Śledczy po blisko 20 latach ponownie zajmą się sprawą niewyjaśnionej śmierci w Bieszczadach. Chcą jeszcze raz spróbować ustalić tożsamość mężczyzny, którego ciało znaleziono 24 września 2000 roku w namiocie pod szczytem Matragony. Policji pomogły nowe ustalenia tvn24.pl. Czy do przełomu doprowadzi zeszyt meldunkowy, do którego wpisywali się turyści?
Tajemnicę śmierci pod Matragoną opisaliśmy szczegółowo przed dwoma tygodniami w tvn24.pl.
We wrześniu 2000 roku grzybiarz znalazł w namiocie pod szczytem góry w Bieszczadach rozkładające się ciało. Przy zwłokach nie było żadnych rzeczy osobistych ani żadnych dokumentów - nic co pozwoliłyby zidentyfikować zmarłą osobę.
Sprawa podjęta z archiwum
Okoliczności śmierci wyjaśniała Prokuratura Rejonowa w Lesku. Zleciła m.in. przeprowadzenie sekcji zwłok. Biegli z zakresu medycyny sądowej ustalili, że należą do mężczyzny w wieku około 30-50 lat. W namiocie - jak stwierdzili - mogły leżeć od kilku do nawet kilkudziesięciu tygodni. Nie znaleźli na nich śladów świadczących o tym, aby do śmierci mężczyzny przyczyniły się inne osoby. Między innymi na podstawie tych ustaleń prokurator po trzech miesiącach zdecydował o umorzeniu śledztwa.
Policjanci - najpierw z komendy w Ustrzykach Dolnych, później z komendy w Lesku - próbowali ustalić tożsamość mężczyzny. Bez powodzenia. Po czterech latach "postępowanie identyfikacyjne NN zwłok" zostało zakończone, a teczka z materiałami w tej sprawie trafiła do policyjnego archiwum.
Teraz, po blisko dwóch dekadach, została z niego wyjęta, a sprawa identyfikacyjna ponownie jest "na biegu". Pomogły ustalenia tvn24.pl. Istotny okazał się zeszyt meldunkowy, w którym mogą znajdować się dane zmarłego mężczyzny.
- Sprawę można podjąć z archiwum, kiedy pojawią się w niej nowe istotne informacje. W tym przypadku jest to zeszyt meldunkowy, który pani wskazała. To nowa okoliczność, która do tej pory nie była weryfikowana. Zasadne jest więc, aby na nowo podjąć postępowanie - mówi mi nadkomisarz Paweł Rysz, zastępca komendanta powiatowego policji w Lesku.
265 nazwisk do sprawdzenia
Zeszyt meldunkowy, o którym mowa, jest własnością małżeństwa Doroty i Wojciecha Judów, którzy od blisko czterech dekad prowadzą gospodarstwo agroturystyczne w Balnicy. To niewielka miejscowość w Bieszczadach Zachodnich tuż przy polsko-słowackiej granicy. Leży u podnóża Matragony.
Do zeszytów meldunkowych gospodarze wpisywali dane turystów, którzy się u nich zatrzymywali. - Mąż był w tym bardzo skrupulatny - przyznaje Dorota Juda, wertując pożółkłe kartki zeszytu w twardej, brązowej okładce. To w nim może znajdować się imię i nazwisko mężczyzny, którego ciało znaleziono w namiocie pod szczytem Matragony.
- Akurat tego lata było u nas sporo osób. Z wpisów wynika, że mogło być ich grubo ponad 200 - opowiada kobieta.
Z dokumentów gości Judowie spisywali imię i nazwisko, datę urodzenia oraz adres zamieszkania, czasem numer telefonu. Dane w zeszytach notowane były ręcznie, niebieskim lub czarnym długopisem, drobnym pismem, linijka pod linijką.
Ksero zeszytu z 2000 roku Dorota Juda przekazała już leskiej policji. Mundurowi po analizie zapisków wytypowali do sprawdzenia 265 mężczyzn, 30 z nich to obcokrajowcy m.in. z Czech, Słowacji i Niemiec. Okres, jaki wzięli pod uwagę, to niespełna dziewięć miesięcy - od 1 stycznia do 24 września 2000 roku.
