Bilet na Marsa? Tylko w jedną stronę

Aktualizacja:

- Jeśli astronauci dotrą na Marsa, muszą być gotowi spędzić tam resztę życia - ostrzega były amerykański astronauta Edwin "Buzz" Aldrin - drugi w historii człowiek, który stanął na Księżycu. Jego zdaniem nie opłaca się organizować tak trudnego lotu, żeby po roku sprowadzać astronautów na Ziemię.

Dotąd na Marsa wysyłane były jedynie bezzałogowe ekspedycje badawcze. Według Amerykanów lot załogowy na tę planetę mógłby nastąpić około 2040 roku.

- Szanse przetrwania na Marsie są lepsze niż gdzie indziej - powiedział agencji AFP Aldrin, który był pilotem lądownika statku Apollo 11 podczas pierwszej wyprawy na Księżyc.

Według naukowców na Marsie znajdują się ogromne ilości lodu, który mógłby być źródłem wody. Podróż w dwie strony na tę planetę zajęłaby półtora roku. Dystans Ziemia - Mars wynosi od 55 mln do ponad 400 mln km - zmienia się w zależności od ich położenia na orbicie słonecznej.

- Po co pokonywać tyle trudności i wysyłać tam kilku ludzi (...), jeśli ma się ich sprowadzić na Ziemię po roku lub półtora? - pytał retorycznie Aldrin.

I nie opuszczę cię aż do śmierci...

Były astronauta uważa, że załoga pierwszego lotu ma Marsa powinna być gotowa, by spędzić tam resztę życia.

- Gdy będą mieli lat 65, kto wie jak wielki postęp uczyni nauka. Może będą mogli przejść na emeryturę na miejscu, lub będziemy mogli ich sprowadzić na Ziemię? - zastanawia się 78-letni Aldrin i dodaje, że z pewnością kandydatów do lotu na Marsa nie zabraknie.

Edwin Aldrin 21 lipca 1969 roku w kilka chwil po Neilu Armstrongu stanął na Księżycu. Od 1972 roku jest na emeryturze. Napisał dwie książki na temat kosmosu.

Źródło: PAP