|

Koran, kałasznikow i komputer. Neotalibowie w nowym Afganistanie

Aby choć trochę zrozumieć, co się stało w Afganistanie, warto przyjrzeć się światu afgańskiej młodzieży. Młode pokolenie zostało ukształtowane przez upadającą właśnie na ich oczach Islamską Republikę Afganistanu. I to młodzież może dać głęboko nieoczywistą odpowiedź na zadawane teraz pytanie: czy warto było? – pisze doktor Mariusz Marszewski, ekspert zespołu Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Trwające od początku maja równoległe i wprost proporcjonalne do wycofywania się wojsk USA zdobywanie Afganistanu przez talibów zakończyło się zaskakującym sierpniowym zajęciem Kabulu. Wydarzenia te wprowadziły w osłupienie światowe media i opinię publiczną. Szczególnie wrażenie zrobiły dramatyczne zdjęcia i filmy z ewakuacji zachodnich placówek dyplomatycznych oraz dantejskie sceny z lotniska nazwanego na cześć Hamida Karzaja, pierwszego prezydenta znikającej błyskawicznie na oczach świata afgańskiej republiki. Symbolem jej upadku stały się zdjęcia i filmy przedstawiające czepiających się rozpaczliwie podwozi amerykańskich samolotów wojskowych i ginących przy upadku z nich z ogromnych wysokości zdesperowanych młodych Afgańczyków.

Na tym tle zaczęły rodzić się oczywiste w takiej chwili refleksje dotyczącego tego, jaki sens miało łożenie przez dwie dekady gigantycznych sum pieniędzy na pobyt sojuszniczych sił państw demokratycznych w tym zamkniętym kraju, kiedy podpis prezydenta Stanów Zjednoczonych doprowadził do wycofania się Zachodu i zajęcia państwa przez talibskich bojowników.

Czy warto było?

Tamtejsza rzeczywistość nie jest jednak aż tak prosta. I odpowiedź na to pytanie również taka nie jest. Wszystkie tragiczne wydarzenia oglądane w mediach rozgrywają się w górzystym państwie dwukrotnie większym od Polski. Obecnie nawet nie wiadomo, ilu jest tak naprawdę obywateli Afganistanu. Podawana liczba 39 milionów jego mieszkańców to szacunek. Ostatnie spisy ludności prowadzono tam przed konfliktami zbrojnymi aż w 1979 r., a dane te były często niepełne i fałszowane z lęku społeczeństwa przed podatkami pogłównymi. Spora część Afgańczyków posiada kilka obywatelstw. Afganistan to kraj wielonarodowy, w którym żadna grupa etniczna nie ma większości bezwzględnej i gdzie istnieją dwa języki narodowe – pasztuński i lokalna odmiana perskiego (dari). A zamieszkujące go społeczności, zaczynając od najliczniejszych Pasztunów, podzielone są na rody i plemiona.

Aby choć trochę zrozumieć, co się stało, warto przyjrzeć się światu afgańskiej młodzieży. Młode pokolenie zostało ukształtowane przez upadającą właśnie na ich oczach Islamską Republikę Afganistanu. I to młodzież może dać głęboko nieoczywistą odpowiedź na zadawane teraz pytanie: czy warto było?

Aktualnie czytasz: Koran, kałasznikow i komputer. Neotalibowie w nowym Afganistanie

Odpowiedzi można szukać nawet wśród ostatnich ofiar na kabulskim lotnisku. Młodzi męczennicy znikającego państwa to nie są postacie anonimowe. Wśród młodzieży, która zginęła, byli nie tylko przedstawiciele najuboższych warstw społecznych, oskarżanych przez antyuchodźcze środowiska państw rozwiniętych o chęć podróży na gapę, uzyskania darmowego awansu do lepszego świata – jak w polskim filmie "Trzysta mil do nieba" opowiadającym o dwóch braciach, którzy ukrywając się pod podwoziem ciężarówki, uciekają z komunistycznej Polski do demokratycznej Danii. Wśród tych, którzy zginęli na kabulskim lotnisku, znalazło się dwóch braci, sprzedawców arbuzów z kabulskiego bazaru, którzy utrzymywali swoją przedwcześnie owdowiałą matkę.

