W lutym została skazana na śmierć, teraz wykonano egzekucję. 35-letnia niania Mo Huanjing świadomie wznieciła pożar, w którym zginęła kobieta z trojgiem dzieci. Podpalaczka kierowała się chęcią zysku. Do tragedii doszło w chińskim mieście Hangzhou.
Jak opisywały media w lutym, gdy trwał proces 35-letniej Mo Huanjing zakończony orzeczeniem kary śmierci, kobieta miała olbrzymie długi hazardowe. Wpadła na pomysł, że wywoła pożar w mieszkaniu rodziny, dla której pracowała w mieście Hangzhou jako niania. Zamierzała następnie okazać się odwagą i uratować lokatorów, za co ci z wdzięczności mieli być bardziej skłonni, by udzielić jej pożyczki, a nawet obdarować ją pieniędzmi.
Śmierć matki i dzieci
Plan się nie powiódł. W pożarze, wznieconym w czerwcu ubiegłego roku przez Mo na 18. piętrze apartamentowca zginęła jej pracodawczyni Zhu Xiaozhen wraz z trójką swych dzieci, w wieku sześciu, dziewięciu i jedenastu lat. Ojciec rodziny, Lin Shengbin, przebywał w interesach poza miastem. Sama Mo uciekła, gdy ogień wymknął się spod kontroli.
Informacja o egzekucji wywołała ogromne poruszenie na portalu społecznościowym Weibo, czyli chińskim odpowiedniku Twittera. Lin Shengbin, mąż i ojciec ofiar pożaru, jest tam obserwowany przez 2,6 mln internautów. Śmierć niani skomentował słowami: "Diabeł został w końcu stracony". I dalej: "Gdy usłyszałem tę wiadomość, nie mogłem przestać płakać. Zadzwoniłem do rodziców. Moja matka słuchała i płakała, i powiedziała, że wszyscy zbyt długo czekaliśmy na ten dzień".
Lin stwierdził, że jego zdaniem sprawiedliwości stało się zadość, ale przed bliskimi ofiar "jeszcze trudniejsza droga". Zamieścił zdjęcie grobu żony i dzieci.
Do piątkowego popołudnia wpis skomentowało ponad 130 tysięcy użytkowników, udostępniło zaś - ponad 75 tysięcy.
Spór o karę śmierci
Sprawa "niani podpalaczki z Hangzhou" gościła na czołowych miejscach w chińskich mediach od chwili, gdy doszło do tragedii. Straż pożarną obwiniano o zbyt powolną reakcję. Strażacy nie zgadzali się z tymi zarzutami, wskazując ze swej strony na słabe ciśnienie wody i niskie standardy ochrony przeciwpożarowej w budynku.
Sprawę na swych sztandarach umieścili zwolennicy kary śmierci w Chinach. Według nieoficjalnych doniesień, w kraju tym dokonuje się więcej egzekucji niż w jakimkolwiek innym - a nawet niż we wszystkich pozostałych razem wziętych - ale ich prawdziwa liczba jest objęta ścisłą tajemnicą. Organizacja Amnesty International szacuje, że można mówić o tysiącach egzekucji rocznie.
Autor: rzw / Źródło: BBC News