Jeśli lewica się skonsoliduje, Zandberg będzie jej liderem?

Adrian Zandberg najlepszym z lewicowych kandydatów
Adrian Zandberg najlepszym z lewicowych kandydatów
Źródło: PAP
Adrian Zandberg - jak pokazują wyniki late poll przygotowane przez Ipsos - zajął szóste miejsce w pierwszej turze prezydenckiego wyścigu zdobywając 4,8 procent głosów. Jednocześnie lider partii Razem okazał się najlepszym z lewicowych kandydatów, pokonując Magdalenę Biejat (4,1 procent) i Joannę Senyszyn (1,4 procent głosów). To zwycięstwo, jak ocenia dr hab. Marcin Kotras, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego, może mieć duże znaczenie w kontekście przyszłego układu sił na lewej stronie sceny politycznej.
Artykuł dostępny w subskrypcji

Adrian Zandberg zająłby drugie miejsce, jeżeli prezydenta wybieraliby najmłodsi wyborcy - od 18. do 29. roku życia. W tej grupie wiekowej lider partii Razem zdobył 18,7 procent głosów i ustąpił tylko Sławomirowi Mentzenowi, którego poparło aż 34,8 procent najmłodszych głosujących.

Pomogło mu kontestowanie

Im starsi wyborcy, tym poparcie dla Adriana Zandberga niższe. 5 procent przekroczył jeszcze w grupie wyborców w wieku 30-39 lat (5,2 procent). Wśród najstarszych głosujących (60 lat i więcej) poparło go tylko 0,5 procent uprawnionych, którzy pojawili się w lokalach wyborczych. Ale to nie na ten aspekt największą uwagę zwraca doktor habilitowany Marcin Kotras, politolog z Katedry Socjologii Polityki i Moralności na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym Uniwersytetu Łódzkiego.

- Znamienny jest fakt, że Zandberg okazał się najsilniejszym z kandydatów lewicowych. Wyniki pokazują, że skorzystał on z przewagi wynikającej z tego, że partia Razem nie weszła w skład rządu. To jednocześnie żółta kartka od młodego elektoratu lewicowego, który najwyraźniej zmęczony jest biernością Lewicy w sprawach, dzięki którym zdobyła ona poparcie w 2023 roku. Chodzi mi tutaj o kwestie związane z aborcją czy dostępem do rynku mieszkaniowego. Udział w koalicji utrudnił wywiązywanie się z obietnic wyborczych - wskazuje dr hab. Kotras.

W podobnym tonie wyniki komentuje profesor Mikołaj Cześnik, politolog z Uniwersytetu SWPS.

- Adrianowi Zandbergowi pomogło kontestowanie obecnego układu rządowego. Uwagę jednak zwraca fakt, że o ile z dużym powodzeniem przyciągnął do siebie młodych ludzi z lewicowymi poglądami, to Magdalena Biejat ma bardziej zbilansowany elektorat - zaznacza profesor Cześnik.

Faktycznie, wśród najstarszych wyborców kandydatka Lewicy zdobyła 1,7 procent poparcia, niemal trzy razy więcej niż lider partii Razem.

Susza w mateczniku

Profesor Mikołaj Cześnik podkreśla, że o ile popularność lidera partii Razem musi robić wrażenie, o tyle przedstawiciele lewej strony sceny politycznej powinni się martwić, że najlepszy z ich przedstawicieli ciągle słabo sobie radzi wśród robotników.

- Magdalena Biejat i Adrian Zandberg łącznie zdobyli wśród robotników niecałe pięć procent głosów. Kandydatka Lewicy miała 2,3 procent ich głosów, a lider Razem - 2,6 procent głosów. A przecież to jest matecznik lewicowych partii. Taki wynik oznacza, że politycy lewicowi powinni zadać sobie fundamentalne pytanie: jak odzyskać zaufanie wśród tych, których interesy chcieliby reprezentować? - zaznacza profesor Cześnik.

Długa perspektywa

Jest jedna grupa społeczna, w której Adrian Zandberg niemal wygrał. Poparło go 25,2 procent uczniów i studentów. I tu musiał uznać wyższość Sławomira Mentzena (26,3 procent), ale różnica jest bardzo mała.

Przyglądając się z kolei podziałowi na miejsce zamieszkania wyborców, łatwo znaleźć prostą analogię - im większa miejscowość, z tym większą sympatią i zaufaniem na Adriana Zandberga spoglądali wyborcy. O ile wśród mieszkańców wsi zdobył on 3,2 procent głosów, o tyle w największych, liczących ponad pół miliona mieszkańców miastach, zebrał 9,7 procent głosów.

- W dłuższej perspektywie można spodziewać się, że lewicowi politycy będą chcieli skorzystać z wybuchu popularności Zandberga wśród najmłodszych wyborców. Jeżeli dojdzie do konsolidacji na lewej stronie sceny politycznej, będzie on mógł być liderem, którego nie będzie można obciążać niepopularnymi decyzjami rządu - zaznacza dr hab. Marcin Kotras.

- W krótkiej perspektywie bardzo ważne będzie to, kogo zdecydują się poprzeć wyborcy Adriana Zandberga w drugiej turze. Myślę, że ta deklaracja z wieczoru wyborczego o nieprzekazywaniu poparcia może się nie utrzymać. W dłuższej perspektywie - niezależnie od tego, czy dojdzie do konsolidacji lewicy, czy nie - istotny będzie inny aspekt. Niedzielne wybory wskazują, że Sławomir Mentzen zebrał około trzech milionów głosów, Grzegorz Braun - około miliona. To kandydaci, którzy chcą walczyć z tym wszystkim, co jest istotne dla lewicowego elektoratu. Popularność Mentzena i Brauna to bardzo niepokojący sygnał dla całej lewicy - dodaje profesor Mikołaj Cześnik, politolog z Uniwersytetu SWPS.

Większość wyborców Adriana Zandberga to kobiety. Ich głosy stanowiły 60,4 procent całego poparcia dla kandydata.

Czytaj także: