Anita Włodarczyk we wspaniałym stylu wywalczyła złoty medal w rzucie młotem na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Wynikiem 82,29 m ustanowiła fantastyczny rekord świata. - To był nokaut! Po takim wyniku widać, że mam jeszcze rezerwy - powiedziała nasza mistrzyni.
W poniedziałkowym konkursie Włodarczyk była poza wszelką konkurencją. Rywalki mogły walczyć tylko o srebrny medal, bo złoto było zarezerwowane dla Polki.
- To był nokaut! - przyznała pani Anita. - Kiedy zobaczyłam później na tablicy wyników, że różnica wynosi prawie sześć metrów, to takiego konkursu nigdy nie było. Fajnie, że potrafiłam się zmobilizować. Z rzutu na rzut udawało mi się poprawiać. To nie jest łatwa sytuacja - skomentowała.
Rzucała już dalej
Włodarczyk jest szczęśliwa, ale po wygranej w Rio nie mówi jeszcze ostatniego słowa. Mimo że dopiero ustanowiła niewiarygodny rekord świata, to już chce go poprawić. Na treningach pobija rekordy życiowe cięższymi młotami.
- Według naszych przeliczników, jakie robimy z trenerem, to wynika, że teoretycznie powinnam rzucać nawet 83-84 metry. Po takim wyniku w Rio widać, że są jeszcze rezerwy. Nawet jeśli w tym sezonie się nie uda, to na pewno będę próbowała w przyszłym. O igrzyskach w Tokio jeszcze nie myślę. Ale na pewno będę startowała w przyszłym roku na mistrzostwach świata w Londynie - zapowiedziała.
Wycieńczająca pogoda
Po zakończeniu poniedziałkowej rywalizacji mistrzyni olimpijska była bardzo zmęczona.
- Dzisiaj na stadionie było mnóstwo emocji - relacjonowała Włodarczyk. - Do tego ta pogoda mnie dobiła. Na stadionie było 33 stopni Celsjusza. Byłam wycieńczona. Przy takiej temperaturze jeszcze nigdy nie rzucałam. Wracam do wioski i od razu wskakuje do wanny z lodem i siedzę chyba z dziesięć minut. Ten medal ma dla mnie duże znaczenie. Warto było się poświęcić. Stworzyliśmy z trenerem świetny sztab, który mi pomógł. Wszyscy pracowali ciężko na to, bym była zdrowa. Cały sezon był bez kontuzji i jest efekt. Medal zdobyłam dla mamy, która ma imieniny - zdradziła.
Zawsze odwiedza Częstochowę
Włodarczyk, kiedy wchodziła do koła, przeżegnała się kilka razy. Czy zatem będzie teraz jakaś pielgrzymka do Częstochowy?
- Zawsze odwiedzam Częstochowę po sezonie. W zeszłym roku było trochę inaczej, bo pojechałam od razu do Rzymu. Teraz wiedziałam, że w poniedziałek jest święto kościelne i narodowe. Wiele osób, w tym księży, modliło się za mnie, więc Bóg zapłać. Kibice mi bardzo pomogli na stadionie i w Polsce. Miałam dodatkowy power, że mnóstwo osób jest ze mną. Chyba większego prezentu dla naszego kraju i Polaków nie mogłam sprawić - triumfowała Włodarczyk.
Autor: dasz / Źródło: sport.tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24