- Sami jesteśmy sobie winni, że znaleźliśmy się w takiej, a nie innej sytuacji. Nasi piłkarze dobrze o tym wiedzą i będą się chcieli zrehabilitować - mówi przed meczem z Ukrainą były selekcjoner reprezentacji Polski Jerzy Engel. Jego zespół zakończone wygraniem grupy eliminacje MŚ 2002 zainaugurował wygraną w Kijowie. W piątek reprezentacja Polski zmierzy się z Ukrainą. Ewentualna porażka przekreśli szansę biało-czerwonych wyjazdu na przyszłoroczny mundial do Brazylii.
W 2000 roku, podobnie jak teraz, niewiele osób liczyło na to, że reprezentacja wywiezie pozytywny wynik z Ukrainy, z którą inaugurowaliśmy eliminacje do mistrzostw świata 2002.
"Nastroje nie były optymistyczne"
- Rzeczywiście nastroje w kraju nie były specjalnie optymistyczne, ale nie zdawano sobie sprawy, że jesteśmy do tego meczu doskonale przygotowani - mówi w rozmowie ze sport.tvn24.pl Jerzy Engel.
Zapytany o to, co poradziłby Waldemarowi Fornalikowi, by ten w piątek osiągnął taki wynik jak on trzynaście lat temu, nie chciał się wychylać. - Ciężko porównywać te dwa mecze. I Ukraińcy, i my mamy zupełnie inne zespoły niż wtedy, a przede wszystkim faza eliminacji jest inna. Ja grałem na samym ich początku, a teraz jesteśmy pod ścianą - odpowiada.
- Oczywiście sami jesteśmy sobie winni, że znaleźliśmy się w takiej, a nie innej sytuacji. Nasi piłkarze dobrze o tym wiedzą i będą się chcieli zrehabilitować - uważa selekcjoner, który awansował z biało-czerwonymi na MŚ 2002.
Engel swój mecz "o wszystko" przegrał
Engel wraz ze swoim zespołem także znalazł się pod ścianą. By zachować szanse na wyjście z grupy na mundialu w Korei i Japonii, biało-czerwoni musieli osiągnąć pozytywny wynik w spotkaniu z Portugalią. Skończyło się porażką, jak zresztą we wszystkich naszych meczach "o wszystko".
- Nie można tego porównywać. To było spotkanie na mistrzostwach świata, gdzie presja i poziom trudności są zdecydowanie wyższe. Nie byliśmy i nie jesteśmy piłkarską potęgą, by do takich meczów podchodzić w roli faworyta - twierdzi selekcjoner. Gwoli przypomnienia, jego drużyna poniosła klęskę 0:4.
Eliminacje do mundialu jego zespół przeszedł jak burza i jako pierwszy z europejskich wywalczył awans. - Słowo "zespół" jest tu kluczowe. Ja go miałem. To była grupa ludzi, którzy w każdym meczu byli zdolni do pełnego poświęcenia. Każdy z nich miał spore umiejętności, ale razem wypadali jeszcze lepiej niż indywidualnie - opowiada o synergii w swojej kadrze Engel.
Piłkarzom nie brakuje ambicji
Były selekcjoner natychmiast zaprzecza, jakoby sugerował brak cech wolicjonalnych u obecnych kadrowiczów. - Znam większość tych chłopaków jeszcze z reprezentacji młodzieżowych. Nie mam żadnych wątpliwości odnośnie ich ambicji. Tej im na pewno nie brakuje i to nie mogło mieć wpływu na takie, a nie inne wyniki - zapewnia.
- Ukraińcy też byli pod ścianą. Dla nich mecz z nami był spotkaniem "o wszystko", bo porażka niemal przekreśliłaby ich szanse. Przełamali się na nas, więc my przełammy się na nich. Poziom czterech czołowych zespołów w grupie (Anglia, Czarnogóra, Ukraina i Polska - red.) jest wyrównany i każdy może wygrać z każdym - mówi były selekcjoner.
Engel nie ma żadnych rad dla Fornalika, apeluje jednak do wszystkich ludzi zainteresowanych polską piłką. - Trzeba trzymać kciuki i zbudować pozytywną atmosferę wokół tej drużyny. To dotyczy nie tylko piłkarzy i trenerów, ale również dziennikarzy, kibiców. Dopóki piłka jest w grze, nie możemy przekreślać swoich szans - kończy.
Autor: iwan/adsz / Źródło: sport.tvn24.pl