- Wprawdzie na podstawie zebranej dokumentacji fotograficznej wiele wskazuje na to, że ten człowiek nie poszedł w góry zimą, a raczej wiosną - miał na sobie dres i letnie sportowe buty, w których ciężko byłoby mu przemieścić się w głębokim śniegu na szczyt - ale nie możemy tego jednak wykluczyć. Sprawdzimy więc wszystkich mężczyzn, którzy zameldowali się w gospodarstwie w Balnicy od początku 2000 roku do dnia, w którym znaleziono ciało - wyjaśnia nadkomisarz Paweł Rysz.
Mundurowi chcą sprawdzić każdego, kto wiekowo odpowiada mężczyźnie z Matragony. - Bierzemy pod uwagę margines błędu, więc będziemy sprawdzać mężczyzn w wieku od 25 do 55 lat. Jeśli trafi się kilku koło sześćdziesiątki, też ich sprawdzimy - dodaje zastępca komendanta leskiej policji.
W sprawie - jak informuje nasz rozmówca - jest też kilka innych nowych wątków. - Właścicielka gospodarstwa agroturystycznego w Balnicy wspomniała, że jednej z jej koleżanek ktoś ukradł namiot. Musimy dotrzeć do tej kobiety i pokazać jej zdjęcia namiotu, w którym pod Matragoną znaleziono ciało. Być może go rozpozna. Musimy też sprawdzić wątek związany z wypałem węgla w Solince [miejscowość koło Balnicy - red.]. Być może nasz mężczyzna tam był. Może węglarz, który prowadził wypał, rozpozna namiot, koc, dres albo buty. Jest wiele nowych wątków w tej sprawie, wszystkie zamierzamy szczegółowo przeanalizować - zapewnia nadkomisarz Rysz.
Teczka z archiwum - co ustalili policjanci
Teczka z materiałami z "działań identyfikacyjnych NN zwłok" znalezionych pod Matragoną liczy 275 stron. Jest w niej wszystko, co policjanci - najpierw ustrzyckiej, a później leskiej policji - zrobili, aby ustalić tożsamość zmarłego mężczyzny.
Z zachowanych materiałów wynika, że w sprawie na wstępnym etapie przesłuchany został mężczyzna, który znalazł zwłoki, oraz leśniczy, który o zdarzeniu powiadomił policję. Na podstawie przeprowadzonej sekcji zwłok wytypowany został 27-latek, który był wówczas poszukiwany przez policję w Bychawie w województwie lubelskim, a który odpowiadał rysopisowi tego, kto został znaleziony pod Matragoną.
Powołany został biegły, który miał sprawdzić, czy szczątki znalezione w namiocie mogą należeć do tego mężczyzny. - Z informacji uzyskanych w komendzie w Bychawie wynikało, że zaginiony mężczyzna miał urazy kości, których doznał w wyniku wypadku. Pan znaleziony pod Matragoną nie miał żadnych śladów złamań kości. Nie zgadzało się też uzębienie. Biegły stwierdził, że nie jest to ten sam człowiek - opowiada wicekomendant Rysz.
Z materiałów dostępnych w teczce wynika, że po tym, kiedy w grudniu 2000 roku Prokuratura Rejonowa w Lesku umorzyła śledztwo dotyczące śmierci mężczyzny spod Matragony, wyhamowały też policyjne działania identyfikacyjne prowadzone przez ustrzyckich mundurowych.
7 stycznia 2002 roku sprawa identyfikacyjna trafiła z Ustrzyk do nowo powstałej Komendy Powiatowej Policji w Lesku. Policjant, który ją otrzymał, zwrócił się do Komendy Głównej Policji o wytypowanie osób zgłoszonych w tamtym czasie jako zaginione.
- Kryteria wyszukiwania wpisuje się na podstawie ustaleń z sekcji zwłok. Podaje się płeć, orientacyjny wiek zmarłej osoby, jej wzrost. Jeśli jest, to kolor włosów i oczu. System "wyrzuca" osoby, które odpowiadają temu rysopisowi - wyjaśnia Paweł Rysz.
KGP z policyjnego systemu wytypowała 88 zaginionych osób, które rysopisem odpowiadały opisowi zwłok mężczyzny znalezionego pod szczytem Matragony. Po przeanalizowaniu tych przypadków nie udało się jednak dopasować żadnej zaginionej osoby do szczątków.
