To, co spotkało w rodzinnym domu Oliwię wstrząsnęło całą Polską. Przed Sądem Rejonowym w Gnieźnie właśnie zakończył się proces w sprawie psychicznego i fizycznego znęcania się nad kilkulatką.
- To nie była dla mnie pierwsza tego typu sprawa, dlatego że często występuję jako reprezentant dzieci. To była jednak jedna z tych najcięższych. Jak zobaczyłam w aktach na jednej z pierwszych rozpraw obrażenia Oliwki jak trafiła do szpitala, to tak jak ratownik medyczny, który tutaj był i policjantka, tak i ja nie byłam w stanie ukryć łez - powiedziała TVN24 adwokatka Magdalena Światowy-Łuczak.
"Oliwka nie miała miejsce na ciele, które nie zawierałoby siniaków"
W piątek sąd uznał Roberta S. za winnego znęcania się nad dzieckiem i skazał go na siedem lat więzienia w systemie terapeutycznym. Mężczyzna ma też przejść terapię uzależnień w systemie ambulatoryjnym.
Za winną uznano również matkę dziewczynki. Karolina P. odpowiadała za znęcanie oraz nieudzielnie pomocy. W jej przypadku zasądzona kara łączna to pięć lat i dwa miesiące więzienia.
Wobec obojga zastosowano również zakaz zbliżania się do poszkodowanej dziewczynki na odległość 50 metrów. Robert S. ma zakaz na 15 lat, a Karolina P. na 10.
- Niewątpliwie mamy do czynienia z sytuacją, kiedy ani biologiczna matka, ani ojczym małoletniej Oliwii, nie tylko nie sprostali roli, jaką przyszło im pełnić wobec Oliwii, ale też jej swoim zachowaniem wyrządzili jej ogromną krzywdę, wyczerpując tym samym znamiona przestępstw - tak wyrok uzasadniała sędzia Katarzyna Czyżowicz-Szymańska.
Sędzia wskazała również, że nie budzi wątpliwości fakt, że relacje Oliwii z ojczymem i matką zaczęły się systematycznie pogarszać od momentu, gdy na świecie pojawił się biologiczny syn pary. Dziewczynce poświęcano coraz mniej uwagi. Oskarżeni ustalali też między sobą w jaki sposób należy "dyscyplinować" pięciolatkę. - Jest taka wiadomość, w której Robert S. pyta "i co z nią teraz, cały czas robi to samo". Odpowiedź Karoliny P. brzmi: "na dupę i do stania" - zacytowała sędzia Czyżowicz-Szymańska.
- Z punktu widzenia kodeksu karnego mamy tutaj sprawiedliwy wyrok, bo w górnej granicy kary, ale oczywiście patrząc czysto ludzko, to trudno mówić o jakiejś sprawiedliwości, gdy doszło do tak wielkiej tragedii. Wszyscy słyszeliśmy jakich czynów dopuszczali się oskarżeni względem dziecka. (...) Oliwka nie miała na ciele miejsca, które nie zawierałoby siniaków - powiedziała dziennikarzom tuż po ogłoszeniu wyroku adwokatka Światowy-Łuczak.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrończyni Roberta S. zapowiedziała, że najprawdopodobniej złoży apelację.
Bił, wpychał papier do buzi
Prokuratura zarzuciła 39-latkowi znęcanie się psychiczne i fizyczne nad dzieckiem, polegające m.in. na biciu ręką po głowie, twarzy i całym ciele oraz kopaniu. Po ciosach dziewczynka, krwawiąc, przewracała się na podłogę. Według śledczych, mężczyzna wykorzystywał też do bicia rzemyk lub drewniany trzonek.
Dziewczynka była też karana za "nieposłuszeństwo". S. oblewał ją zimną wodą, rzucał w nią puszkami po piwie oraz wpychał jej papier do buzi. Karami były też wielogodzinne, nieruchome stanie pod ścianą oraz spanie bez okrycia.
Według śledczych, do tych czynów dochodziło od 17 do 21 stycznia.
