Po zwycięstwie z Kolumbią i awansie do półfinału mundialu Brazylijczycy pokazali klasę. Do pocieszania płaczącego jak bóbr Jamesa Rodrigueza - objawienia turnieju, ale już z nim się żegnającego - rzucili się David Luiz i Dani Alves.
Brazylia wygrała 2:1, a Rodriguez strzelił honorowego gola. Kolumbijczykom zabrakło jednak czasu, żeby wyrównać.
Po przegranym ćwierćfinale 22-latek, który wyrósł na jedną z największych gwiazd mistrzostw, zdjął koszulkę i schodząc do szatni rozpłakał się. Za pocieszanie dotkniętego porażką piłkarz wzięli się nie koledzy z reprezentacji, a ci, co maczali palce w wyrzuceniu Kolumbii z turnieju - David Luiz i Dani Alves.
- Chcieliśmy napisać historię, ale nam nie wyszło. Takie jet życie. Dziękuję Davidowi i Daniemu za ich gest. Faceci też płaczą - przyznał parę chwil później Rodriguez.
Już jest wielki
Od Brazylijczyków usłyszał też, że już jest wielkim graczem. Nic odkrywczego nie powiedzieli - James ciągle ma szansę na zdobycie Złotego Buta dla najlepszego strzelca turnieju, z 6 golami na koncie prowadzi w hierarchii najskuteczniejszych piłkarzy MŚ w Brazylii. Co więcej, jest rozchwytywany przez największe kluby Europy. Real Madryt ponoć gotowy jest zapłacić za niego 80 mln euro.
Obrazek płaczącego Kolumbijczyka uruchomił wspomnienia u prezesa PZPN Zbigniewa Bońka.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl