Agenci CIA i żołnierze amerykańskiej armii prowadzą operację poza kabulskim portem lotniczym - podał dziennik "Wall Street Journal". Celem tajnych misji jest ewakuacja obywateli USA i zagrożonych Afgańczyków. Według "New York Timesa" ze względu na zbyt wolne tempo ewakuacji w Afganistanie pozostanie około 250 tysięcy Afgańczyków, którzy mogliby zostać zabrani z tego kraju.
Od połowy sierpnia z lotniska międzynarodowego prowadzona jest ewakuacja dyplomatów i zagranicznych obywateli, a także Afgańczyków, którzy przez ostatnie lata współpracowali z zachodnimi wojskami. Tymczasem, jak doniósł "Wall Street Journal", amerykańskie helikoptery operują w Kabulu i zabierają z wyznaczonych miejsc na lotnisko w tym mieście osoby uprawnione do ewakuacji. W tych działaniach siły USA są wspierane przez oddziały brytyjskie i francuskie.
Tajne operacje CIA odbywają się jednak również poza samym Kabulem i w tych działaniach również biorą udział wojskowe śmigłowce - napisał "WSJ".
Z powodu sytuacji w Afganistanie po opanowaniu tego kraju przez talibów misje CIA i wojsk USA uznawane są za niebezpieczne. Pentagon informował, że współpracuje z talibami przy zapewnieniu bezpieczeństwa na lotnisku i wokół niego, ale nie wiadomo, czy podczas tych rozmów poruszany jest temat operacji ewakuacyjnych przeprowadzanych poza samym lotniskiem – zwrócił uwagę nowojorski dziennik.
"NYT": z Afganistanu nie uda się ewakuować wszystkich współpracowników
Według dziennika "New York Times" co najmniej 250 tysięcy Afgańczyków, którzy mogą być uprawnieni do otrzymania amerykańskich wiz, będzie musiało pozostać w Afganistanie. Zdaniem gazety ewakuacja przebiega zbyt wolno i zakończy się za wcześnie, by siły USA mogły ich wywieźć z kraju. Nawet gdyby siły amerykańskie kontynuowały ewakuację przy obecnym tempie, wywożąc z Kabulu około 20 tysięcy osób dziennie, przed 31 sierpnia, ostatecznym terminem wycofania się wojsk USA z Afganistanu, nie uda się zabrać wszystkich, którzy według szacunków gazety mogą być uprawnieni do ewakuacji.
Prawo do otrzymania amerykańskich wiz mają Afgańczycy, którzy pracowali dla rządu USA, amerykańskich sił zbrojnych lub organizacji pozarządowych, oraz ich rodziny. Trudno ustalić liczebność tej grupy, według różnych wyliczeń uprawnionych do wyjazdu może być od 100 do 300 tysięcy Afgańczyków - poinformował dziennik. Wiele z tych osób obawia się zemsty talibów i jest bardzo zdesperowanych, by jak najszybciej opuścić Afganistan - napisał "NYT".
W środę Biały Dom informował, że od czasu przejęcia władzy w Afganistanie przez talibów, z kraju ewakuowano 82,3 tysięcy osób, wśród nich obywateli USA, Afganistanu i innych państw. Jest również szersza grupa osób, które nie kwalifikują się do szybkiego otrzymania amerykańskich wiz, ale czują się zagrożone przez talibów, ponieważ są członkami mniejszości religijnych albo współpracowali z afgańskim rządem czy armią - odnotowała gazeta. W takiej sytuacji mogą znajdować się miliony Afgańczyków, o czym mówiła rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki.
Szef NATO: musimy przeanalizować błędy popełnione w Afganistanie
Według sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga Sojusz Północnoatlantycki "musi przeanalizować błędy" popełnione w Afganistanie. NATO "musi potrafić poddać się krytyce" - mówił w rozmowie z włoskim "Il Sole 24 Ore".
Według niego obecna sytuacja w Afganistanie to "tragedia dla narodu". "To straszne, że osiągnięty w ostatnich latach postęp społeczny jest zagrożony" - przyznał. "Mogliśmy poczekać dłużej po 20 latach inwestowania w afgańskie siły zbrojne" - ocenił Stoltenberg. Jego zdaniem wojsku tego kraju brakuje przywództwa "tak politycznego, jak i militarnego".
NATO, jak wskazał sekretarz generalny, umożliwiło "ważny rozwój społeczny" Afganistanu. "W ostatnich 20 latach potrafiliśmy nie dopuścić do tego, by Afganistan stał się bezpiecznym portem międzynarodowego terroryzmu" - wskazał Stoltenberg.
"Niezależnie od tego, co stanie się w tym kraju, Ameryka Północna i Europa muszą pozostać zjednoczone, bo stoimy w obliczu zmiany równowagi sił na poziomie globalnym z powodu bardziej agresywnej polityki Rosji i rozwoju Chin" - zaznaczył. Wyraził przekonanie, że NATO "pozostaje bardzo silnym sojuszem".
Na uwagę, że są głosy o potrzebie stworzenia wojska UE odparł, że "myślenie, że Europa mogłaby się obronić bez Stanów Zjednoczonych czy NATO jest błędne". "Unia Europejska nigdy nie będzie w stanie obronić Europy" - uważa szef Sojuszu i jako powód podał przyczyny finansowe i geograficzne. "Każda próba poluzowania więzi transatlantyckiej osłabiłaby nie tylko NATO, ale podzieliłaby także samą Europę" - ostrzegł Stoltenberg.
Źródło: PAP