Baza danych i profil DNA
Policjanci, którzy po latach wrócili do sprawy, chcą skorzystać z bazy danych zwłok NN Fundacji ITAKA. To jedyne w Polsce narzędzie umożliwiające porównanie rysopisów zwłok o nieustalonej tożsamości i zaginionych osób.
W bazie znajdują się zdjęcia - zwłok, jeśli pozwala na to ich stan, lub ubrań, przedmiotów lub rzeczy osobistych znalezionych przy zwłokach oraz podstawowe dane zmarłych o nieustalonej tożsamości, takie jak płeć, wzrost i kolor oczu. Mogą to być też informacje o znakach szczególnych, np. charakterystycznych znamionach, bliznach po zabiegach i operacjach oraz tatuażach.
- Przeglądamy regularnie nowe sprawy pod kątem zgłoszonych do nas osób zaginionych. Mamy także automatyczną porównywarkę, która opiera się na danych wprowadzonych do obu baz - bazy zaginionych i bazy NN zwłok - opowiada Agata Nowacka, szefowa Zespołu Poszukiwań i Identyfikacji Itaki.
Do bazy NN zwłok Fundacji ITAKA, po wcześniejszej konsultacji z prawnikiem i psychologiem, mogą zajrzeć także rodziny, które szukają swoich bliskich. - W ten sposób udało się ustalić los kilkunastu zaginionych osób, które były poszukiwane od wielu lat - mówi Nowacka.
Lescy policjanci dysponują zdjęciami z miejsca znalezienia zwłok. Widać na nich niebiesko-srebrny namiot, w którym znaleziono ciało, koc w brązowo-pomarańczową kratę, którym było przykryte, oraz sportowe buty firmy AIRMAX w rozmiarze 41, które stały w przedsionku namiotu. W policyjnych aktach zachował się także opis dresowej bluzy i ortalionowych spodni, w które ubrany był mężczyzna.
Z kolei z protokołu sekcji zwłok wiemy, że wiek mężczyzny został określony na około 30-50 lat. Zmarły miał 170 centymetrów wzrostu i był drobnej budowy ciała. Miał krótkie włosy.
Zdjęcia razem z opisem zwłok trafią do bazy danych zwłok NN Fundacji ITAKA. Być może ktoś je rozpozna. Leska policja bierze też pod uwagę rozesłanie fotografii i opisu zwłok do wszystkich komend powiatowych w całej Polsce. Być może ktoś rozpozna namiot, koc lub buty.
Jak podkreśla nadkomisarz Paweł Rysz, bardzo ważne jest też, aby profil DNA mężczyzny, który został wyizolowany w 2021 roku po ekshumacji jego szczątków do innej sprawy kryminalnej, którą prowadzi krakowskie Archiwum X, został "powiązany" z mężczyzną, którego ciało zostało znalezione pod Matragoną i umieszczony w krajowej bazie danych DNA.
Krajowa baza danych DNA powstała w 2007 roku i znajduje się w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Policji. Na koniec 2023 roku zawierała około 261,5 tysiąca profili DNA. 1 720 to profile NN zwłok, czyli o nieustalonej tożsamości. Od 2015 roku policjanci mogą też pobierać i przechowywać w bazie materiał genetyczny od rodzin zaginionych osób.
- Jeśli rodzina mężczyzny, którego ciało zostało znalezione w namiocie pod Matragoną, umieściła w niej swój materiał genetyczny, system ich powiąże - wskazuje nadkomisarz Rysz.
Wizerunek na podstawie DNA
DNA od lat pozwala policjantom rozwiązywać zagadki kryminalne, także te sprzed dekad. Dlatego tak ważne jest odpowiednie zabezpieczenie materiału genetycznego. To dzięki niemu i wnikliwej pracy naukowców stróże prawa mogą łapać przestępców, dowodzić, że byli na miejscu zbrodni, a także ustalać tożsamość zmarłych osób.
Amerykańskie Laboratorium Parabon NanoLabs przy wykorzystaniu zaawansowanych badań genetycznych na podstawie DNA odtwarza też wizerunki poszukiwanych osób. Z pracy naukowców z powodzeniem korzystają tamtejsi policjanci. Dzięki fenotypowaniu DNA - bo tak fachowo nazywa się ta metoda - udało im się rozwiązać wiele kryminalnych spraw, również z odległej przeszłości.