Możemy jednak uciec od łatwych stereotypów i pochylić się nad kolejną tragiczną ofiarą geopolitycznych przemian w Afganistanie. Jednym z młodych Afgańczyków, którzy oderwali się od startującego samolotu wojskowego C-17 i tragicznie zginęli, był Zakir Anwari. To potomek elitarnego rodu, urodzony w 2002 roku, po upadku pierwszego emiratu talibów, znakomity młody piłkarz grający w młodzieżowej reprezentacji Islamskiej Republiki Afganistanu i absolwent najstarszej afgańskiej szkoły średniej o profilu francuskim otwartej dla dzieci elity około 100 lat temu.

Nigdy nie było do końca pokoju

Zakir Anwari, obiecujący młody piłkarz ze znakomitym wykształceniem, i młodzi sprzedawcy arbuzów, ci dzielni i zdesperowani nastolatkowie, tragiczne ofiary swojej chęci pozostania w świecie zachodnich wartości, to przedstawiciele pokolenia, które zostało stworzone i powstało dzięki Islamskiej Republice Afganistanu. Jak doszło do jej powstania? Czy miało ono sens? Jak to się wszystko zaczęło?

11 września 2001 roku w Stanach Zjednoczonych miały miejsce zamachy terrorystyczne, z których najsłynniejszym był atak na nowojorski wieżowiec World Trade Center. Przypisywano je, podobnie jak poprzednie z 1998 r. na amerykańskie ambasady w Kenii i Tanzanii, goszczonemu przez władze ówczesnego talibańskiego Islamskiego Emiratu Afganistanu saudyjskiemu milionerowi Osamie bin Ladenowi oraz kierowanej przezeń Al-Kaidzie, organizacji zrzeszającej dawnych arabskich bojowników antyradzieckich walczących w Afganistanie. Władze IEA odmówiły wydania bin Ladena. Jesienią 2001 roku zaczęła się trwająca zaledwie kilka miesięcy militarna interwencja koalicji międzynarodowej kierowanej przez USA. Pomogła ona siłom antytalibańskiej opozycji (tak zwanego Sojuszu Północnego) zniszczyć Islamski Emirat Afganistanu i zdobyć Kabul.

Atak ten połączony był z operacjami militarnymi, których celem było odnalezienie i likwidacja bądź osądzenie bin Ladena, co udało się dopiero w 2009 roku. Sami talibowie ponieśli gigantyczną klęskę. Starali się z dużym sukcesem przejść do działań partyzanckich i budowy państwa podziemnego na wsiach, uzyskując jednocześnie pewne ograniczone poparcie w sąsiednim Pakistanie.

Po 2001 roku zaczął się trudny proces budowy nowoczesnego Afganistanu. Nowe posttalibańskie państwo uzyskało konstytucję, symbole narodowe wydobyte z najnowszej historii oraz nazwę – Islamska Republika Afganistanu. Należało w nim wszystko budować od początku. Do lat 2001-2002 Afganistan był państwem, w którym od komunistycznego puczu w 1978 roku nigdy nie było do końca pokoju. Wojna pomiędzy afgańskimi zwolennikami i przeciwnikami komunizmu została wzmocniona przez dekadę interwencji zbrojnej Związku Radzieckiego. Wojska radzieckie prowadziły tam wojnę totalną przeciwko antysowieckim partyzantom (mudżahedinom) – między innymi używano min zabawek, które zabijały i okaleczały dzieci, oraz stosowano masowe bombardowania lotnicze. Uważa się, że radziecka interwencja zbrojna mogła kosztować życie nawet dziewięciu procent populacji Afganistanu, kilka milionów mieszkańców stało się uchodźcami w Iranie i w Pakistanie. Zniszczono rolnictwo (podstawę utrzymania większości mieszkańców), gospodarka przestawiła się na tory wojenne, rozkwitł handel narkotykami (głównie produkowanymi z maku i konopi indyjskich).

