Wieczorem wtorkowi rywale Polaków w eliminacjach do mundialu w Brazylii - Anglicy, grają na Wembley z San Marino. Wszyscy wiedzą, że wygrają, nikt tylko nie wie, ile bramek strzelą.
Gradu bramek dziś wieczorem na Wembley możemy być niemal pewni. W dwóch dotychczasowych meczach Anglii z San Marino padły rezultaty 6:0 i 7:1, a po cztery gole strzelali w nich David Platt i Ian Wright.
Co ciekawe, te spotkania odbyły się w eliminacjach do mistrzostw świata w USA w 1994 r. i Anglia awansu do turnieju sobie wtedy nie zapewniła.
W ostatnich miesiącach Synowie Albionu są jednak jedną z najrówniej grających ekip w Europie, a może i na świecie. W dużej mierze zawdzięczają to trenerowi Royowi Hodgsonowi.
Mało strzelają, nie mają już Terry'ego
Z nim na ławce rozegrali dotychczas dziewięć meczów i sześć z nich wygrali, a trzy zremisowali (tutaj liczy się porażka w 1/4 finału turnieju Euro z Włochami w rzutach karnych).
Równocześnie jednak nie strzelają zbyt często, bo pokonywali bramkarzy rywali tylko 15 razy, w tym pięć razy we wrześniu w spotkaniu z Mołdawią. To oznacza niespełna 1,7 gola strzelonego w meczu, a po odjęciu z rachunku Mołdawii - tylko 1,25.
Najwięcej szans do strzelenia gola wypracował sobie zresztą pomocnik, a nie napastnik. To kapitan Liverpoolu Steven Gerrard, który strzelał łącznie 31 razy.
Okazji bramkowych nie stwarza już sobie za to John Terry. Jedna z najważniejszych informacji ostatnich tygodni to jego decyzja o rezygnacji z reprezentacyjnej kariery. Jeden z największych boiskowych "twardzieli" i bez wątpienia najmniej "czysto" grających obrońców na Wyspach nie będzie więc męczył we wtorek na Stadionie Narodowym Roberta Lewandowskiego i "achillesy" naszego napastnika będą miały więcej szans na przetrwanie meczu.
Autor: adso//bgr / Źródło: tvn24.pl