Piątek, 11 grudnia - To było jedno z moich marzeń, żeby bandytę rozszyfrować - wyznaje Karol, rezolutny 10-latek, który odkrył, że gosposia kradnie pieniądze z jego skarbonki. I nie tylko z niej. Pomoc domowa swoich pracodawców okradała przez rok. Wyniosła z mieszkania ponad sześć tysięcy złotych. Teraz grozi jej nawet pięć lat więzienia.
Kryminalna historia rozegrała się w Zawierciu na Śląsku. Złodziejski proceder 40-letniej gosposi trwałby dłużej, gdyby nie spostrzegawczość 10-letniego chłopca.
Na lego by nie starczyło
- Kilka dni temu liczyłem pieniądze. Byłem dumny, że mam już dużo na lego. Patrzę, powinno być tak gdzieś 60 (złotych) a było 42. No i pomyślałem: coś jest nie tak. Zaraz, kto inny tutaj przychodził, tylko ona - opowiada w rozmowie z TVN24.
10-latek powiedział o wszystkim rodzicom. Ci sprawdzili swoje cenne rzeczy i odkryli, że też są okradani. Teraz gosposia może spędzić w więzieniu nawet pięć lat. - Okazuje się, że z naszej rodziny najbardziej uważny jest nasz syn. Jesteśmy dumni, mamy nauczkę. Nadmiar naiwności kończy się niestety źle - mówi mama Karola.
Nie ma wybacz, kryzys jest wszędzie
Według ustaleń policji, 40-letnia gosposia okradała swoich pracodawców od ponad roku. - Z mieszkania wyniosła ponad sześć tysięcy złotych, a także biżuterię, którą szybko upłynniała w komisach lub lombardach - mówi Justyna Dziedzic z katowickiej policji.
Chłopiec nie widzi usprawiedliwienia dla działania gosposi. - Mówiła, że nie ma forsy. Ale teraz wiadomo, że kryzys jest, to wszyscy mają trudną sytuację, nie tylko ona. Przyznaje też, że czuje się teraz jak mały Sherlock Holmes. - Cieszę się, że rozwiązałem zagadkę kryminalną - wyznaje.