- Anita odżyła, potrzebowała na to trzech lat i wreszcie znów zaistniała na wielkich zawodach - powiedział prezes PZLA Jerzy Skucha. Anita Włodarczyk wynikiem 77,60 m zdobyła srebrny medal olimpijski w rzucie młotem.
Skucha podkreślił, że "Anitę stać dziś było na rzucanie w okolicach rekordu świata". - Przez chwilę jednak serca trochę drżały, bo zajmowała miejsce poza strefą medalową. Musieliśmy czekać, czy coś w niej zaszaleje; zaszalało i dobrze - dodał.
Dramat Polki Zmagania miały niezwykłą dramaturgię. Po trzech seriach urodzona w Rawiczu zawodniczka zajmowała czwarte miejsce. W następnej kolejce oddała bardzo daleki rzut, w okolicach 79 m. Młot nie zmieścił się jednak w wyznaczonej liniami płaszczyźnie i sędziowie musieli uznać próbę za spaloną. Polka nie załamała się. W piątym podejściu osiągnęła odległość 77,10 m, a w ostatnim 77,60 co ostatecznie zapewniło jej srebrny medal. - Poza mistrzostwami świata w Berlinie (2009) kiedy ustanowiła rekord świata, to był zdecydowanie najlepszy jej konkurs w karierze. Anita odżyła, potrzebowała na to trzech lat i wreszcie znów zaistniała na wielkich zawodach; tym razem jako srebrna medalistka igrzysk - zaznaczył prezes PZLA.
W finałowym konkursie wystąpiła jeszcze jedna polska zawodniczka. Joanna Fiodorow (OŚ AZS Poznań) wynikiem 72,37 uplasowała się na dziesiątym miejscu.
Autor: mn//gak / Źródło: PAP