Karolina P. miała świadomość stosowania przez partnera kar fizycznych i psychicznych wobec pięciolatki, dlatego prokuratura zarzuciła jej psychiczne i fizyczne znęcanie się nad dzieckiem. Kobieta nie reagowała na sygnały, jakie docierały do niej do szpitala, a kiedy wróciła do domu w styczniu, nie zawiadomiła od razu służb.
Podczas śledztwa matka Oliwki i jej ojczym nie przyznali się do zarzuconych im czynów. Groziło im do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Z bólu nie mogła chodzić, za wszystko przepraszała
Policjanci otrzymali wezwanie 21 stycznia w godzinach wieczornych. Na numer alarmowy zadzwonił Robert S. Powiedział operatorowi, że chciał zgłosić pobicie dziecka i, że to on za nie odpowiada. Później 39-latek tłumaczył prokuratorowi, że zdecydował się na ten krok, bo widział jaką krzywdę wyrządził dziecku i "nie mógł sobie poradzić z tą presją".
Gdy funkcjonariusze pojawili się w mieszkaniu, zastali w nim 39-latka, jego 35-letnią partnerkę, pięcioletnią dziewczynkę oraz roczne dziecko i miesięczne bliźnięta. Mężczyzna był pijany. Badanie alkomatem wskazało, że miał 1,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
- Dziewczynka siedziała w kącie na krzesełku. Policjanci zauważyli, że tylko ona ma ślady maltretowania i to od dłuższego czasu. Policjantka ubrała dziewczynkę i zabrała do karetki pogotowia. Potem towarzyszyła jej w szpitalu. Nosiła ją tam na rękach, bo dziewczynka z bólu nie mogła chodzić - mówiła tuż po zdarzeniu Anna Osińska, rzeczniczka gnieźnieńskiej policji.
Ratownicy medyczni potwierdzili u dziewczynki obrażenia przede wszystkim w okolicy głowy i twarzy, zadecydowali o przewiezieniu jej do szpitala w Gnieźnie. Dziewczynka powiedziała ratownikom, że ojczym zmuszał ją m.in. do jedzenia papieru. Kiedy pięciolatkę przewieziono do lecznicy, przepraszała personel za to, że tam trafiła i obiecywała, że będzie już grzeczna i będzie jadła.
Poza pięciolatką z poprzedniego związku, para wychowywała jeszcze tróję małych dzieci. W styczniu, na mocy postanowienia sądu troje dzieci również zostało umieszczonych w rodzinnej pieczy zastępczej.
Ma nowy dom
Po wyjściu ze szpitala, Oliwia trafiła do rodziny zastępczej, która sama zgłosiła chęć pomocy. Rodzina chce adoptować dziewczynkę.
- Oliwka jest teraz u państwa, którzy obdarzyli ją miłością, a przede wszystkim bezpieczeństwem. Ona sama jak była przesłuchiwana powiedziała, że to jest właśnie jej mama i tata, i to z nimi chce zostać, a nie ze złą mamą i złym tatą, bo tak mówiła o biologicznej matce i ojczymie - tłumaczyła Światowy-Łuczak.
Daria Benke z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Gnieźnie również potwierdziła, że pięciolatka dobrze odnajduje się w nowym domu. - Na ten moment dziecko jest zaopiekowane i bezpieczne. Oliwia funkcjonuje zgodnie z rozwojem. Nie ma co do tego wątpliwości, że rodzina zastępcza zrobiła wszystko, co mogła i to poczucie bezpieczeństwa widać w codziennym funkcjonowaniu dziecka - powiedziała TVN24.
Rodzeństwo Oliwii również trafiło do rodzin zastępczych. - Ze względu na liczność trzeb było ich rozdzielić. Bliźniaki są w jednej rodzinie, a brat w drugiej. Rodzeństwo Oliwki ma kontakt z biologiczną mamą. Tutaj nie było żadnych zakazów. Matka dzieci wykazuje chęć współpracy - dodała Benke.
Autorka/Autor: aa/gp
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24