Wylew byłego szefa komisji orlenowskiej, Józefa Gruszki, to nie przypadek – sugeruje, "na zasadzie domysłów" - poseł PSL Mieczysław Łuczak. Wiceszef komisji ds. nacisków poprosił też o ochronę "przed szykanami CBA".
Łuczak we wtorkowym oświadczeniu stwierdził, że CBA prowadzi kontrolę jego majątku, co poseł uznaje za szykanowanie go jako członka komisji badającej postępowanie CBA i narażanie jego reputacji na szwank.
"CBA pogroziła mi palcem"
W TVN24 podtrzymał to stwierdzenie: - CBA pogroziła mi palcem. W moim województwie powiedziano mi, że CBA interesuje się Łuczakiem, w jawny sposób pyta o decyzje administracyjne. A przecież można to robić inaczej, niż tak bezpośrednio – argumentował.
Według niego, takie działania "w tym momencie i wobec członka komisji ds. nacisków" są podejrzane. - Nie boję się kontroli, ale stwierdzam, że coś tu jest na rzeczy – dodał.
"To nie jest teoria spiskowa"
Łuczak poprosił też o ochronę, argumentując, że "nie chciałby skończyć swej pracy w komisji w sposób podobny, jak skończyła się praca przewodniczącego komisji Józefa Gruszki". Gruszka - poseł PSL przedostatniej kadencji i szef komisji śledczej ds. PKN Orlen - doznał wylewu przed zakończeniem jej prac i jest sparaliżowany.
- Do dziś nie wyjaśniono, co się wydarzyło. Można mówić, że miał wylew, ale dlaczego jego zięć w tym samym czasie umarł na tę samą chorobę? Można dyskutować na ten temat – stwierdził poseł. Pytany, czy ma jakieś dowody w tej sprawie, odparł: - Sugeruję, że ten wylew, to nie był przypadek. Dlaczego? Na zasadzie domysłów. To nie jest teoria spiskowa, tylko uważam, że coś jest na rzeczy – dodał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24