Narzeczony miał kawalerski w lutym, więc zdążył przed epidemią. Basia nie żałuje, że z wieczoru panieńskiego musiała zrezygnować. Cieszy się, że w ogóle udało im się wziąć ślub. Właśnie powiedziała "tak". Aneta wymarzoną ceremonię postanowiła odłożyć. "Najgorsze jest to ponowne czekanie" – mówi. Wesele jesienią lub zimą też może być piękne, przekonuje wedding planner, i zachęca przyszłe młode pary: nie odwołujcie wesel, przełóżcie na inny termin, wszyscy stracą mniej pieniędzy.
Barbara planowała ten dzień trzy miesiące.
Aneta półtora roku.
Zresztą, nieważne ile. Miało być tak, jak sobie wymarzyły. Wyjątkowo, w obecności ludzi, na których im zależy.
Marzenia o ślubie i weselu przegrały jednak bój z rzeczywistością.
Z rzeczywistością, w której:
- są pozamykane restauracje,
- większość usługodawców wstrzymuje działalność,
- goście zza granicy nie przylecą, bo samoloty nie latają; autem też nie przyjadą, chyba że mają czas na obowiązkową kwarantannę domową.
Ważne, żeby gości było do 50 osób, wszyscy w 100 procentach zdrowi i dość młodzi. Tak, żeby losu nie kusić.
Narzeczeni w Polsce, ale i na całym świecie mierzą się z sytuacją, której nie przewidywały żadne ślubne plany awaryjne.
Co zrobią?
Barbara
Termin ślubu: 20 marca 2020
Ślubne przygotowania zaczęła z narzeczonym w styczniu. Trzy miesiące wydawały się wystarczające, by zaplanować ślub cywilny na 50 osób i potem uroczysty obiad w hotelu na 21 osób. I tak było. Zaproszenie wybrane, suknia gotowa, wymarzony bukiet kwiatów zamówiony. Pozostało tylko przyjść do urzędu i złożyć przysięgę.
Ale ten idealny plan nagle zaczął się komplikować. 14 marca w Polsce wprowadzono stan zagrożenia epidemicznego.
***
Minister zdrowia: WHO (Światowa Organizacja Zdrowia – przyp.red.) ogłosiło stan pandemii. Chciałem poinformować, że dzisiaj zostanie wydane rozporządzenie ministra zdrowia, dotyczące wprowadzenia w Polsce stanu zagrożenia epidemicznego.
Liczne ograniczenia, wynikające z tego stanu, uderzyły w wiele branż. W ślubną też. Najbardziej zakaz organizowania zgromadzeń powyżej 50 osób oraz zamknięcie restauracji i lokali gastronomicznych, poza tymi, które serwują swoje wyroby „na wynos”.
***
Co rozporządzenie Ministra Zdrowia oznacza w praktyce dla narzeczonych i osób działających w branży ślubnej?
Kluczowym dla tematu wesel jest to, że chodzi nie tylko o zakaz zgromadzeń religijnych oraz spotkań gromadzących powyżej 50 osób. Kluczowym jest, że na ten moment czasowo ograniczona jest "działalność przedsiębiorców polegająca na przygotowywaniu i podawaniu posiłków i napojów gościom siedzącym przy stołach", a więc w rozumieniu tego zapisu, żaden obiekt na ten moment nie może przyjąć gości i podać im posiłków, co z założenia jest nieodzownym elementem każdego wesela. Obiekt, który by się tego podjął, najzwyczajniej złamałby prawo.
- Odwołać ślub? W ogóle nie braliśmy tego pod uwagę. Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, że konieczne będzie ograniczenie liczby gości. I tak z 50 osób zostali tylko nasi rodzice oraz świadkowie, którymi były nasze siostry – opowiada Barbara.
Pozostali zaproszeni, wieść o nagłej zmianie planów, przyjęli raczej ze zrozumieniem. Choć niektórzy dziwili się, że młodzi, mimo wszystko nie chcą ze ślubem poczekać.
- Hotelowa restauracja odwołała naszą uroczystość. Mieli prawo. Zresztą w pełni zgadzamy się z ich decyzją. Nawet, gdyby tak się nie stało, to trudno byłoby zachować przy stołach bezpieczne 1,5- metrowe odstępy. Poza tym wciąż byłoby to 21 osób siedzących w jednym miejscu przez kilka godzin. Ślub cywilny niby trwa tylko kilkanaście minut, ale zapraszanie dużego skupiska ludzi byłoby z naszej strony nieodpowiedzialne w tym momencie. Nie chcieliśmy brać na siebie tego ryzyka i obawiać się, że przez naszą uroczystość ktoś mógłby zachorować – mówi Barbara.
