Wtorek, 8 marcaU 2-letniego Miłosza lekarka rozpoznała posocznicę. Zamiast wezwać karetkę poleciła rodzicom na własną rękę dostać się do oddalonego o 40 km szpitala w Koszalinie. W drodze chłopiec zmarł. Lekarka nie chce komentować sprawy, a eksperci są zgodni: dziecko do szpitala powinno jechać pod opieką lekarza. Sprawę bada prokuratura.
Chłopiec poczuł się źle. Pierwszy lekarz, do którego trafiło dziecko przepisał antybiotyk. Ponieważ chłopiec wciąż skarżył się na ból brzucha, rodzice postanowili zasięgnąć opinii jeszcze jednego lekarza. Pożyczyli samochód i z miejscowości Naćmierz pojechali do Sławna. W drodze reanimowali umierającego syna. Lekarka, która przyjęła rodzinę Lincerskich w Sławnie zdiagnozowała u chłopca posocznicę, i nie informując o zagrożeniu życia dziecka wysłała rodzinę do szpitala w Koszalinie. prawa
- Koło Sianowa mówię, sprawdzę, czy syn dobrze oddycha. No ale jak przyłożyłam mu ucho do nosa, to mój synek już nie oddychał - mówi mama Miłosza, pani Monika.
Dlaczego lekarka ze Sławna nie wezwała karetki? Odpowiedzi na to pytanie szuka prokuratura.
Tylko karetką
Według specjalistów medycyny ratunkowej, Miłosz w takim stanie, w jakim się znajdował nie miał prawa jechać prywatnym samochodem. Powinien być transportowany karetką, pod opieką ratowników, którzy dysponując specjalistycznym sprzętem w każdej chwili mogli rozpocząć skuteczną reanimację dziecka.
- Dziecko powinno być bezwzględnie przewiezione i jak najszybciej skierowane do szpitala. Na pewno karetka jest optymalnym środkiem transportu, oczywiście karetka z lekarzem. Dlatego, że w takich przypadkach liczą się dosłownie minuty - mówi wojewódzki konsultant w dziedzinie pediatrii prof. Mieczysław Walczak.
Rodzice będą walczyć do końca
Lekarka nie chciała skomentować podjętej przez siebie decyzji i jej konsekwencji.
O sprawie nie wiedziała Okręgowa Izba Lekarska w Koszalinie. Rodzice chłopca, który kilka dni temu skończyłby 2 lata, nie wykluczają, że złożą oficjalną skargę. - Sam płacz tutaj nie pomoże. Strata wielka, ale coś zrobimy. Może uratuje się inne dzieci tym sposobem - mówią.