Wydawało się, że w konkursie rzutów karnych Holandia będzie faworytem z Argentyną. W końcu Oranje mieli w swoich szeregach bohatera narodowego Tima Krula, który w ćwierćfinale fenomenalnie bronił "jedenastki" z Kostaryką. Niestety w półfinale Louis van Gaal nie mógł wyciągnąć z rękawa swojego asa.
Wszyscy pamiętają ten ćwierćfinałowy obrazek z Salvadoru: w 118. minucie meczu van Gaal zagrał va banque. Zdjął z boiska bezbłędnego z Kostaryką Jaspera Cillessena (gola przecież nie wpuścił), a w jego miejsce, specjalnie z myślą o rzutach karnych, na plac gry posłał Tima Krula.
Zaskoczeni kibice przecierali oczy ze zdumienia. - Co on wyczynia? - pukali się w czoło kibice, myśląc o ryzykownej decyzji opiekuna Holendrów. Ale to on miał rację. Genialne posunięcie taktyczne wypaliło. Krul obronił dwa rzuty karne i wprowadził swój zespół do półfinału turnieju.
Limit wykorzystany
Być może doszłoby do powtórki z historii, gdyby w środę van Gaal przed konkursem "jedenastek" nie wykorzystał limitu zmian. - Najpierw musiałem zdjąć Indiego, bo miał już na swoim koncie żółtą kartkę. Trzymanie go na boisku było zbyt wielkim ryzykiem. De Jong grał z kontuzją, a w dogrywce zamieniłem Van Persiego na Huntelaara, bo ten pierwszy był wykończony. Brakowało mu sił. Gdybym mógł zmieniłbym bramkarza - tłumaczył się selekcjoner Oranje.
W ten sposób konkurs "jedenastek" Krul oglądał z ławki rezerwowych. Bronił Cillessen i choć dwukrotnie był blisko skutecznej interwencji, to jednak żadnego strzału Argentyńczyków nie obronił. Wcześniej swoich prób nie wykorzystali Ron Vlaar i Wesley Sneijder i to Albicelestes w niedzielnym finale zagrają z Niemcami.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl