W piątek przed oświęcimskim sądem zeznawali ostatni świadkowie - biegli, którzy przygotowali ekspertyzę w sprawie wypadku Beaty Szydło, której limuzyna w 2017 roku zderzyła się z seicento. Wyrok w sprawie zapadnie 9 lipca.
W procesie o nieumyślne spowodowanie wypadku oskarżony jest Sebastian Kościelnik, kierowca seicento, z którym zderzyło się rządowe audi. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Jak relacjonowała reporterka TVN24 Marta Gordziewicz, według opinii biegłych limuzyna, w której znajdowała się ówczesna premier, jechała nie szybciej niż 55-60 km/h. Zdaniem sądowych ekspertów nawet, jeśli kierowcy Biura Ochrony Rządu popełnili jakiś błąd, to kierowca seicento przyczynił się do spowodowania tego wypadku.
- Biegli w oparciu o materiał dowodowy przedstawili dwa warianty tego, jak wyglądał przejazd kolumny - mówił TVN24 Rafał Babiński, krakowski prokurator okręgowy. W ocenie prokuratora przedstawiona w piątek opinia biegłych "potwierdza, a nawet wzmacnia stanowisko prokuratury".
Tymczasem Władysław Pociej, obrońca Sebastiana Kościelnika przekonuje, że mężczyzna jest niewinny. Jego zdaniem na ławie oskarżonych powinni raczej znaleźć się kierowcy rządowych limuzyn. Zaznaczył jednocześnie, że to "jego subiektywna opinia".
- Nie chciałbym roztrząsać kwestii czyjejś odpowiedzialności karnej. Wydaje mi się jednak, że materiał zgromadzony w tej sprawie uzasadniałby takie rozwiązanie, żeby ludzie ci mieli postawione określone zarzuty – ocenił adwokat.
Sąd zapowiedział, że wyrok w tej sprawie zapadnie 9 lipca.
Przerwa w procesie
Sprawa wypadku Beaty Szydło, do którego doszło 10 lutego 2017 w Oświęcimiu, wróciła na wokandę po ośmiu miesiącach. Jak tłumaczyła na antenie TVN24 Marta Gordziewicz, ta przerwa początkowo była spowodowana tym, że sąd bardzo długo oczekiwał na opinię biegłych. Dodała, że chodziło o to, że obrona powzięła wątpliwości, co do jednego z nagrań z monitoringu. Drugim elementem, który wpłynął na przerwę w procesie było ograniczenie w działalności sądów na czas epidemii COVID-19. Na wokandy wchodziły bowiem jedynie pilne sprawy.
Piątkowa rozprawa przed Sądem Rejonowym w Oświęcimiu rozpoczęła się w piątek o godzinie 9. Wcześniej z Sebastianem Kościelnikiem, kierowcą seicento, które zderzyło się z limuzyną ówczesnej premier Beaty Szydło, spotkał się kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Rafał Trzaskowski.
- Przede wszystkim chodzi o wsparcie. Dostałem taką propozycję i uznałem: dlaczego by z tego nie skorzystać? - tak o swoim spotkaniu z kandydatem na prezydenta mówił Kościelnik.
Proces od 2018 roku
Proces rozpoczął się w połowie października 2018 roku. W jego trakcie przesłuchano kilkudziesięciu świadków i tylko jeden z nich zeznał, że rządowe limuzyny miały włączone sygnały świetlne i dźwiękowe.
ZOBACZ MATERIAŁ "CZARNO NA BIAŁYM": "Dzień po wypadku zostałem skazany". Politycy uznali go za winnego, sąd czeka już trzy lata >>>
Wypadek Beaty Szydło
Do wypadku doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu. Policja informowała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło, wyprzedzała fiata seicento. Jego kierowca, 21-letni Sebastian K., przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać. Uderzył w auto ówczesnej szefowej rządu, które wjechało w drzewo. Poszkodowana została Beata Szydło oraz funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu.
Prokuratura zarzuciła Sebastianowi K. nieumyślne spowodowanie wypadku. Śledczy powoływali się na ustalenia biegłych, którzy stwierdzili, że - niezależnie od używania bądź nie sygnałów dźwiękowych przez pojazdy z kolumny uprzywilejowanej - wyłącznym i bezpośrednim sprawcą zdarzenia był kierowca seicento.
Według nich nie rozeznał się on prawidłowo w sytuacji na jezdni. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
W połowie marca 2018 roku krakowska prokuratura okręgowa, która badała sprawę, wystąpiła do sądu w Oświęcimiu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania. Śledczy chcieli wyznaczenia Sebastianowi K. okresu próby wynoszącego jeden rok. Mężczyzna miałby też zapłacić 1,5 tysiąca złotych nawiązki.
Sebastian K. wraz ze swoim obrońcą Władysławem Pociejem nie zgodzili się na umorzenie sprawy. 27 lipca 2018 roku sąd w Oświęcimiu zadecydował, że sprawa trafi na rozprawę główną.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Oświęcim112