"Serce miłości" to opowieść o uczuciu niemożliwym i wyidealizowanym. Debiut Łukasza Rondudy opowiada o związku dwóch gwiazd współczesnej awangardy: Wojtka Bąkowskiego i Zuzanny Bartoszek.
O Bąkowskim mówi się, że jest jednym z polskich guru sztuk audiowizualnych. Bartoszek (rocznik 1993) pomimo młodego wieku w kręgach artystycznej awangardy stała się swoistą ikoną. Rysuje, pisze wiersze, tańczy voguing, tworzy performensy. Bartoszek wykorzystuje w swoich działaniach artystycznych swój charakterystyczny wygląd (m.in. całkowity brak włosów), będący też skutkiem zestawu chorób autoimmunologicznych, z którymi się zmaga.
Ronduda, który wcześniej wraz z Maciejem Sobieszczańskim wyreżyserowali "Performera", debiutuje w mocny, nieoczywisty sposób. Malarskie zdjęcia, sterylne przestrzenie i zapadające w pamięć role Jacka Poniedziałka oraz Justyny Wasilewskiej.
- Film ma też takie hasło, że doskonała miłość nie istnieje. Nie jesteśmy doskonali w ogóle. Zwłaszcza w emocjach popełniamy błędy, w relacji z ukochanym człowiekiem. Ten film jest trochę o tym, że gdy za bardzo się kochamy, to nie możemy ze sobą być. Za bardzo nam zależy i za bardzo chcielibyśmy osobę kochaną dopasować do jakiegoś obrazka, udomowić, zamknąć tylko dla siebie. Artyści wizualni, jak Wojtek Bąkowski, którego gram w "Sercu..." pracują właściwie sami, to jest bardzo samotnicza praca, i to są bardzo silne osobowości, bardzo niezależne natury. Jak się dwie takie osoby spotkają i zamieszkają pod jednym dachem, to wiadomo, że będą rany i siniaki - mówił w rozmowie z Magazynem TVN24 Jacek Poniedziałek.
Autor: tmw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Gutek Film