Poniedziałek, 4 październikaPięcioletni chłopiec był niegrzeczny, więc przedszkolanka za karę postawiła go nagiego przed rówieśnikami - uważa matka dziecka. Nauczycielka broni się i tłumaczy, że chciała tylko poprawić chłopcu ubranie, a do sytuacji doszło przez niefortunny przypadek. Rodzice dzieci z przedszkola podzielili się na dwa obozy, większość nie jest przekonana o winie kobiety.
Do incydentu doszło 10 września w przedszkolu w Skokach w Wielkopolsce. Matka pięcioletniego Tomka dowiedziała się o wydarzeniu dopiero po kilku dniach.
"Dzieci się ze mnie śmiały, ja mamo płakałem"
- W piątek jak przyszedł z przedszkola, to popuścił w majtki. Mój tata się go pyta, co się stało, a on mówi, że nie zdążył do łazienki. W nocy się obudził - też materac zsikany. Nigdy się nie moczył, więc pomyślałam, że coś musi być nie tak - opowiada. Sytuacja powtórzyła się w sobotę i niedzielę.
- Myślałam, że może jest chory, bo dziecko mi na ten temat nic nie powiedziało. Pytam więc Tomka, co się stało i on mówi, że gdy był w łazience, pani Ala przy dzieciach ściągnęła mu majtki - dodaje. - Dzieci się ze mnie śmiały, ja mamo płakałem, a pani kazała mi się chwalić swoją pupą - przytoczyła relację chłopca.
Kto ma rację?
Przedszkolanka twierdzi, że zajście wyglądało zupełnie inaczej. Jak tłumaczy, chciała poprawić chłopcu ubranie i jednocześnie go strofowała, bo w łazience pokazywał pupę innym chłopcom. Żeby nakłonić go do podejścia do niej, nauczycielka miała powiedzieć "no chodź tutaj, może pokażesz jaką masz ładną pupę wszystkim dzieciom". - Ja po prostu chciałam go zawstydzić, tak żeby do mnie przyszedł - mówi przedszkolanka.
Kiedy Tomek w końcu do niej podszedł, chciała włożyć mu bluzkę do spodenek, więc spuściła je. Wtedy okazało się, że dziecko nie miało naciągniętych majtek i nagie stanęło przed całą grupą.
Matka chłopca twierdzi jednak, że przedszkolanka na początku przyznała się do błędu, a jej relacja była taka sama, jak pięciolatka oraz innego przedszkolaka będącego świadkiem zajścia.
Przedszkolanka zawieszona
Sprawa podzieliła rodziców dzieci chodzących do przedszkola. Liczniejsza grupa broni nauczycielki. - To plotki, a ja nie wierzę w plotki. Na pewno nie jest tak jak media to opisują - mówią mamy innych dzieci.
- Natychmiast zostało poinformowane kuratorium oświaty w Poznaniu. Nauczycielka została zawieszona w wykonywaniu czynności nauczyciela. Z dziećmi została przeprowadzona rozmowa przez psychologa. Psycholog rozmawiał również z pozostałymi przedszkolakami - mówi burmistrz miasta Tadeusz Kłos.
O incydencie został także poinformowany wojewoda wielkopolski, a dyrektorka przedszkola złożyła zawiadomienie do prokuratury. 11 października ma się zebrać komisja dyscyplinarna w przedszkolu i zająć się sprawą nauczycielki.