Metoda ta pozwala na przewidywanie cech wyglądu zewnętrznego i pochodzenia osoby właśnie na podstawie DNA. W Polsce z pomocy amerykańskiego laboratorium Parabon po raz pierwszy w 2022 roku skorzystali łódzcy policjanci. Poprosili naukowców o przygotowanie wizerunku zabójcy 57-letniej kobiety, która została zamordowana 4 grudnia 2020 roku w parku Na Zdrowiu w Łodzi. Na podstawie profilu DNA znalezionego na miejscu zbrodni powstał przewidywany wygląd sprawcy zabójstwa.
- Przewidywanie cech wyglądu zewnętrznego człowieka na podstawie analizy DNA, znane jako fenotypowanie DNA, jest jedną z wielu technik stosowanych przez naukowców z zakresu medycyny sądowej - mówi Danuta Piniewska-Róg, biegła z zakresu genetyki sądowej, pracowniczka Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej UJ Collegium Medicum w Krakowie.
Metoda ta ma wiele zastosowań - od generowania śladów kryminalnych na podstawie próbek DNA znalezionych na miejscu zbrodni, po identyfikację nieznanych szczątków ludzkich i rozwiązywanie spraw dotyczących osób zaginionych.
- Dzięki odpowiednim narzędziom i specjalistycznej wiedzy próbki biologiczne - na przykład w postaci fragmentów kostnych - zabezpieczone ze zwłok NN osoby można wykorzystać do analizy danych dotyczących między innymi przewidywania cech fizycznych, takich jak kolor oczu, włosów i skóry, obecność piegów, łysienie typu męskiego, oraz płci wieku i pochodzenia biogeograficznego - opowiada Danuta Piniewska-Róg.
Metoda ta pozwala na odtworzenie wyglądu zmarłej osoby, ale jedynie w przybliżeniu, bo na to, jak wyglądamy, wpływ mają nie tylko geny, które dziedziczymy, ale także niegenetyczne czynniki środowiskowe, takie jak dieta, palenie papierosów czy picie alkoholu, aktywność fizyczna lub jej brak, które mogą modulować ekspresję i wzajemne oddziaływania między genami.
Na podstawie badań DNA nie da się też przewidzieć tego, czy dana osoba nosi zarost lub okulary, jaką ma długość włosów czy fryzurę i czy ma na przykład blizny lub tatuaże.
- Odtworzenie cech wyglądu zewnętrznego osoby na podstawie badań DNA jest więc oparte jedynie na przewidywaniu i nie musi być jego wiernym odwzorowaniem - podkreśla biegła.
Głównym celem kryminalistycznego fenotypowania DNA zmarłej osoby jest dostarczenie dodatkowych informacji, które mogą przyczynić się do jej rozpoznania, a w dalszej kolejności identyfikacji potwierdzonej badaniami genetycznymi, w przypadku dostępnego materiału porównawczego.
- Oczywiście mówimy tu o NN osobach, gdzie stan zachowania zwłok nie pozwala na ich rozpoznanie i jedyną metodą jest odtworzenie ich wyglądu przyżyciowego na podstawie zachowanej czaszki - dodaje biegła.
Apel policji
Niestety w Polsce fenotypowanie DNA dopiero raczkuje. Zanim zacznie być powszechnie wykorzystywane, mogą minąć lata.
- Korzystamy z dostępnych metod identyfikacji. Mamy zeszyt meldunkowy z nazwiskami mężczyzn i profil DNA zmarłego. To już sporo. Wprawdzie od znalezienia jego ciała minęły ponad 23 lata, więc nie będzie to łatwa sprawa, ale zrobimy wszystko, co możemy, aby ustalić jego tożsamość - zapewnia nadkomisarz Paweł Rysz.
Osoby, które mają wiedzę na temat opisywanego zdarzenia, wiedzą, kim mogła być zmarła osoba, rozpoznają namiot, koc lub buty, proszone są o kontakt z dyżurnym Komendy Powiatowej Policji w Lesku pod numerem telefonu 47 82 923 10 lub z dyżurnym najbliższej komendy policji.
Policja gwarantuje informatorom anonimowość.