczeństwa. Rice zapewniła afgańskiego przywódcę, że USA nadal będą wspierać władze w Kabulu w walce z terroryzmem. Waszyngton potwierdził, że w ataku na bazę NATO w Kabulu zginął amerykański żołnierz.
Piątkowe ataki w stolicy Afganistanu były jednymi z najpoważniejszych od miesięcy i pierwszymi w tym mieście od czasu ogłoszenia mułły Achtara Mohammeda Mansura nowym emirem afgańskich talibów.
Kraj pogrążony w chaosie
Według raportu Misji Wsparcia Narodów Zjednoczonych, w Afganistanie (UNAMA) w zamachach i atakach w pierwszej połowie roku zginęło blisko 1,6 tys. cywilów, a ponad 3 tys. zostało rannych.
Od zakończenia misji NATO w Afganistanie w grudniu ubiegłego roku afgańskie wojsko i policja samodzielnie walczą z bojownikami, w większości talibami. W Afganistanie stacjonuje jeszcze ok. 13 tys. żołnierzy zagranicznych, którzy szkolą żołnierzy i przeprowadzają pojedyncze misje antyterrorystyczne.
Autor: mm/plw / Źródło: PAP