Iran, wykorzystując bojówki i milicje szyickie, wywołał chaos na Bliskim Wschodzie, a Stany Zjednoczone są jedyną siłą, która jest w stanie przywrócić porządek w regionie i zatrzymać ofensywę Teheranu - ocenia wicedyrektorka think tanku Brookings Institution Suzanne Maloney na łamach "Foreign Affairs".
Eksperci i politycy kształtujący politykę zagraniczną USA nie docenili realizowanej przez Iran strategii "osi oporu" - uważa Maloney.
Przykładem skuteczności tej strategii jest wojna zapoczątkowana 7 października atakiem Hamasu na Izrael - przekonuje ekspertka w artykule, który ukazał się w poniedziałek.
Dokonując inwazji na Irak w 2003 r., Stany Zjednoczone pozbawiły Iran największego regionalnego rywala. Po wojnie domowej w Libii, która zakończyła się zabójstwem dyktatora Muammara Kadafiego, na Bliskim Wschodzie Iran został ostatnim bogatym mocarstwem antyzachodnim - ocenia Maloney.
Maloney o sukcesie polityki zagranicznej ajatollahów
Ekspertka opisuje strategię "osi oporu" na przykładzie Hezbollahu. Po izraelskiej inwazji z 1982 r. bojownicy tej szyickiej organizacji terrorystycznej działającej w Libanie byli szkoleni przez Irańską Gwardię Rewolucyjną. Dzięki pomocy militarnej i finansowej Iranu Hezbollah stał się wpływową organizacją terrorystyczną z arsenałem rakietowym i wielomilionowym budżetem. Iran wspiera Hezbollah rocznymi kwotami między 700 mln a 1 mld dolarów - szacuje Maloney.
Z pomocą Hezbollahu i innych bojówek zbrojnych, takich jak Huti w Jemenie czy Hamas w Strefie Gazy, Iran jest w stanie siać chaos i destabilizować cały region. Maloney podkreśla, że Iran nie jest tak odosobniony, jak sądzi wielu ekspertów. Rządzący Iranem od 1979 r. ajatollahowie utrzymują silne stosunki dyplomatyczne z Chinami oraz Rosją, którą wsparli, pomagając prezydentowi Baszarowi el-Asadowi podczas wojny domowej w Syrii.
Polityka Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie wielokrotnie się zmieniała. Każdy kolejny prezydent USA starał się obrać inną strategię wobec konfliktu na Bliskim Wschodzie, jednak żadna z nich nie przyniosła trwałego i realnego skutku - zaznacza autorka.
"Waszyngton nie zdołał stworzyć 'nowego Bliskiego Wschodu'" - powiedział w listopadzie 2023 r. najwyższy przywódca polityczno-duchowy Iranu Ali Chamenei. O ile plany Iranu co do przeprowadzenia islamskiej rewolucji w regionie nie doszły do skutku, to destabilizujące działania wspieranych przez Teheran bojówek świadczą o pewnym sukcesie polityki zagranicznej ajatollahów - ocenia Maloney.
Maloney Stany Zjednoczone muszą skupić się na wsparciu Izraela
Ostatnią próbą rozwiązania konfliktu na Bliskim Wschodzie były tzw. porozumienia abrahamowe, podpisane w 2020 roku. Miały one zapewnić długotrwały pokój, na którego straży czuwałyby prozachodnie kraje regionu, m.in. państwa Zatoki Perskiej. Jednak atak Hamasu na Izrael zburzył cały plan pokojowy i oddalił możliwość jego realizacji o lata - pisze Maloney w "Foreign Affairs".
Wicedyrektorka Brookings Institution przedstawia też swoją wizję tego, jak USA powinny zareagować na wojnę w Strefie Gazy, która według najnowszych doniesień władz kontrolowanych przez Hamas doprowadziła do ponad 33 tys. ofiar śmiertelnych i ponad 70 tys. rannych.
Zdaniem Maloney Stany Zjednoczone muszą skupić się na wsparciu Izraela, aby uniemożliwić Hamasowi przeprowadzenie kolejnego krwawego ataku na cywili. Równocześnie we współpracy z organizacjami pozarządowymi muszą stworzyć plan pomocowy dla Palestyńczyków, którzy znaleźli się w katastrofalnej sytuacji humanitarnej. Jeśli nie uda się tego zrealizować, to Iran po raz kolejny wykorzysta swoje wpływy w Strefie Gazy, by siać jeszcze większy chaos w regionie - przestrzega ekspertka.
Źródło: PAP