Wszystkie oddziały amerykańskie opuszczą Afganistan do 11 września tego roku - poinformował Biały Dom. W tym dniu przypada dwudziesta rocznica ataków terrorystycznych na Stany Zjednoczone z 2001 roku. Decyzję w tej sprawie wycofania wojsk podjęła administracja Joe Bidena, zamykając "ostatni rozdział książki o 20-letnim konflikcie".
Oficjalnie Stany Zjednoczone utrzymują obecnie w Afganistanie około 2,5 tysiąca żołnierzy. Były prezydent USA Donald Trump po negocjacjach z talibami wyznaczył w ubiegłym roku termin wycofania się wszystkich amerykańskich oddziałów na 1 maja.
Zgodnie z nowymi decyzjami proces wycofywania pozostających wojsk rozpocznie się jeszcze w kwietniu i być może zakończy się przed wrześniem – dowiedziały się media u źródeł w Białym Domu. Datą graniczną jest 11 września, dwudziesta rocznica zamachów na Nowy Jork i Pentagon z 2001 roku.
"Stawianie warunków receptą na pozostanie w Afganistanie na zawsze"
Decyzja, o której pierwszy poinformował "Washington Post", zapadła po trzymiesięcznym przeglądzie różnych opcji przez administrację Joe Bidena. Ustalono, że Stany Zjednoczone mogą zapobiegać atakom terrorystycznym i chronić swoją ojczyznę bez oddziałów na terenie Afganistanu – przekazał mediom wysoki rangą urzędnik. Źródło to wskazało, że nowe wyzwania wymagają od Waszyngtonu "zamknięcia ostatniego rozdziału książki o 20-letnim konflikcie w Afganistanie". Wśród nich wymieniono narastającą konkurencję z Chinami, pandemię COVID-19 oraz zagrożenie terroryzmem w innych krajach.
Przedstawiciel administracji w Waszyngtonie relacjonował, że Biden ocenił, że "podejście polegające na stawianiu warunków, które było stosowane przez ostatnie dwie dekady, jest receptą na pozostanie w Afganistanie na zawsze". Z racji na swoją burzliwą historię i nieudane próby podboju państwo to nazywane jest "cmentarzyskiem imperiów".
Ustalenia Białego Domu przewidują, że Stany Zjednoczone pomogą wycofać się z Afganistanu około 7 tysiącom żołnierzy NATO. Z amerykańskich oddziałów pozostać mają jedynie te, które będą ochraniać dyplomatów USA w ambasadzie w Kabulu.
Umowa z talibami
"Tak długo, jak wszystkie obce siły nie zakończą wycofywania swych wojsk, nie weźmiemy udziału w żadnej konferencji, która ma decydować o przyszłości Afganistanu" – oświadczył we wtorek rzeczników talibów Muhamad Naeem na Twitterze.
Zgodnie z umową z talibami wycofywanie się wojsk USA uzależnione jest od wypełnienia przez nich określonych zobowiązań, w tym od zerwania przez nich współpracy z Al-Kaidą i ograniczenia przemocy w kraju.
Chociaż talibowie nasilili ataki na siły afgańskie od czasu zawarcia porozumienia, to powstrzymywali się od agresji wobec wojsk USA i NATO. Grozili jednak wznowieniem ataków na te siły, jeśli Stany Zjednoczone nie wycofają się do maja.
"Rok w rok mówili, że w końcu wychodzimy na prostą w Afganistanie"
Na Kapitolu decyzję Bidena republikanie przyjęli chłodno. Jim Inhofe, reprezentujący Oklahomę senator tej partii, nazwał ją "lekkomyślną i niebezpieczną". Wezwał administrację do jej ponownego rozważenia.
- Wyznaczane terminy prawdopodobnie narażą nasze wojska na niebezpieczeństwo, zagrożą całemu postępowi, jakiego dokonaliśmy, doprowadzą do wojny domowej i stworzą wylęgarnię dla międzynarodowych terrorystów – powiedział Inhofe.
W Kongresie nie brakuje jednak głosów chwalących zakończenie wojny, która kosztowała życie ponad 2,3 tysiąca żołnierzy ze Stanów Zjednoczonych. - Rok w rok przywódcy wojskowi mówili Kongresowi i Amerykanom, że w końcu wychodzimy na prostą w Afganistanie, ale to ostatecznie okazywało się być znowu tylko błędnym kołem – przekazała w oświadczeniu Elizabeth Warren, senator demokratów z Massachusetts.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Maj. Thomas Cieslak/U.S. Army