***
Do ślubu został tydzień.
Goście o zmianach powiadomieni. Ci, którzy w urzędzie mieli się pojawić, na wszelki wypadek tydzień przed uroczystością ograniczyli zupełnie kontakty z innymi osobami.
- Mieliśmy to szczęście, że wszyscy mogliśmy pracować zdalnie i nie opuszczać mieszkań. Dzięki temu wszyscy czuliśmy się bezpieczniej. Wiedzieliśmy, że możemy sobie ufać – tłumaczy Barbara.
Co jeszcze zostało na ślubnej checkliście?
Fotograf: będzie.
Florystka: zamyka lokal na tydzień, nie wie co będzie dalej.
Kosmetyczka: odwołała wizytę.
Fryzjerka też.
- Florystka dała znać, że w związku z zamknięciem lokalu nie da rady zrobić dla mnie bukietu. Miałam taki wymarzony. Bardzo mi zależało, żeby był z anemonów, jaskrów i eukaliptusa. Na szczęście mam ciocię florystkę, która obiecała, że postara się dla mnie coś wykombinować, ale tylko z tego, co będzie dostępne, bo dostawy na giełdzie kwiatowej też są teraz mocno ograniczone. Bukiet zrobiła z jaskrów i eukaliptusa. Była trochę inna kolorystyka niż planowałam, ale bukiet był naprawdę piękny – mówi Barbara.
Do szukania nowej kosmetyczki, która zrobiłaby jej paznokcie, Barbara już nie miała głowy. Stwierdziła, że z tym akurat sama się upora. Większym zmartwieniem był brak fryzjera.
- Od fryzjerki dostałam smsa. Pewnie wszystkie klientki dostały takiego samego. Wymieniłyśmy jeszcze kilka wiadomości w mediach społecznościowych i ostatecznie obiecała zrobić wyjątek i pomóc. Musiałam tylko zgodzić się na pewną procedurę.
- Jaką? – dopytuję.
- Przed usługą zmierzono mi temperaturę, musiałam zdezynfekować ręce i siedzieć w maseczce. Oprócz mnie w pomieszczeniu nie mogło być nikogo więcej – opisuje Barbara.
***
Dzień ślubu.
Do urzędu stanu cywilnego wszyscy goście przyjechali własnymi autami. Łącznie z parą młodą i urzędnikiem było osiem osób. Poszli do wyznaczonej sali. Usiedli w jednym rzędzie. Młodzi na środku, po bokach świadkowie, potem rodzice.
- Nikt nas jakoś nie rozsadzał szczególnie, ale urzędnik, który nam udzielał ślubu zachował większy odstęp. Wszyscy w urzędzie byli dla nas bardzo mili i w żaden sposób nie dali nam odczuć, że jednak jest trochę inaczej. Starali się, żeby to była dla nas piękna chwila – wspomina Barbara.
- A jakieś szczególne środki ostrożności w związku z koronawirusem?
- Byłam tak przejęta, że nie pamiętam czy przed salą był na przykład jakiś dozownik z płynem do dezynfekcji. Zresztą to nie było dla nas istotne, bo mieliśmy własny. Każdy z nas wziął taki płyn i własny długopis do podpisania aktu zawarcia małżeństwa. Choć ostatecznie, z tych emocji, i tak użyliśmy tego, który nam podano. Ale to bez znaczenia. Wszyscy zdezynfekowaliśmy ręce przed uroczystością i tuż po – relacjonuje Barbara.
Potem krótka sesja zdjęciowa na zupełnie pustym rynku i do domu.
Odwołanej uroczystości weselnej, podobnie jak wieczoru panieńskiego Barbara nie żałuje.
- Narzeczony miał kawalerski w lutym, więc zdążył przed epidemią. Mi się nie udało, ale to przecież nie problem. Odbiję to sobie później. Uroczystość weselną też zorganizujemy. Będzie kameralnie, na około 40 osób. Będzie, w swoim czasie, gdy dookoła zrobi się już spokojniej i bezpieczniej – dodaje.
- A podróż poślubna? Też się wstrzymacie? – dopytuję.
- Pod koniec kwietnia mieliśmy lecieć do Włoch… Czekamy, ale wątpimy, żeby coś się zmieniło. Wyjazd zapewne przepadnie – mówi Barbara.
***
Aneta
Termin ślubu: 17 kwietnia 2019
Kiedy minister zdrowia, ogłosił 4 marca: mamy w Polsce pierwszy zidentyfikowany przypadek zakażenia koronawirusem, nie sądziła, że to może jakoś wpłynąć na najważniejszych dzień w jej życiu.
Kiedy z dnia na dzień chorych przybywało, pojawiła się obawa, że „ślub może nie wypalić”.
- Chcemy z Radkiem wziąć ślub kościelny. Najpierw miała być msza, potem przyjęcie na sali weselnej na około 100 osób. Wśród gości rodzina i przyjaciele – opowiada Aneta.
Mimo że do uroczystości zostały jeszcze trzy tygodnie, właściwie wszystko było gotowe.
- Suknia jest, lokal potwierdzony, fotograf i fryzjer też. Dekoracje, winietki – to też już mamy gotowe. Tylko świeże kwiaty trzeba załatwić w ostatniej chwili. Marzą mi się tulipany – tak o swoim wymarzonym ślubie mówiła Aneta. Już, wie jednak że nie będzie tak wyglądał.
Po wprowadzeniu stanu zagrożenia epidemicznego w Polsce, postanowiła z narzeczonym, że termin ślubu trzeba przełożyć. – Uświadomili mi to goście. Od informacji o pierwszym zakażonym koronawirusem, co jakiś czas, odbieraliśmy telefony od rodziny i znajomych, z pytaniem, czy ślub się odbędzie. A jeśli tak, to jak to ma wyglądać. Martwiły się ciocie, przyjaciółka, która miała się pojawić z małym dzieckiem – wylicza.
Niby nikt nie chciał odrzucać zaproszenia, ale wszyscy badali grunt. I zastanawiali się jak to będzie.
- Sprawdziliśmy jakie mamy możliwości, jeśli chodzi o przełożenie terminów. Gdy tylko zadzwoniliśmy do właściciela sali, od razu powiedział, że zamknął lokal na miesiąc i czeka na rozwój wydarzeń. Miał wolny termin na listopad, więc bez problemu zmieniliśmy umowę, nic przy tym nie tracąc. Tak samo udało się przełożyć fotografa, fryzjerkę, florystykę. Nikt nie robił problemów tylko trzeba było się jakoś zgrać. Na szczęście uniknęliśmy strat finansowych – mówi Aneta, ale nie ukrywa, że cała ta sytuacja dość mocno ją przytłoczyła.
- Wiele rzeczy nie będzie takich jak chciałam. Ślub wiosną to nie to samo, co ślub późną jesienią, gdy robi się już zimno, ciemno i deszczowo. Dekoracji z tulipanów też już nie zrobię. Będę musiała też zmienić swoją stylizację. Bez jakiegoś okrycia się nie odbędzie. Ale najgorsze jest to ponowne czekanie. Coś co było na wyciągnięcie dłoni, właśnie nam uciekło – opowiada.
- Plus tego naszego czekania jest taki, że może goście zza granicy, na których liczyliśmy, będą mogli już przyjechać bez obowiązkowej kwarantanny – dodaje Aneta.
***
Jak zmiany to zmiany. Gdy kończyłam pisać ten tekst, Aneta zadzwoniła, żeby powiedzieć, że jeszcze raz zmienili ślubne plany.
- Nie zrezygnujemy z tej wiosny tak zupełnie. W maju weźmiemy ślub cywilny, a w listopadzie będzie ślub kościelny i wesele. Termin w urzędzie stanu cywilnego już zarezerwowaliśmy, ale 30 dni przed ślubem, trzeba złożyć dokumenty. Liczymy na to, że po świętach urzędy zostaną już otwarte. Nie wszyscy w naszym otoczeniu są zadowoleni z takiego podziału, ale to nasz ślub. Mamy nadzieję, że do maja sytuacja epidemiologiczna się wyklaruje – dodaje Aneta.
***
Termin ślubu: marzec, kwiecień, maj…
Z takimi rozterkami mierzy się wiele par. I to nie tylko w Polsce. Zazwyczaj młodzi decydują się na ślub cywilny w okrojonym składzie i przy zastosowaniu środków bezpieczeństwa wymaganych przez dany urząd.
Tak było na przykład na Ukrainie, gdzie para młoda stanęła na ślubnym kobiercu w maseczkach.
Czy w Izraelu, gdzie młodzi sami pojechali na salę i bez gości, zatańczyli na parkiecie swój pierwszy taniec. Wideo, na którym tańczą już obiegło świat.
