Płakał w 2004 roku, gdy Grecja podbiła Portugalię w finale Euro na jej ziemi. Płakał też w Paryżu. Najpierw ze smutku, bo musiał z kontuzją opuścić boisko. Ale na koniec wreszcie ze szczęścia.
- Po finale Euro 2004 płakałem ze smutku. W niedzielę chcę znów płakać, ale z radości - obiecywał sobie po niedzielnym meczu o złoto z Francją as Portugalczyków.
I płakał. I to nawet parokrotnie. Pierwszy raz chwilę po tym, jak doznał kontuzji kolana. Wrócił na boisko, ale w pewnym momencie uznał, że chyba nie da rady. Nic nie dało zabandażowanie kontuzjowanej nogi. Zrozpaczony Ronaldo, ze łzami w oczach i na noszach, cały czas pocieszany przez kolegów, musiał skapitulować. Czuł, że nadarzająca się okazja, żeby wreszcie coś wygrać z reprezentacją, mu się wymyka.
Długo czekał
Od tego momentu wspierał drużynę zza linii bocznej, niczym drugi trener reprezentacji wydawał polecenia - a to, żeby się nie spieszyli, a to żeby lepiej się ustawiali. Gdy Eder w dogrywce strzelił gola, oszalał ze szczęścia. Na koniec płakał. Z radości.
- To jeden z najszczęśliwszych momentów w mojej karierze. Zawsze chciałem przejść z reprezentacją do historii. Udało się! - krzyczał ze szczęścia. - Wygrałem wszystko w klubie, teraz chciałem zrobić to samo z drużyną narodową - dodał. Odniesień do finału Euro 2004 nie mogło zabraknąć. - Długo na to czekałem. Lata poświęceń - nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
To jeden z najszczęśliwszych momentów w mojej karierze. Zawsze chciałem przejść z reprezentacją do historii. Udało się! Cristiano Ronaldo
Miała być feta, zawiedli piłkarze
12 lat temu Portugalia grała z Grecją. Była faworytem, bo miała wielkich piłkarzy (Figo, Deco, Pauleta…) i grała u siebie. W Lizbonie wszyscy byli gotowi na fetę. Scenariusz popsuli piłkarze.
Pewnych gospodarzy upokorzył Angelos Charisteas. Grecja dokonała jednego z największych cudów w historii piłki. A Ronaldo utonął w morzu łez. Miał wtedy 19 lat.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl