Poniedziałek, 25 stycznia Pracownicy ostródzkiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej na pewno lubią swoją pracę. Mają czas na zabawę, relaks i zagraniczne wycieczki. Pamiątką po tych wojażach jest wydany do użytku wewnętrznego kalendarz ze zdjęciami z suto zakrapianych imprez. Wydawnictwo zostało sfinansowane ze środków funduszu socjalnego MOPS-u i nikt postronny nie miał go zobaczyć.
Wydany z okazji 20-lecia ostródzkiego MOPS-u kalendarz miał być przeznaczony tylko dla pracowników. Ale jego zawartość wyciekła i teraz mieszkańcy przecierają oczy ze zdumienia. Wydawnictwo przedstawia bowiem m.in. zakrapiane imprezy pracowników opieki społecznej oraz ich samych, nierzadko w bardzo odważnych pozach. Oprócz śmiałych fotek, w kalendarzu można też przeczytać między innymi o firmowych wycieczkach zagranicznych (urzędnicy w najbliższym czasie wybierają się np. do Paryża i na Hawaje). Są też informacje o liczbie wnucząt, dziadków oraz, ile komu pozostało do emerytury.
Kalendarz osobiście redagował dyrektor ostródzkiego MOPS-u. - Kalendarz służy do takiego celu, jakim jest kalendarz. Jest to materiał biurowy - mówi Kazimierz Wosiek. - A czemu mają służyć takie zdjęcia? - dopytuje reporter TVN24. - To jest materiał biurowy - odpowiada szef MOPS-u.
Ten materiał biurowy zniesmaczył nie tylko mieszkańców, ale także burmistrza. - Bulwersujące, ja bym tego nie zamieścił - zarzeka się Olgierd Dąbrowski, wiceburmistrz Ostródy. - Inne nasze jednostki też wydają kalendarze, ale nie są one tak bogato ilustrowane jak ten - dodaje z uśmiechem.
Dyrektor MOPS-u i jego pracownicy są dumni z kalendarza, bo oprócz kompromitujących zdjęć, pokazali też w nim swoją pracę. Jak mówi dyrektor, w wydawnictwie zamieszczono zdjęcia dokumentujące całą historię podległego mu urzędu. Jeżeli chodzi o fotki z imprez, to dyrektor zgadza się, że są "niefortunne" i... przeprasza pracowników za to, że "nie dopilnował", co znalazło się w kalendarzu.
Kalendarz został sfinansowany z funduszu socjalnego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Dyrektor Wosiek zapowiada, że rachunek za jego wykonanie (4 tys. zł) ureguluje z własnej kieszeni, tak przynajmniej twierdzi wiceburmistrz.
tka/iga