Ślubne fora internetowe pękają w szwach od pytań zaniepokojonych narzeczonych. I trudno im się dziwić. Decyzja nie jest łatwa. Często obarczona też ryzykiem finansowym.
„Proszę o odpowiedź dotyczącą daty 18.04-1.05. Czy gdybyś miała ślub w tym terminie, przełożyłabyś go?”.
„Dziewczyny, ślub zaplanowany na 18.04, jednak w zaistniałej sytuacji możliwe, że będziemy musieli przełożyć termin. Doradźcie, który dzień lepszy: piątek czy sobota?”.
„My w domu wzięliśmy ślub na niby. Mieliśmy jechać w Tatry i tam się pobrać, właśnie dziś. Z planów nici, ale razem w domu najlepiej”.
- Pomijając brak prawnej możliwości zorganizowania wesela od 14 marca aż do odwołania, miejmy na względzie przede wszystkim zdrowie i bezpieczeństwo swoje, naszych gości i zatrudnionych osób. Jako wedding plannerzy, przede wszystkim rozumiemy sens wydanego rozporządzenia Ministra Zdrowia. Osobiście zalecam, aby nie szukać na siłę luk w prawie – mówi Ewa Wardęga, wedding planner.
Co zrobić? Większość konsultantów zaleca zmienić termin wesel marcowych i kwietniowych, np. na datę letnią lub jesienną. Proszą też klientów o rozważenie wyboru innego dnia niż sobota.
- Czwartki, piątki, niedziele, a nawet inne dni tygodnia są równie dobre. Nasze doświadczenie pokazuje, że takie wesela także są bardzo udane i wcale nie skutkują niższą frekwencją gości. Pamiętajmy o tym, że śluby jesienne i zimowe są piękne i dają wiele możliwości ciekawych aranżacji. Jako naród przyzwyczailiśmy się do wesel letnich i niejednokrotnie nawet nie myślimy o innych porach roku. Teraz jest ku temu okazja – radzi Wardęga.
Realnie patrząc – nawet gdyby jakimś cudem, koronawirus ustąpił za tydzień i zupełnie zniknął z powierzchni ziemi, w społeczeństwie pozostanie strach, który może skutkować znikomą frekwencją na imprezach kwietniowych.
O swoje ślubne plany drżą też pary majowe i czerwcowe. Dla nich, konsultanci ślubni opracowują plan B, czyli nowy, późniejszy termin. Ale jak mówi Ewa Wardęga, decyzję o jego wdrożeniu, pary podejmą za dwa lub trzy tygodnie.
- To rozwiązanie pozwala spać spokojnie i nie wpadać w panikę, która teraz najmniej jest potrzebna i tak już zestresowanym parom młodym. Nadal mamy nadzieję, że majowe i czerwcowe śluby się odbędą, ale jesteśmy też przygotowani na brak takiej możliwości. Niestety są też przypadki skrajne, w których dochodzi do całkowitego odwołania wesela. Powód jest prosty: obecna sytuacja odbije się piętnem również na ich portfelu i zwyczajnie nie będą mogli pozwolić sobie na organizację wesela – tłumaczy wedding planerka.
Ewa Wardęga, wedding plannerka o odwoływaniu ślubów
Trudne czasy
Pandemia koronawirusa ma wpływ na wszystkie dziedziny życia. Szczególnie ucierpiała branża turystyczna, transportowa i gastronomiczna. Ślubna też. Dlatego wielu usługodawców zachęca do tego, by ślubu nie odwoływać, a przekładać na późniejszy termin.
- Stoimy przed bardzo trudnym czasem i absolutnie pewne jest, że usługodawcy ślubni odnotują mniejsze lub większe straty finansowe. Odwoływanie ślubu nie jest dobrym rozwiązaniem. Gorąco apeluję, aby pary młode, jeśli zachodzi taka konieczność, myślały o zmianie terminu ślubu, ale nie o odwoływaniu go. Obawiam się także, że stricte odwołanie ślubu będzie skutkowało w większości przypadków utratą wpłaconych zaliczek w myśl zawartych z usługodawcami umów. Natomiast zmieniając termin ślubu w porozumieniu z usługodawcami, możemy liczyć na to, że wpłacone wcześniej zadatki i zaliczki przejdą na poczet usługi w nowym terminie. I tak w zdecydowanej większości przypadków już się dzieje. Koronawirus krzyżuje plany parom młodym, ale musimy się z tym zmierzyć i znaleźć inne rozwiązanie. Inne nie znaczy gorsze – tłumaczy Wardęga.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock