czwartek, 3 lutego Ochroniarz i pracownica banku uratowali życie mężczyźnie, który zasłabł w supermarkecie. Uratowali, bo w na miejscu był defibrylator. To z kolei zasługa doktora Czarosława Kijonki, który przez lata walczył o to, by stworzyć ratowniczy punkt medyczny w miejscu gdzie codziennie pojawiają się dziesiątki tysięcy ludzi, czyli w centrum handlowym. Aż w końcu jego determinacja została nagrodzona.
Wszystko wydarzyło się w centrum Handlowym w Czeladzi. Starszy pan był na zakupach, i wstąpił do banku. Tam zasłabł - jego serce się zatrzymało, doszło do nagłego zatrzymania krążenia.
- Usłyszałam, że ktoś zaczął charczeć. Mężczyzna osuwał się na podłogę. Klient, którego obsługiwałam, podbiegł do niego i go podtrzymał, tak że nie uderzył głową o posadzkę - relacjonuje Marta Sadowska-Haładus, pracownica PKO BP.
Defibrylator w supermarkecie
Świadkowie zdarzenia natychmiast zatelefonowali po pomoc. Ale zanim karetka przyjechała, na miejscu sami zaczęli walkę o życie. - Zobaczyłem, co się dzieje, podjąłem decyzję, by przynieść system AED, tak zwany defibrylator - opowiada Jarosław Białas, pracownik ochrony.
Doktor Czarosław Kijonka, który zaopatrzył szpital w to urządzenie, od dawna zapewniał, że jest ono tak skonstruowane i tak proste, że może je obsłużyć każdy. - Ochroniarz poinstruował mnie, że mam przykleić tę elektrodę na ciało klienta. Przykleiliśmy, no i to urządzenie powiedziało, jak należy dalej postępować - opowiada pracownica banku. Udało się, serce starszego mężczyzny znów zaczęło bić.
"Warto było o to walczyć"
- W tym przypadku możemy mówić o dużym szczęściu. Pacjent w przebiegu swojego bardzo poważnego zachorowania, spotkał osoby, które były przeszkolone w użyciu automatycznego defibrylatora zewnętrznego, który w dodatku w tym markecie był - mówi Czarosław Kijonka
Ale fakt, że defibrylator był akurat w czeladzkim centrum handlowym, to zasługa doktora Kijonki,
który kilka lat temu pomagał stworzyć tam punkt medyczny. Lekarz mówi, że było warto. - Nawet jeśli defibrylator został użyty tylko jeden raz, ale wykorzystany i z takim skutkiem, że mamy dzisiaj w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym pacjenta przytomnego, rozmawiającego, w dobrym stanie, szczęśliwego że żyje, to uważam że warto było o to walczyć - zapewnia Czarosław Kijonka.