Procesy w cieniu polowania

Wyjście Armii Radzieckiej tuż przed rozpadem samego Związku Radzieckiego wywołało wojnę zwycięskich mudżahedinów między sobą. W jej trakcie doszło między innymi do częściowego zniszczenia samego Kabulu. Na tym tle władzę przejęła nowa i radykalna siła polityczna – milicja bojowników muzułmańskich, talibów. Byli to w większości uchodźcy lub dzieci uchodźców afgańskich pochodzenia pasztuńskiego z Pakistanu. Często wcześniej otrzymywali jedyne dostępne w tych warunkach wykształcenie religijne. Innego szkolnictwa po prostu dla nich nie było. Na zajmowanych przez siebie terenach w odpowiedzi na zniszczenia i demoralizację wojenną, zgodnie z posiadaną przez siebie wiedzą o świecie, budowali nowy porządek społeczny oparty na skrajnych interpretacjach praw religijnych i plemiennych, między innymi drastycznie ograniczając prawa kobiet. Wkrótce, w 1996 roku, ogłosili powstanie Islamskiego Emiratu Afganistanu i zajęli większość państwa.

Dopiero obalenie tego pierwszego IEA w okresie listopad-grudzień 2001 r. dało szansę afgańskiemu społeczeństwu na kolejną modernizację. W nowej Islamskiej Republice Afganistanu zaczęła się walka z analfabetyzmem, kształcenie kobiet, rozwój nowoczesnej opieki medycznej z jakże ważnymi szczepionkami itp. Budowano drogi, mosty, szkoły i szpitale. Kontynuowano elektryfikację państwa. Skończyły się publiczne egzekucje. Pojawiły się nowoczesne środki masowego przekazu, internet, telefonia komórkowa, a nawet –zakazana wcześniej w Islamskim Emiracie Afganistanu – telewizja. Powrócono do innych zakazywanych zwyczajów – tańców, muzyki, hazardu, wyścigów latawców czy walk psów. Umożliwiono pracę i wykształcenie kobietom. Afgańczycy odetchnęli. Zaczął się bezprecedensowy awans cywilizacyjny zdewastowanego wojnami państwa. Z zagranicy zaczęli wracać masowo uchodźcy jeszcze z czasów komunistycznych oraz ich potomkowie. Reemigranci aktywnie włączali się w budowę Islamskiej Republiki Afganistanu. Powstawało nowe społeczeństwo i nowy kraj.

Wszystkie te procesy odbywały się jednak w cieniu polowania na bin Ladena i innych arabskich ochotników. Temu też podporządkowane były działania wojsk koalicji międzynarodowej kierowanej przez USA. Dokładnie tak jak powiedział w niedawnym przemówieniu prezydent USA Joe Biden, jeden z aktywnych kreatorów tamtych wydarzeń, celem Stanów Zjednoczonych nie była budowa demokratycznego, nowoczesnego państwa i narodu na peryferiach świata muzułmańskiego. W Afganistanie dokonywało się to niejako przy okazji. Tam celem Waszyngtonu była wojna z terrorystami. Budowa wzorcowej demokracji muzułmańskiej miała dokonać się w sercu świata arabskiego – w Iraku. Po obaleniu w 2003 roku irackiego dyktatora Saddama Husajna Stany Zjednoczone przerzuciły tam największe środki finansowe, know-how i najbardziej doświadczone kadry.

Osama bin Laden (z lewej)
Osama bin Laden (z lewej)
Źródło: Wikipedia (CC BY-SA 3.0)
Barack Obama ogląda przebieg operacji "Włócznia Neptuna", w trakcie której zabito Osamę bin Ladena
Barack Obama ogląda przebieg operacji "Włócznia Neptuna", w trakcie której zabito Osamę bin Ladena
Źródło: Wikipedia (domena publiczna)/Pete Souza

"Wojna w Afganistanie nie odbudowała Afganistanu"

