Pięciu talibów, którzy zaatakowali w piątek odwiedzany przez obcokrajowców pensjonat w Kabulu, zostało zabitych. Między afgańskimi siłami bezpieczeństwa a napastnikami wywiązała się strzelanina, której ofiarą padła mała dziewczynka - poinformowało wojsko.
Oblężenie pensjonatu jest zakończone, pięciu napastników nie żyje. Wszyscy cudzoziemcy są bezpieczni - powiedział dowódca 111 korpusu kabulskiego Qadam Szah Szahim. "Mała dziewczynka została zabita na skutek eksplozji, ranny został też strażnik" - napisał na Twitterze wiceminister spraw wewnętrznych Afganistanu Mohammad Ajub Salangi.
Wzięli zakładników
Wśród osób, które przebywały w pensjonacie, było co najmniej trzech Amerykanów, Peruwiańczyk, Malezyjczyk oraz obywatel jednego z państw afrykańskich - poinformował szef policji w Kabulu Mohammad Zahir. Jak podawała wcześniej policja, zamachowiec samobójca zdetonował ładunki wybuchowe w samochodzie zaparkowanym przed pensjonatem. Na miejsce ataku skierowano wojsko. Ewakuowano 31 osób, talibowie zabarykadowali się jednak z kilkoma cudzoziemcami - jak podaje Reuters było ich czterech i uwolniono ich po zabiciu napastników. Inne agencje nie precyzują, ilu ludzi przetrzymywali talibowie.
Do przeprowadzenia ataku przyznali się afgańscy talibowie. W oświadczeniu podali, że ich celem był pensjonat oraz kościół.
Niespokojnie przed wyborami
W Kabulu, podobnie jak w całym Afganistanie, panuje napięta sytuacja w związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi 5 kwietnia, które mają wyłonić następcę urzędującego szefa państwa Hamida Karzaja. Afgańscy talibowie zapowiedzieli, że mobilizują wszystkie siły, by zakłócić wybory. W ostatnich tygodniach często dochodziło do ataków. We wtorek uzbrojeni napastnicy i zamachowcy samobójcy zaatakowali biuro komisji wyborczej, a w ubiegłym tygodniu dziewięć osób, w tym korespondent agencji AFP oraz obserwator wyborów, zginęło na skutek napaści na chroniony hotel w Kabulu.
Autor: pk/ja/kwoj / Źródło: PAP