- Wiele osób przypisuje sobie sukces Kamila, ale to przede wszystkim sukces zawodnika i jego pracy - skomentował na antenie TVN24 Adam Małysz. Były wybitny skoczek, dziś dyrektor w Polskim Związku Narciarskim, podkreślił, że Stoch wytrzymał gigantyczną presję.
Na skoczni normalnej Stoch był czwarty, ale to był dziwny konkurs, bo wiało niemiłosiernie. W sobotę, na dużym obiekcie, był już najlepszy. Skoczek z Zębu obronił tytuł sprzed czterech lat z Soczi i zdobył trzeci olimpijski medal w karierze. O 3,4 pkt wyprzedził Niemca Andreasa Wellingera oraz o 10,4 pkt Norwega Roberta Johanssona.
"Mogą nam zazdrościć"
- Wiele osób przypisuje sobie sukces Kamila, ale to przede wszystkim sukces zawodnika i jego pracy - skomentował Małysz. - Sportowcy z innych dyscyplin mogą nam zazdrościć, że mamy taką grupę ludzi. Na jadalnię wchodzimy razem, dosiadamy się do Polaków i to pokazuje naszą siłę, że jesteśmy jednością oraz że wspólnie pracujemy na sukces - dodał dyrektor ds. skoków i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim. Małysz podkreślił, że presja ciążyła. Tym większa, że skoczkowie wcześniej nie zdobyli żadnego medalu, choć do Pjongczangu przyjechali w roli faworytów.
"Prawdziwy mistrz"
- To było obciążenie. Zawodnicy nie zaglądali do internetu, ale i tak do nich dotarły opinie o wielkich oczekiwaniach i braku sukcesu. Przede wszystkim na trenerach, na nas, oczekiwania były duże i trzeba było sobie z tym poradzić. Myślę, że trenerom to tak nie przeszkadza jak zawodnikom. Jeśli ci drudzy potrafią skoncentrować się na swojej pracy, to najważniejsze. W sobotę to się udało. Przynajmniej Kamilowi - powiedział były wybitny skoczek i czterokrotny medalista olimpijski. I dodał: - To pokazuje prawdziwego mistrza, który potrafi się totalnie odciąć. Widziałem to u Kamila na Turnieju Czterech Skoczni. To element, który pomaga, bo dyskusje i rozmyślania po prostu przeszkadzają.
W poniedziałek obędzie się konkurs drużynowy na dużej skoczni. To ostatnia szansa na zdobycie olimpijskiego medalu. Wiadomo, że oprócz Stocha wystąpią Dawid Kubacki, Stefan Hula i Maciej Kot. Z kadry wypadł Piotr Żyła, mistrz świata w drużynie z Lahti (2017), który w Korei nie zachwycał formą na treningach i nie wystąpił w żadnym olimpijskim konkursie.
- To zawsze trudna decyzja, jeśli ma się równą kadrę. Żyła trochę odstawał od pozostałych. Dlatego z jednej strony łatwiej było podjąć decyzję, z drugiej każdy chciał dać Piotrkowi szansę. Do samego końca wierzyliśmy, że odrodzi się na dużej skoczni. Nie udało się - powiedział Małysz, który odniósł się do braku medali w Pjongczangu w innych dyscyplinach.
"Świat funkcjonuje inaczej"
- Przykre w Polsce jest to, że zazwyczaj budujemy obiekty, jak jest dobrze. Nie inwestujemy jednak w to, żeby było dobrze. Tak się nie da. Cały świat inaczej funkcjonuje - podkreślił. - Wiem, że jest duży problem z innych dyscyplinach. Zawodnicy mają żal, że nie mogą liczyć na dofinansowanie jak inni. W moich czasach też było ciężko. Nie miałem takich warunków jak dziś skoczkowie, dlatego im pomagam. Im więcej osób, które chcą pomóc, dać z siebie wszystko, żeby był sukces, tym lepiej dla sportu. Zachęcam więc do pomocy - zakończył.
Autor: kz / Źródło: sport.tvn24.pl