Piątek, 10 grudnia Komendant straży pożarnej z Augustowa i jego zastępca mogą stracić stanowiska. Powód? Toczy się przeciw nim postępowanie dyscyplinarne po tym, jak na jaw wyszło, że poniżali podwładnych i wykorzystywali służbowe auto do prywatnych celów.
Błyskawiczna reakcja 11-letniego chłopca uratowała życie jego bliskich. - To bohater, zachował zimną krew - mówi dyspozytorka o Szymonie z Woli Krzysztoporskiej w Łódzkiem, który w środku nocy zadzwonił na pogotowie.
Anna Kowalska, dyspozytorka z pogotowia w Piotrkowie Trybunalskim, podkreśla w rozmowie z reporterem "Prosto z Polski", że nawet dorośli nie zachowują się często tak, jak postąpił 11-latek.
Dalej niezbędne dane podawał już Szymon. I jak mówi dyspozytorka, udało się jej z nim logicznie porozmawiać. Chłopiec przejął inicjatywę i zgodnie ze wskazówkami dyspozytorki otworzył okna.
- Zrobił wszystko, co mu kazałam. Kiedy na miejsce dojechała karetka, mieszkanie było przewietrzone. Ludzie byli przytomni - mówi Kowalska.
Mł. bryg. Maciej Dobrakowski ze straży pożarnej w Piotrkowie Trybunalskim podkreśla, że zachowanie Szymona uratowało życie jego mamie i bratu. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że nieszczelność pieca węglowego spowodowała wydostanie się dymu do pomieszczeń, w których przebywały te osoby - wyjaśnia Dobrakowski.
Dyspozytorka podkreśla, że zachowanie chłopca to nie jest jej zasługa. - Jestem na miejscu pracy, każda z nas, jak tu siedzimy, postąpiłaby tak samo - mówi Kowalska. I dodaje: - Dla mnie to jest mały bohater.