Tymczasem w Afganistanie, w cieniu islamskiej republiki, talibowie, wykorzystując jej problemy i niedoskonałości oraz korzystając z tego, że oczy Waszyngtonu zwrócone były na Bagdad, od 2003 roku zaczęli rozwijać swój nowy ruch. Do neotalibów płynęło szeroką falą wsparcie logistyczne i finansowe od niechętnych Ameryce zamożnych Arabów i Pakistańczyków, szczególnie oburzonych niesprawiedliwą, ich zdaniem, wojną w Iraku. Iracki konflikt oraz wieloletnie polowanie na bin Ladena (które przynosiło kolejne ofiary cywilne wśród Afgańczyków z powodu nalotów i ataków dronów, a także represje, wysyłki do więzień w bazie Guantanamo na Kubie itd.) stały się mechanizmami, które umożliwiły powstanie i rozwój ruchu neotalibów. Szybko się ucząc oraz pozyskując jej młodzież za pomocą sieci społecznościowych, internetu, bazując na zwyczajnej chęci zemsty, wykorzystując rosnące nierówności majątkowe i społeczne, korupcję, konflikty etniczne i plemienne, bezrobocie oraz coraz bardziej widoczną dysfunkcyjność struktur Islamskiej Republiki Afganistanu, pasożytując na niej i na jej reformach (między innymi alfabetyzacji i internetyzacji młodego pokolenia), nowy ruch społeczny rósł w siłę. Szczególnie korupcja, usytuowana często na styku zachodnich interwentów i afgańskiego społeczeństwa, działała stymulująco na ubogą młodzież przyłączającą się do talibów. Jak napisał jeden z amerykańskich reporterów, "wojna w Afganistanie nie odbudowała Afganistanu. Odbudowała Crystal City, McLean, Tysons Corner i Falls Church" - ekskluzywne miejscowości dla zamożnych Amerykanów – których synonimem w Polsce jest Beverly Hills.

Im bardziej Stany Zjednoczone angażowały się w krajach arabskich, tym bardziej krzepło nowe powstanie, które wybuchło przeciwko Zachodowi i Islamskiej Republice w 2003 roku. Jak podsumował jeden afganologów, kluczem do sukcesu neotalibów stał się Koran, automat Kałasznikowa i laptop. Nie pokonało go nawet znaczne zwiększenie liczby żołnierzy amerykańskich przez prezydenta Baracka Obamę w latach 2009-2011, dlatego że powstanie było nowym zjawiskiem, częścią wewnętrznych problemów Islamskiej Republiki Afganistanu, a nie ruchem starych talibów.

Równocześnie w Afganistanie pojawiła się skrajna organizacja terrorystyczna – tak zwane Państwo Islamskie w Chorasanie. Atakuje ona do dziś szyicką mniejszość hazarską i obiekty cywilne (na przykład szpitale, restauracje, szkoły, bazary itd.) na skalę masową. Natomiast jest zaciekle zwalczana przez talibów. Na tle barbarzyństwa miejscowej odnogi Państwa Islamskiego – starzy wrogowie, czyli talibowie, zaczęli sprawiać na władzach amerykańskich wrażenie umiarkowanego ugrupowania politycznego. Za rządów prezydenta Trumpa doszło więc do rozmów władz USA z kierownictwem nowych talibów w Katarze. W lutym 2020 roku podpisano porozumienia między Waszyngtonem i ruchem talibów – między innymi Biały Dom zobowiązał się do wycofania swoich sił w 2021 roku, a talibowie do nieatakowania sił zachodnich.

Jednocześnie, ewidentnie starając się oszukać Amerykanów i grając na zwłokę, zintensyfikowali oni swoje działania bojowe zmierzające do zniszczenia znienawidzonej Islamskiej Republiki Afganistanu. 

W Afganistanie, na skutek ofensywy talibów, tylko od stycznia do sierpnia 2021 roku pojawiło się 550 tysięcy uchodźców wewnętrznych (80 proc. uchodźców wewnętrznych to kobiety i dzieci). 250 tysięcy z tych osób zbiegło przed talibami tylko od maja 2021 roku do sierpnia 2021 roku, kiedy to prezydent Joe Biden powiedział, że do 11 września USA wycofa się z Afganistanu. Talibowie nasilili wówczas swoje ataki na siły rządowe, wykorzystując ich strach przed pozostaniem z bojownikami Islamskiego Emiratu Afganistanu sam na sam. Porozumiewali się z miejscowymi elitami, arystokracją plemienną oraz komendantami polowymi.

