Jest ogromne i supernowoczesne, a nigdy nie zostanie wykorzystane. Centrum dowodzenia zbudowane w Camp Leatherneck w afgańskiej prowincji Helmand to najbardziej drastyczny przykład marnotrawstwa pieniędzy przez Pentagon. Całą historię opisuje "Washington Post".
Wyrosło w księżycowym krajobrazie afgańskiej pustyni. Supernowoczesne, z wszelkimi środkami do prowadzenia wojny XXI wieku. Siedząc w jednym z jego foteli można prowadzić wielkie operacje wojskowe. Sala dowodzenia z gigantycznym ekranem, przestronne biura, wygodne fotele i - rzecz niezbędna w Afganistanie - potężny system klimatyzacji. W sumie, jest tam wszystko. Prócz jednego - żołnierzy.
Nie mający nawet jednego okna, dwukondygnacyjny gmach większy niż boisko futbolowe, został ukończony w tym roku. Kosztował 34 mln dolarów. Ale wojskowi nie mają nawet planu, żeby korzystać z centrum. Budynek przeznaczony jest dla ok. 1,5 tys. personelu. Tymczasem w bazie jest teraz co najwyżej 400 takich osób.
Dowódcy z bazy, którzy 3 lata temu mówili, że nie potrzebują budynku, teraz się właśnie pakują - trwają przygotowania do odwrotu. W przyszłym roku amerykańskie oddziały wycofają się z Afganistanu.
Na fali "surge"
Pomysł budowy centrum dowodzenia pojawił się w 2009 r., gdy Obama zdecydował o wysłaniu do południowego Afganistanu dodatkowych tysięcy żołnierzy przeciwko talibom (tzw. strategia "surge"). Wojskowi planiści w Karolinie Południowej i Pentagonie uznali, że najlepszym miejscem będzie Camp Leatherneck, główna siedziba marines na południu kraju. Gdy usłyszeli o tym oficerowie w Helmandzie, zaoponowali. Ale w Pentagonie ich nie słuchano.
Przetarg na budowę wygrała brytyjska firma, która prace zaczęła w listopadzie 2011, akurat wtedy Obama ogłosił koniec strategii "surge". Rozpoczęło się wycofywanie wojsk - najbardziej właśnie z Helmandu. W krótkim czasie liczba marines w tej prowincji zmalała z 20 tys. do 7 tys.
W tym roku Obama zdecydował o wycofaniu kolejnych tysięcy żołnierzy, a budowa trwała w najlepsze. I dopiero wiosną generałowie w Kabulu zdecydowali o wstrzymaniu projektu. Decyzja zapadła tuż przed wydaniem kolejnych milionów na komputery w centrum.
Budynki-widma
To nie jedyny przykład marnotrawstwa Pentagonu. W prowinicji Kandahar ukończono właśnie za 45 mln dolarów budowę zakładu, gdzie można naprawiać wozy bojowe. Ale przestrzeń budynku służy teraz za magazyn dla sprzętu pakowanego przed odesłaniem do USA.
Z kolei na północy Afganistanu Departament Stanu porzucił plan wykorzystywania wielkiego nowo zbudowanego budynku jako konsulatu. Jego budowa kosztowała ponad 80 mln dolarów, a urzędnicy uznali po pewnym czasie, że jest zbyt narażony na ataki.
"Będzie prawdopodobnie zburzony"
Wojsko wszczęło formalne dochodzenie ws. decyzji prowadzących do podpisania umowy na budowę centrum dowodzenia w Camp Leatherneck. Jeśli zaś chodzi o sam budynek, możliwe są dwie opcje: zburzenie lub oddanie go armii afgańskiej. Tyle że Pentagon wątpi, by Afgańczycy byli w stanie utrzymać taki supernowoczesny i drogi budynek. Zresztą Amerykanie dopiero co wybudowali Afgańczykom nową siedzibę dowództwa tuż obok.
W tej sytuacji "budynek będzie prawdopodobnie zburzony" - mówi specjalny inspektor ds. odbudowy Afganistanu John F. Sopko. Przyznając zarazem, że to "najlepiej zbudowana konstrukcja, jaką widziałem podczas podróży po Afganistanie".
Autor: //gak / Źródło: Washington Post
Źródło zdjęcia głównego: U.S. Navy