Jerzy Dziewulski, były policjant i antyterrorysta, analizował na antenie TVN24 eksperyment procesowy, jaki przeprowadzali policjanci z Adamem Z., mężczyzną zatrzymanym w związku z zaginięciem Ewy Tylman. - Zauważmy, że to jest wersja przedstawiana przez niego. Być może tworzy swój obraz w oparciu o zagrożenie - przestrzega Dziewulski.
W nocy z wtorku na środę mężczyzna, który szedł z Ewą Tylman, został zatrzymany i przesłuchany przez prokuraturę. Przeprowadzono z nim eksperyment procesowy. Odtworzono ostatni, kluczowy czas przed zniknięciem kobiety.
W środę około godziny 11.30 eksperyment przeprowadzono po raz drugi. Rozpoczął się w okolicach ulicy Wrocławskiej, gdzie Ewa Tylman ze znajomymi bawiła się w klubie Mixtura. Prokurator i policja przeszli z Adamem Z. całą trasę, jaką miał pokonać z 26-latką po wyjściu z klubu. Przez sporą część tej drogi, policjantom towarzyszyły nasze kamery.
"To może być jego wersja"
Na podstawie tych nagrań, Jerzy Dziewulski w studiu TVN24 analizował eksperyment, a także zdradzał, jak wyglądają procedury w takiej sytuacji.
- Taką czynność poprzedza wcześniejsze przesłuchanie. W trakcie eksperymentu podejrzany mówi po kolei, co się w danej chwili działo. Prokurator zadaje szczegółowe pytania. Osoby wcielają się w role, w tym wypadku widać jak kobieta się wyrywa i zaczyna uciekać - opisuje ekspert.
- Wówczas każdy jego krok jest analizowany, każdy ruch filmowany. Wszystko, co zrobi, będzie konfrontowane z tym, co powiedział wcześniej. Trzeba jednak pamiętać, że to nadal jest jego wersja. Być może tworzy swój obraz w oparciu o zagrożenie. On wie, że zabójstwo może oznaczać dożywocie. Nieszczęśliwy wypadek to najwyżej kilka lat więzienia - dodaje Dziewulski.
Jak ocenia były antyterrorysta, mężczyzna może nie mówić całej prawdy, a przebieg zdarzeń układać tak, żeby działały na jego korzyść.
- Każdy podejrzany, bez względu na fazę śledztwa prowadzi jakąś grę, proszę mi wierzyć. Wydawałoby się, że często można już mu uwierzyć, bo na przykład wskazał ciało. A tu okazuje się, że dalej kłamie. Z prostej przyczyny - aby nie ujawnić tego, co jest istotne dla prokuratora - kończy Dziewulski.
Prokuratura bardziej powściągliwa niż policja
Policja poinformowała w środę rano, że Ewa Tylman nie żyje. Jak dowiedział się portal tvn24.pl, Adam Z. w końcu przyznał, że był razem z 26-latką nad brzegiem Warty. Miał opowiadać, że byli pijani i w pewnym momencie doszło między nimi do drobnego nieporozumienia. Według jego relacji dziewczyna poślizgnęła się i wpadła do Warty. On sam - jak mówi - widział ją tonącą, ale przestraszył się i uciekł. Mężczyzna miał usłyszeć już zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci.
Prokuratura nie potwierdza żadnych z powyższych doniesień. Wszczęte zostało śledztwo "w kierunku wzięcia zakładnika w celu zmuszenia go do określonego zachowania się". Dopóki ciało Ewy Tylman nie zostanie odnalezione, dopóty uznawana będzie ona przez śledczych za zaginioną.
Autor: ib/ec / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: PAP