Dzięki umiejętnemu wykorzystaniu słabości struktur Islamskiej Republiki Afganistanu udało im się ją obalić i przejąć. Jednak prawdziwe problemy są jeszcze przed nimi. Ponieważ o ile "state-building" w Afganistanie okazał się obarczony poważnymi błędami, o tyle "nation-building" bardzo się udał. Powstało rzeczywiste muzułmańskie społeczeństwo obywatelskie Afganistanu. Częścią jego są wykształcone kobiety, inteligencja, mieszkańcy miast. Młodzi nastolatkowie, Zakir Anwari i sprzedawcy arbuzów, którzy zginęli za zachodnie wartości na kabulskim lotnisku.

Co dzieli i co łączy

Jego emanacją są w jakiejś mierze również i młodzi szeregowi bojownicy talibów, którzy mogą się jeszcze zbuntować przeciwko swoim starym przywódcom. Ci, którzy wkroczyli do Kabulu sierpniu 2021 roku, też są nieodrodnymi dziećmi afgańskiej republiki. Dziećmi, które, niczym bohaterowie jednego z mitów znanych ze starożytnej Grecji, pożarły swoją matkę, która nie umiała się nimi w odpowiedni sposób zaopiekować. Przeciętny bojownik ruchu nowych talibów urodził się lub wychował w czasach istnienia Islamskiej Republiki Afganistanu, jest w wieku od kilkunastu lat do nieco powyżej dwudziestego roku życia. Do ruchu talibów przystał dzięki internetowi, sieciom społecznościowym, z chęci zemsty za krewnych, którzy zginęli jako "collateral damage", w proteście przeciwko korupcji i samowoli władzy, itd. Jest nastawiony rewolucyjnie. Otwartą pozostaje więc kwestia, w jaki sposób stare kierownictwo ruchu talibów poradzi sobie z muzułmańskim społeczeństwem obywatelskim. W tym również i tym we własnych szeregach. Na razie jest jego działaniami zaskoczone i radzi sobie słabo.

W budowie Islamskiej Republiki Afganistanu popełniono szereg błędów. Jednak nieprawdą jest konstatacja, że afgański eksperyment od początku skazany był na niepowodzenie. Opinia rozpowszechniana przez globalne środowiska antyamerykańskie czy republikańską opozycję ze Stanów Zjednoczonych (wrogą prezydentowi Bidenowi a rezonującą siłami propagandy Pekinu, Moskwy i Teheranu, antyzachodnich stolic zainteresowanych popieraniem talibów oraz dalszym sterowaniem losami przyszłego Afganistanu) zaciera subtelne barwy skomplikowanej afgańskiej rzeczywistości. 

Należy pamiętać nie o tym, co dzieli, ale o tym, co łączy. Tę samą szkołę średnią, która od stu lat formuje serca i umysły afgańskiej inteligencji i elity, w której uczył się tragicznie zmarły Zakir Anwari, ukończył również między innymi jeden z pierwszych naturalizowanych w Polsce Afgańczyków – Habib Etemadi, racjonalizator, inżynier hydrolog, daleki kuzyn ostatniego króla Afganistanu Zahira Szacha, znany nad Wisłą w XX wieku bardziej jako mąż znakomitej reżyserki, dokumentalistki i prezenterki filmowej Hanny Etemadi.

Małym probierzem tego, na ile warto było wydawać w rozwój Afganistanu miliony dolarów, będzie choćby to, na ile wychowane przez Islamską Republikę Afganistanu muzułmańskie afgańskie społeczeństwo obywatelskie będzie w stanie wywrzeć nacisk na nowe władze Islamskiego Emiratu Afganistanu, aby ta szkoła średnia nie została zamknięta i mogły ją ukończyć następne pokolenia. Tak jak obecnie wywiera nacisk na talibów, aby ci umożliwili kobietom pracę i wykształcenie, pozostawili wolne media, otwarte granice czy szanowali dawną afgańską flagę.

Czytaj także: